sobota, 13 października 2012

Rozdział 1

Witajcie będę tutaj prowadziła mojego bloga o Guns N' Roses. Akcja odgrywa się za czasów kiedy jeszcze nie istniał.
***
- O to ty. Znowu. - Otworzył drzwi niewysoki mulat z długimi czarnymi lokami o imieniu Saul.
- Tak to ja... Musimy pogadać - odrzekł rudowłosy.
- Niech zgadnę, uciekłeś z sierocińca, szukają cię, a ty nie masz co ze sobą zrobić, tak? Will, aż tak ci tam źle? - powiedział pytająco Saul. Rudy przytaknął. Kumpel zaprosił go do domu.
- O, to ty, nieznośny uciekinierze. Dawno cię tu nie było. - Zaśmiał się ojciec mulata.
- Kurde zostaw go. Axl chodź.- warknął.
Poszli do jego pokoju. Usiedli na parapecie. Kudłaty grał coś na gitarze. Było cholernie zimno. Jego przyjaciel bujał się na boki obejmując kolana. Miał chorobę sierocą.
- Ej Rose, coś ci jest, że się tak bujasz?- zapytał kładąc mu rozgrzaną rękę na ramieniu. Był zimy jak trup. Przestał się bujać i spuścił nogi na podłogę. Do pokoju wpadł utleniony blondyn.
- Hej, twój stary mnie wpuścił. - powiedział siadając koło rudzielca.
- A co ty tu robisz Rose ?- zapytał.
- Yyy...yyy... masz jakiś problem?- był trochę wystraszony bo ten był od niego sporo wyższy i wyglądał na 4 razy silniejszego. On coś burknął pod nosem. Axl nie zrozumiał ani słowa. Wzruszył ramionami i przesiadł się na łóżko.
- To gramy, nie?- zaproponował pytająco Slash.
Chłopak odpowiedział na tak. Grali różne utwory, mniej i bardziej znane, gorsze i lepsze. Po godzinie przestali. Rudy znowu się bujał.
- Kochany, trzeba cię z tego wyleczyć. Nie zadręczaj się niczym. Teraz mieszkasz tu, tak? Nikt ci nic nie zrobi. Uśmiechnij się. - Podszedł do niego Hudson i pogłaskał po włosach.
- No ale... ja ci się narzucam poza tym... twój ojciec, no wiesz.- przerwał w połowie zdania.
- On tu nic do gadania nie ma, a poza tym bardzo cię lubi.- uśmiechnął się i go przytulił.
Nikt go nigdy nie przytulał. Poczuł takie ciepło w sercu. Axl nie potrafił tego opisać.
- No jak jesteś uśmiechnięty to lepiej. Boże, jaki ty zimny. Masz nałóż to.- zdjął z siebie bluzę i dał kumplowi. On podziękował.
- Dobra ja spadam muszę iść. - odezwał się McKagan. Pożegnał się z nimi i wyszedł. zmierzał ku centrum. Pewnie szedł na na trening koszykówki jak co tydzień w piątek. Padał deszcz ze śniegiem. Był grudzień.
- Saulie zagrasz mi coś? Proszę. - poprosił Will.
- Yhym-  mruknął mulat, wziął gitarę i zaczął grać Lithium ( Nirvana ).
- Jak ty pięknie grasz... moja ulubiona piosenka- szczerzył zęby rudzielec.
- Co ty gadasz gram beznadziejnie.- Hudson nie lubił się przechwalać.
Wzrok rudzielca zainteresowała burza panująca za oknem. Było ciemno więc błyski wyglądały bajecznie. Chwilę później poszli spać. Rose obudził się w nocy i wpatrywał się w księżyc i gwiazdy. Rano mulat obudził się pierwszy. Poszedł się wykąpać. Rose w tym czasie zleciał z łóżka. Cicho jęknął i z powrotem wdrapał się na łóżko. Siedział i rozmyślał nad różnymi rzeczami. Do pokoju wrócił Saul w samych bokserkach z ręcznikiem na ramionach. Usiadł na biurku i wycierał włosy. Rose wziął ręczniki i ubranie na zmianę i poszedł do łazienki wykąpać się. Slash zeskoczył z biurka i otworzył szafę. Szukał jakiegoś możliwego ubrania bo było mu zimno. Znalazł jakiś t-shir i jeansy. Ubrał się w to. Po chwili wrócił Axl.
- Nie komentuj tego...- zaśmiał się wskazując na swoje długie, rude napuszone włosy.
- No dobra a, Axl, a ty masz coś z ciuchów oprócz tego? - wskazał na jego zniszczony czarny materiałowy plecak z ćwiekami.
Pomachał głowa przecząco. Czarnowłosy chłopak poskładał stertę czystych ubrań które leżały na jego łóżku i podał przyjacielowi do ręki.
- Masz to dla ciebie. - uśmiechał się. - No ale, Saul ja...- jąkał się.
- Po prostu weź. Chcę dla ciebie jak najlepiej. - poklepał go po ramieniu.
Rose nigdy nie chciał pomocy od nikogo. Nigdy nie myślał o sobie.
- No dobra... Dziękuje.- wyszczerzył zęby.
- No piękny masz aparacik na zębach, ale teraz chodź na śniadanie. Zrozum jesteś dla mnie jak brat którego kocham i nie pozwolę żeby działa się tobie krzywda. - mulat popędził na dół do kuchni. Rudy chłopak poszedł za nim.
- Dzień dobry chłopcy, śniadanie jest - oznajmił ojciec Saula.
Oni usiedli przy stole. Pan Hudson postawił przed nimi naleśniki i 2 talerze.
- Cieszę się, że znowu tu jesteś. Bałem się, że coś ci się stało.- popatrzył na Axl'a.
- Nie musi się pan martwić. Zawsze sobie jakoś poradzę...jakoś. Dziękuję za gościnność. - zabrał się za śniadanie. Saul stukał długopisem o stół. Co chwila pisał jakieś nuty na świstku kartki w 5-cio linię.
- A ty długo jeszcze się będziesz tak grzebać z tym śniadaniem? Jak zawsze...- warknął pan Hudson.
- Tak- powiedział z opanowaniem w głosie Kudłaty. Po jakiejś godzinie wyszli z domu.
- Powiesz mi gdzie idziemy?- zapytał dociekliwie rudzielec.
- Na próbę. - powiedział pod nosem Slash przekładając do prawej ręki pokrowiec z jego ukochaną gitarą.
- Na co? - nie do końca wiedział o co chodzi przyjacielowi. Zrobił głupią minę i popatrzył się z politowaniem na swoje stare zniszczone adidasy.
- Zobaczysz. Wszystkiego się dowiesz.- uśmiechnął się Saul.
Po 20 minutach byli pod niewielkim domem. Kudłaty zapukał. Drzwi otworzył blondyn mniej więcej ich wzrostu. Weszli do środka. Na kanapie siedział ten utleniony blondyn ze swoim basem na kolanach. Axl go nie cierpiał. Był w stosunku do niego wredny i chamski.
- Siema Slashu. O, twój rudzielec. - na jego twarzy widniał promienny uśmiech, ale na widok Williama jego mina zrzedła. Usiedli na parapecie. Axl lepił wzrok w piękny biały fortepian.
- Murzynie, ty zawsze się spóźniasz- warknął Steven.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem murzynem?- wkurzył się.
Po paru minutach zaczęli grać.
- Ej, a ta twoja ruda małpa to umie na czymś grać ?- zapytał Adler kiedy skończyli grać.
- To nie małpa i potrafi i to zajebiście. - warknął Slash. Axl się wpienił że nazwano go małpą.
- Ej Rose co ci jest? - zapytał Duff.
- Ja mam imię.. - jąkał się.
- Twoje imię jest jak dla psa. Kto wymyśla takie imiona... A gdzie ty mieszkasz?- śmiał się McKagan.
Axl'a to zabolało. Nie wiedział co powiedzieć. Slash miał ochotę rzucić się z pięściami na blondyna.
- No ja.. nie.. nie potrafię o tym rozmawiać..- wydukał. Steven i Duff jeszcze bardziej się śmiali.
- Z czego rżycie debile? - warknął kudłaty.
- Jak można nie wiedzieć gdzie się mieszka? - parsknął Popcorn.
- Mieszka u mnie, jasne?! - Krzyknął Saul.
- Uuu..chłopaki czy my o czymś nie wiemy? Hudson kiedy zmieniłeś orientację? - dławił się śmiechem Adler.
Tym razem mulat się ostro wkurzył. Rzucił się na Stevena i zaczął go bić.
- Auuu.. Hudson, Hudson.. zostaw.... nie! - Darł się ja opętany. Saul go puścił.
- To powiedzie o co tu do cholery chodzi ?- zapytał z opanowaniem w głosie basista.
Will ciężko westchnął i zaczął mówić jak naprawdę jest.
- Głupia sierotka...- powiedział z politowaniem Adler.
Axl wyszedł z domu przeskoczył przez płot i pobiegł przed siebie. W pewnym momencie zgubił się. Nie miał zielonego pojęcia gdzie jest. Usiadł na krawężniku. Miał milion myśli na sekundę. Głowa go cholernie bolała. Zobaczył biegnącego Saula. Ten zdyszany usiadł koło niego.
- Czemu uciekłeś? Przepraszam za tych debili nie wiedziałem, że będą aż tacy wredni... - mówił ciężko dysząc. Nie mógł złapać oddechu. Dusił się kaszlem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz