poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 2

Następnego dnia około 12 wyszli się przejść.
- Axl, gdzie ty mnie prowadzisz ?- pytał kudłaty.
- Nie wiem... naprawdę nie wiem.- powiedział. Szli cały czas przed siebie. Podbiegł do nich jakiś czarnowłosy chłopak.
- Rose, gdzieś ty był przez te 2 lata ? - zapytał zdyszany.
- Ej, Stradlin to wy się znacie ?- Saul wybałuszył na nich oczy ze zdziwienia.
- No a jak. Sam nie wiem gdzie byłem.- szurał butem o krawężnik chodnika.
 - Pff... idiota. Jak zwykle nie wie gdzie jest...- mruknął chłopak.
- Mmmm... jaka... agh... brałbym- gwizdnął rudzielec.
- Kogo mnie ? - Hudson patrzył się na niego jak na idiotę.
- Nie... ta... ta piękność ! Już jest moja !- zaczął biec w kierunku blondynki.
- Nie bo moja ! - gonił go Stradlin. Izzy potknął się o kamień i runął na chodnik. Axl zahaczył stopą o jego ramię przekoziołkował parę metrów i przewrócił ta dziewczynę.
- Uważaj jak łazisz idioto ! - wrzasnęła i chciała się wydostać z pod Rose'a.
- Ja... ja... bo... yyy... no bo ja... - jąkał się.
- Złaź ze mnie ! - blondynka wierzgała nogami. On się podniósł.
- Przepraszam...- wyskrobał jakieś cyfry na kartce i dał jej. Ona zwinęła kartkę w kuleczkę i rzuciła mu prosto w twarz. Wrócił zrezygnowany do swoich przyjaciół. Dusili się ze śmiechu.
- No to piękny popis dałeś. Gratulacje...- śmiał się Izzy próbując wstać z chodnika.
- To przez ciebie idioto ! Prawie była moja- warknął.
- Spokój. - kudłaty lekko go trzepnął w łeb.
- Auu... - drapał się po głowie. Usiadł na trawniku i deptał mrówki prawą nogą.
- Ty brutalu - śmiał się Izzy.
- Ty jesteś nie lepszy...- wyszczerzył zęby.
- Hudson żebyś wiedział co ta twoja chudzinka ostatnio odpierdalała...- poklepał go po ramieniu
- No co ? - zapytał.
- Podpalił mi rower - popatrzył na niego udając smutnego dzieciaka któremu właśnie zabrano zabawkę.
-hmm... Wiesz coś miałem podobnie... - patrzył się na rudzielca który wyrywał trawę.
- No co ? Rower jak się pali tak fajnie wygląda. Jestem Axl Rose, podpalam rowery. polecam się na przyszłość. - wyszczerzył zęby i wstał z trawnika otrzepując spodnie z trawy.
- Ta.. dzięki jak sobie kupię rower to skorzystam z usług panie Rose... Zimno mi...- drygnął z zimna Stradlin. - Mam zapalniczkę i zapałki ogrzać cię - zaśmiał się szyderczo.
- Ogarnij się... znam fajnego psychiatryka wiesz ? - Hudson powiedział to do niego tonem jakim się mówi do dzieci w wieku przedszkolnym. Axl zamilkł. Od czasu do czasu było słychać jak opala i gasi zapałki.
- Dobra ja wracam do domu... - Stradlin zakręcił się na pięcie i poszedł w przeciwnym kierunku.
- Pa...- Rose cicho burknął pod nosem.
- No ja z tym psychiatrą to żartowałem...- poklepał go po ramieniu Hudson.
- Wiem, wiem... trochę zmęczony jestem.-kichnął.
- Ej chory jesteś ? - zapytał troskliwie mulat.
- Chy...chyba ta.... psik !- kichnął 2 raz. Saula rozbawiło kichanie Rose'a ale też się o niego martwił.
- Ty tak śmiesznie wyglądasz jak kichasz. - uśmiechnął się.
- O dzięki, nie wiedziałem.- burknął. Poszli w kierunku domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz