wtorek, 30 października 2012

Rozdział 7

- Wiedziałem - coś szepnęło jej do ucha. Odwróciła się. - Axl dostanę przez ciebie zawału kiedyś. Zachowujesz się jak wampir. A co wiedziałeś ? - pobladła. - Wiedziałem, że tu pójdziesz. Teraz próbujesz szczęścia u Hudsona tak ? - oparł się o ścianę. - Nie. Nie... chcę z nim pogadać. Zajmij się sobą. - warknęła i zapukała do drzwi. Cisza. - Saul, jesteś tam ? - zaniepokoiła się. Wparował do pokoju. On leżał na łóżku. - Saul - ponownie powtórzyła jego imię. Podeszła bliżej. Wyglądał jak by był martwy. Potrząsnęła nim. Nic. Jakby trup. - Saul słyszysz mnie ? Saul... - powiedziała zadławionym głosem. Złapała go za nadgarstek, żeby wyczuć puls. Nie było go. Serce nie biło. Nie oddychał. - A-axl ? Axl jesteś tam ? - wyjrzała za drzwi. On podszedł do niej. - Co jest ? - powiedział ze stoickim spokojem. - On.. on.. kurwa dzwoń po karetkę ! - wydarła się na niego. - Co ? - nie rozumiał o co chodzi. - On... Saul nie oddycha... Idź a nie tu stoisz jak ciota ! - znowu krzyczała. Rose poszedł na dół. Coś go ukuło w sercu. Carly nigdy na niego nie wrzeszczała. Zadzwonił. Po kilku minutach wrócił. - Zaraz będą. Co ty... Ty ćpasz ? Teraz ? - wytrzeszczył oczy na swoją siostrę przyrodnią. - Nie... znalazłam to u kudłatego jeszcze to, to i to. - podała mu do ręki kilka używek. - Kiedyś go zajebię... oczywiście jak będzie żył. - warknął. Carly poszła do pokoju rudego. Usiadła na łóżku. Czuła się winna. Myślała, że to przez nią wziął tyle tego świństwa. Nawet nie zaważyła kiedy rozpłakała się na dobre. Do sypialni wszedł Steven. - Axl, widziałeś gdzieś moje skarpety ? Znowu.... Carly... Carly co ci jest ? - podszedł do niej. - Nic. - odwróciła się do niego plecami i rzuciła mu jakieś skarpety - To chyba twoje. - podciągnęła kolana pod brodę. Blondyn niepewnie powąchał czarny materiał zwinięty w kulkę. - Ja pierdole... - kaszlnął - Czy on kiedykolwiek myje nogi ? To nie moje. - wyrzucił je przez okno. Ognistowłosa zaśmiała się cicho. - a teraz mi powiesz co ci jest ? Zaczadziłaś się skarpetami Axla czy co że płaczesz ? - zażartował uśmiechając się łobuzersko. - Nie, ja nie wącham skarpet Rudego. Kudłaty jest w szpitalu... Chyba kopnął w kalendarz. - położyła się zakrywając głowę poduszką. - Że co ? Jak.. Jak to ? - zdziwił się mocno. - Przedawkował. Tak mi się zdaje. - głos jej zadrżał. - Wszystko będzie dobrze. Dziecino uspokój się. - pogłaskał ją po plecach. - Nie, nic nie będzie dobrze. - zaszlochała po czym wtuliła się w Steva. Rozpłakała się na dobre. Po kilku minutach uspokoiła się. - Lepiej ci ? - zapytał troskliwie. - Yhy... dziękuję ci... że mnie przytuliłeś. - wstała z łózka i chwiejnym krokiem poszła do łazienki przemyć twarz. Chwilę później była znowu w sypialni, ale Stevena tam nie było. Położyła się na dywanie i patrzyła na niebo za oknem. Ktoś ją wołał. tak jej się przynajmniej zdawało. Zeszła na dół. - Tak ? - ziewnęła. - Dzwonili ze szpitala, jedziesz ? - zapytał Axl. - A z kim ? - popatrzyła na niego. - Ze mną. Mam prawo jazdy, spokojnie - uśmiechnął się łobuzersko. - No dobra. - westchnęła. - No to chodź. - podał jej kurtkę i wyszedł przed dom. 20 min później byli w szpitalu. - Dwadzieścia, Dwadzieścia jeden, Dwadzieścia dwa... Zgubiłem się, gdzie my mieliśmy iść ? - zatrzymał się. - Nie wiem. Chyba trzydzieści pięć czy tam pięćdziesiąt trzy. Tam jest jakiś lekarz. - sama się zgubiła. Podeszli do tego gościa w fartuchu. - Przepraszam yyy...- nie wiedział o co tak dokładnie ma się go spytać. - William Bayley ? - zapytał. - Ta.. Tak.. Wie pan może... - skrzywił się lekko kiedy usłyszał swoje dawno nie używane nazwisko. - Tak wiem tam. - wskazał palcem w którą stronę mają iść. Weszli do pokoju numer dwadzieścia dziewięć. Ani jedno, ani drugie nie miało racji co do numeru pokoju. zobaczyli tam znajomego ich mulata który teraz nie wyglądał jak ściana bo był bledszy od ściany. - Mówiłem że żyję. - uśmiechnął się. Podeszli do niego. - Kim wy jesteście ? - czarnowłosy chłopak otworzył oczy. - Nie udawaj, że nie wiesz. Axl, to twój przyjaciel ? - usiadł na parapecie. - Ej Rose a może on stracił pamięć. - Carly poszła w ślady swojego brata i zrobiła to samo. - Może. Ej kudłaty pamiętasz coś ? - stukał palcami w parapet. - Ja ? Nie. Co ja tu robię ? Pytałem jakiegoś faceta w fartuchu i mówił że jakiś William mi to wytłumaczy. - Przekręcił się na bok. - Ja jestem Wiliam. - uśmiechał się. - To w końcu William czy Axl ? - przewrócił oczami wzdychając. - Nie ważne kurwa... Rano ta dziewczyna, ta właśnie ta, Carly znalazła cię nieoddychającego na łóżku u ciebie w sypialni. Przedawkowałeś coś. Chyba kokaina albo heroina. I chyba straciłeś pamięć. Jesteś teraz w szpitalu. Nie wiem ja jestem tylko rudzielcem. - tłumaczył się. - A... dobra już nic. - przymknął oczy. - Chcesz coś jeszcze wiedzieć ? - głos mu zadrżał. To nie był ten Slash co kiedyś. To jakaś grzeczna dusza w ciele tego szatana. Szatana, którego uwielbiał Axl, Carly i wiele więcej osób. - Nie... Jakiś zmęczony jestem. - powiedział przytłoczonym głosem. - Prześpij się. Przyjdziemy jutro. Cześć. - Wyszli. Był już wieczór. Byli już prawie na Black Street, ale Rudy skręcił w prawo zamiast w lewo. - Rose, czy my dobrze jedziemy ? - zapytała. - Nie. - uśmiechał się łobuzersko. - Mam szatański plan. - dokończył. - Jaki ? Nie mam ochoty na alkohol. - zmierzyła go wzrokiem. - Jedziemy do lasu cię zgwałcić, zabić i zakopać kilometr pod ziemią. - zaśmiał się. - Ej.. Jak to ? - wystraszyła się - Ty mówisz serio ?- jęknęła. - Nie, jedziemy po whiskey. - Pokazał jej język. - Jesteś psychiczny. - westchnęła. Pół godziny później byli już w domu. Axl siedział przed telewizorem razem z Izzy'm i oglądali mecz. - Strzelaj! Strzelaj mówię ! No jaki debil... - komentował Izzy. - Co za nie... nie no przegrali - rozzłoszczony rudzielec rzucił pilotem w ekran który pękł. - Axl ! - rozległ się głos z góry. - Tak to moje imię - wyszczerzył zęby. Na dół zbiegli Duff i Stevenem. - Ja następnego telewizora cioto nie kupuję. To by był już 7 w tym miesiącu. Jestem chyba już tam klientem roku kurwa. - warknął Duff. - Powiedz, że kolekcjonujesz telewizory - zaśmiał się. - Tak i co jeszcze ? A gdzie Hudson ? - poczerwieniał ze złości. Axl otworzył usta. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jego oczy się zaszkliły...

1 komentarz: