piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 21

1. Dziękuję wam za to, że wytrwaliście ze mną do rozdziału 20. Choć zaledwie z 10 osób czyta tego bloga to i tak jestem bardzo z tego zadowolona. Komentarze mogły by się pojawiać częściej bo są oczywiście mile widziane. :) Szczególnie dziękuję:
Anuthi- dzięki tobie nauczyłam się wiele. Blog jest ładnie oprawiony graficznie, a wszystko to twoja zasługa !
Izzy ( Iza )- dziękuję za te pozytywne komentarze na facebook'u po przeczytaniu każdego posta. Nawet przez twoje drobne " Awwww *-* " czy " Łaa Łaa :3 " mordka się cieszy. Szatanku.
Mimozami- za te wszystkie zmyślone historyjki o gunsach na facebook'u czy gg oraz za te wszystkie piękne fotki, czy nawet bitwy na zdjęcia gunsów. Mój dostawca zdjęć :)
Nirvanafun- również za te piękne historyjki na facebook'u, pogawędki w komentarzach na zapytaju i wiele innych.
Paula- za dodanie własnej postaci - Karen Walker, podkolorowanie opowiadania, oraz za czytanie wszystkich postów.
Arbuz ( Ola )- tobie dziękuję szczególnie za menadżerkę - Blay Martines i jej chłopaka Pettera Daniels'a, "wiercenie dziury w brzuchu" pt.: Kiedy następny post ? Czemu mnie tu jest tak mało ? To bardzo dobra mobilizacja. 
2. Dziękuję za 1000 wyświetleń bloga :3 <szok>
3. Z okazji końca Novembra posłuchajmy wszyscy razem November Rain. Teraz mamy już 1 grudnia  <chlip, chlip>. Jak dla mnie listopad by mógł trwać wiecznie tylko, żeby słuchać tej pięknej Ballady ze słuchawkami w uszach podczas deszczu.

Dobra koniec użalania się. Teraz czas na opowiadanie ! :

... i zapytał rozżalonym głosem.
- Karen, dlaczego mnie zdradzasz ? - popatrzył jej głęboko w oczy.
- Rose, co ty opowiadasz ? - zdziwiła się.
- Słyszałem, że na ostatniej imprezie obściskiwałaś się z Izzy'm. - fuknął.
p
- Axl, ja byłam pijana, a co ja mam powiedzieć jak ty mnie zdradzasz na każdym kroku ? Chodzisz na panienki lekkich obyczajów, całujesz jakieś nieznane ci ździry. Co ja mam powiedzieć ? - złapała go za nadgarstki i potrząsnęła nim mocno. Zbladł. Nic się nie odezwał. - William, co masz na swoje wytłumaczenie  ? - ścisnęła mocniej jego dłonie. Jąkał się. Wyrwał się jej i poszedł w kierunku parku. Gadał coś do siebie pod nosem. Karen machnęła ręką i poszła w kierunku swojego mieszkania.

***

- Chłopaki ! Natychmiast na dół ! - Blay siedziała na sofie i paliła już 3 papierosa pod rząd. Chwilę później wszyscy prócz rudego pojawili się na dole.
- A gdzie ten skrzeczący Axl ? - zgasiła niedopałek.
- Na randkę poszedł - westchnął Izzy i opadł na sofę koło brunetki.
- To ma problem, a teraz idźcie do cholery jasnej robić próbę bo nie gracie od miesiąca ! - ze złości kopneła nogą w stolik.
- Ja zostaję z tobą. - Hudson wyszczerzył się.
- A siedź. - pociągnęła go obok siebie i rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- No co ? Chcesz ? - podstawił jej pod nos paczkę czerwonych Marlboro. Wzięła jednego i zapaliła. Mulat zrobił to samo. Siedzieli w ciszy.
- Przestaniesz ? - Blay odezwała się dopiero po 6 papierosie.
- Co ? - na jego twarzy malował się łobuzerski uśmieszek.
- Przestań się gapić... tu mam oczy erotomanie. - pociągnęła bluzkę wyżej. On zaśmiał się i westchnął.
- Jestem tylko facetem.- wzruszył ramionami.
- A wiesz, że o tym nie wiedziałam ? - fuknęła sarkastycznie. Została przytulona.
- Zamknij się już i nie wkurwiaj się chyba że mam cię uciszyć inaczej ? - zakrył jej usta zdrową dłonią. Wymamrotała coś w stylu: " Przygniatasz mnie gipsem " i ugryzła go w palec. Puścił ją. - nie wiedziałem, że moją menadżerką jest dziki zwierz z Afryki. - zaśmiał się. Martines zaliczyła facepalma.
- Wiesz jestem taka dzika, że zjem ci tego marnego grzechotnika, którego trzymasz w pokoju w terrarium. - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Paszoł won od Cydle'a ! - udawał, że jest obrażony. Do Hellhouse wpadła blond postać.
- Mia ? - Hudson trochę się skrzywił.
- Jakiś gościu uprowadził Carly. Żąda okupu. - ledwo co oddychała.
- Że co !? - podszedł do niej.
- To co słyszałeś. Chyba dzwoni. Odbierz ! - krzyknęła. Saul podbiegł do telefonu i odebrał.
- Tak ? - zapytał niepewnie.
- Posłuchaj mnie dobrze kochasiu. Ten twój mały wypłoch jest u mnie. Żądam okupu 20 milionów dolarów, za godzinę w parku, albo idiotka straci życie. Rozumiesz ? - głos po drugiej stronie miał bardzo niemiła barwę. Coś między chrypą, a piskiem. Chłopak odłożył słuchawkę i pobladł trochę.
- 20 milionów... skąd ja to wezmę ? - jęknął. Nogi miał jak z waty. Usłyszał ciche chrząknięcie i jakieś papierki w ręku.
- Tylko masz się ładnie kura odwdzięczyć bo wam dupę ratuję. - brunetka mocniej wcisnęła mu pieniądze do ręki. Ucałował ją w policzek.
- Później mi powiesz jak mam ci się odwdzięczyć. - podziękował i wyszedł z domu. Powoli zaczęło się ściemniać. W parku zauważył ledwo żywą Carly i jakiegoś gościa w dresach z kominiarką na głowie.
- Dawaj kasę chyba, że wolisz to. - wyciągnął nóż z kieszeni i przyłożył go do szyi dziewczyny. Rzucił mu plik pieniędzy.
- Jesteś skurwielem. - uderzył go w twarz. Wziął swoją ukochaną na ręce. Była w kolorze prześcieradła, chwiała się, miała podartą bluzkę i policzki mokre od łez. Usnęła w drodze powrotnej. W sypialni ułożył ją na łóżku. Obudziła się i wtuliła się w niego. Cicho popłakiwała.
- Nie płacz. Już wszystko dobrze. Jestem przy tobie. - mruczał. Chwilę później znów usnęła w jego ramionach. Przespała całą noc, a on nie zmrużył oczu ani na sekundę. Czuwał. Wiedział, że ognistowłosa potrzebuje go teraz. Rano zbudziły ją delikatne pocałunki składane na jej policzkach. Uśmiechnęła się lekko i przycisnęła Slash'a do siebie. Całowali się przez dłuższą chwilę. Koszulka dziewczyny gdzieś poleciała na podłogę. Poczuła odpinanie paska od spodni. Złapała go za rękę.
- Proszę, nie. - popatrzyła mu w oczy.
- Dobrze. Coś nie tak ? - cofnął rękę.
- Kotku, musisz wiedzieć o czymś ważnym, tylko proszę nie złość się. Nie złość się za bardzo. To nie moja wina. - podniosła się do pozycji siedzącej. - Ten facet mnie... on mnie wykorzystał seksualnie. - do jej oczu znów napłynęły łzy. Kudłaty otworzył usta ze zdziwienia i przytulił ją do siebie.
- Nie płacz proszę. On cię zgwałcił ? - zapytał zdziwiony. Pokiwała głową na tak. Trwali jeszcze chwilę w takiej pozycji.

Bonus:

Króliczek :3

czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 20

Axl wracając na scenę zauważył biegnącego Stevena z cylindrem na głowie, a za nim Slash. Mulat potknął się, zjechał na brzuchu po schodach, przefikołkował i uderzył w wzmaczniacz. Cicho krzyknął z bólu. Trzymał się za nadgarstek. Rudy podbiegł do niego i przykucnął.
- Co znowu ? - popatrzył na chłopaka. Kudłaty podniósł poszkodowaną rękę na wysokość oczu wokalisty.
- To. Jeszcze coś mi w kostce przeskoczyło. - zmrużył oczy. Jego ręka była opuchnięta, miał złamanie otwarte w okolicy nadgarstka. Wystawała mu kość, a dłoń wisiała na skórze i czymś jeszcze, którego nie potrafili nazwać.
- Weź... ja tu zaraz zemdleję. Duff, bezkręgowcu zawieź go do szpitala ! - Axl poniósł się z podłogi i wrzasnął.

***

- Duffiasty, długo tu siedzisz ? Rose mi wytłumaczył wszystko 10 minut temu. Szybciej nie mogłam. - zdszana Carly opadła na szpitalne krzesło obok Duffa w poczekalni.
- 1,5 godziny, a co ? Oddychaj. Spokojnie. Nie pali się. - położył jej rękę na ramieniu. Chwilę później do szpitala weszła rozzłoszczon Blay. W tym samym momencie Saul wyszedł zza białyc drzwi z gipsem na prawej ręce. Zderzyli się głowami. Martines upadła na podłogę.
- Slash pokrako uważaj może kurwa czasem jak chodzisz, co ? - wstała z podłoża rozmasywując czoło.
- Zamknij się już. Chyba nie chcesz dostać gipsem po łbie nie ? - rzucił jej mordercze spojrzenie. Blay fuknęła coś w stylu " ty zawsze musisz rozpierdolić każdy koncert ".Wzruszył ramionami i udał się w kierunku wyjścia. Reszta zrobiła to samo.

***

- Kirk ? Co ty tu ? - Axl otworzył drzwi.
- Gitara. Znowu. - westchnął.
- Wchodź. Musimy coś obgadać. - poszli do salonu. Na sofie siedziała Karen. Ognistowłosa podbiegła do nich.
- Ej chłopaki... Dostałam się na studia ! - podskoczyła radośnie. Pogratulowali jej.
- Poczekaj kochanie. Kirk posłuchaj, nie wiem czy wiesz, ale twój braciszek rozpierdolił nam trasę koncertową z Osbourne'm i spółką. Złamał łapę. Ciota jebana... Mógłbyś ? - westchnął.
- Jasne. - uśmiechnął się.
- Tylko na koncertach musisz dużo, tak kurewsko dużo palić i trochę wypić też byś mógł. No i bieganie po scenie, ale to chyba nie problem, nie ? - odwzajemnił uśmiech. Do domu weszli Duff, Blay, Carly i Slash.
- Nie... Tylko, że ja kurwa palić nie umiem. - spuścił wzrok.
- Ja cię na uczę. - obok nich nie wiadomo jak i skąd pojawił się Hudson. Axl machnął ręką i podszedł do Karen. Złapał ją za rękę. Wyszli z domu.

***

- Rose, jak tu jest pięknie ! Ta plaża, widoki, wszystko. - Dziewczyna wpiła się w usta chłopaka. Kiedy się od siebie oderwali Axl przełknął głośno ślinę, popatrzył na nią z strachem w oczach i ...

Bonus:


środa, 28 listopada 2012

Rozdział 19

- Widziałeś gdzieś Carly ? - kudłacz latał jak opętany po całym domu.
- Poszukaj u siebie. - odwarknął Duff leżący na sofie. Mulat pobiegł na górę. Otworzył drzwi. Jego ukochana spała na łóżku, a obok niej Kirk. Ubrania leżące na podłodzie świadczyły o tym, że są nadzy. Saul podszedł do ognistowłosej i potrząsnął jej ramieniem.
- Kirk idź. Śpię. Slash też. - wtuliła się w śpiącego gitarzystę.
- Emm... Carly zobacz z kim ty śpisz. - westchnął. Dziewczyna leniwie podniosła się na łokciach. Zbladła.
- Saul ja... Ja.... Myślałam, że to ty. - zaczerwieniła się.
- Czy wy ? - śmiał się. Nieśmiało pokiwała głową na tak. - Wiesz że, wypiłaś 7 nightrainów ? Chyba ci kupię smycz i obrożę. - rzucił jej ubrania na poduszkę.
- Co tu się kurwa dzieje ?- Kirk rozejrzał się po pokoju.
- Posuwałeś moją dziewczynę - Slash usiadł na parapecie i udawał obrażonego.
- To jest mało powiedziane. Ta bestia mnie gwałciła. - wstał i podszedł do brata.
- Wiem jaka jest. Ty przynajmniej jesteś ubrany, ale teraz spierdalaj stąd bo teraz moja kolej. - wstał z parapetu.
- Nie. Weź mi daj fajki bo zaraz jebnę zgona. - Carly naciągnęła na siebie koszulkę.

***

- No wy normalnie gracie jak jakieś cioty z pod mostu ! - Axl rzucił mikrofonem o scenę.
- Zamknij się ruda dupo. Sam grasz nie lepiej na tym swoim klawiszowcu. - Duff trzepnął go w tył głowy. Zawył z bólu i wściekłości. Rose zniknął za kulisami.
- Wracaj na scenę. - Keren wskazała mu palcem gdzie ma iść.
- Nie. Kocham cię. - przytulił się do niej. Mruczał jej coś do ucha.
- Też cię kocham, ale wracaj.
- Rooose ! Wracaj tam albo poczujesz jak to jest stracić pracę skirwielu. - Blay szarpnęła go za włosy. Mamrotał coś. Wrócił na scenę. Zobaczył...

Taki tam bonus:


wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 18

-Steven ? - drzwi od sypialni perkusisty uchyliły się.
- No ? - podniósł się na łokciach.
-Śpisz ? - zapytała czupryna wystająca zza drzwi.
- Nie. Slash może byś wszedł bo z twoim afrem gadać nie będę. - ziewnął.
- To nie afro. To są moje piękne loczki ! - wszedł do pomieszczenia.
- Zwał jak zwał. Coś chcesz ? - teraz był w pozycji siedzącej.
- Poszedłbyś ze mną do jubilera ? - zapytał niepewnie bawiąc się swoją bransoletką z czarnego rzemyka.
- Ja się po centrach handlowych nie szlajam. - podrapał się po blond fryzurce.
- No prooooszę. Nie znam się na biżuteri. - popatrzył na niego z miną szczeniaczka proszącego o jedzenie.
- Nie znasz się na biżuteri ? No ciekawe. - podniósł do góry rękę mulata. Była ona cała w bransoletkach, miał zegarek, a na palcach kilka srebrnych pierścionków.
- Ale coś dla mojej małej sadystki chciałem. Odwdzięczę ci się. - uśmiechnął się.
- Dobra, ale to piewszy i ostatni raz. Daj mi się przebrać. Sio ! - pogonił go ręką. Brunet pokierował się w stronę drzwi.

***

- Axl ! Pomóż mi ! Weź to ! - do domu wtargnęła Carly. Miała jakiś duży karton w rękach. Na pomoc przyszedł jej Duff.
- Biba będzie ? - postawił pudło z alkohami na blacie w kuchni.
- No... Masz imieniny sklerotyku. - zaczęła rozpakowywać zawartość pudełka.
- A no rzeczwiście. - uderzył się ręką w czoło.
- Buuu ! - ktoś go złapał za ramiona. Krzyknął wystraszony. Obrócił się.
- Kar nie strasza mnie pojebusie. - pokręcił głową.
- Bo co ? Co robi moja mała kopia ? - zaśmiała się.
- No ciekawe kto tu jest mały. Jedtem starsza o rok. Robię imperezę ! Woo hoo ! - krzyknęła radośnie.
- Szegóły. Zajebioza. - klasnęła w dłonie.

***


- Jestem jakiś... Znudzony. - Steven przymknął oczy.
- Jeszcze 20 minut i będziemy w Hellhouse. - Slash wywrócił oczami. Słyszał to już dzisiaj 30 razy.
- A po co ci ten pierścionek ? Ouuu.. Hudson. Tego się po tobie nie spodziewałem. - zagwizdał.
- Morda w kubeł. Ani jednego zdania więcej. - warknął. Kilkanaście minut później byli na Black Street. Weszli do domu. Trwały przygotowania do imienin McKagana. Za nimi weszły Mia i Blay. Kiedy Izzy popatrył na Mrs. Martines z wrażenia spadł z drabiny. Głośno zawył z bólu.
- Izzy cioto na drabinke chwile nie ustoisz ? - Axl warknał na niego.
- Chyba jestem w niebie. - westchnął rytmiczny.
- Nie pierdol tylko wkręcaj tą żarówkę. - Karen podniosła chłopaka z podłogi. Zachwiał się lekko i znów wdrapał się na drabinę. Chwilę później był już na ziemi. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzył kudłaty. Wybałuszył oczy i otworzył lekko usta ze zdziwienia.
- Kirk ! - Otrząsnął się i mocno przytulił bardzo podobnego do niego chłopaka. Axl zatrzymał się koło nich.
- Ja pierdole dwóch Hudsonów. Steven co ty mi znowu dałeś !? - wydarł się rudzielec. Mulaci oderwali się od siebie i zaczęli się śmiać.
- Slash co cię tak śmieszy i czemu śmiejesz się podwójnie ? Zabierzcie mnie do psychiatry ! - spanikował.
- To ty nie wiesz, że mam młodszego brata ? - Saul popatrzył na rudzielca jak na idiotę. Marchewa pokiwał przecząco głową.
- Kirk- Axl, Axl- Kirk. - uśmiechnął się. Podali sobie ręce.
- Kur... Nie dałeś mi jeszcze dojść do słowa. - młodszy popatrzył na brata.
- Hm ? - mruknął.
- Chciałem ci przypomnieć, że masz mojego akustyka a... Przenocujesz mnie ? - wbił wzrok w swoje buty.
- Mnie tam obojętne. Nie wiem co na to ta marchewka. - wskazał ręką na Axl'a.
- Może zostać. Co dwóch Hudsonów to nie jeden. - wyszczerzył się.
- Taki suchar, że mi loki prostuje - Slash zaliczył facepalma. Rudy zadowolony podreptał do salonu. Za godzinę miała odbyć się impreza.

*

- Toast za Michaela ! - upita Blay zastukała zapalniczką w prawie pustą butelkę wódki. To już piąta od początku imprezy, a nadal się super trzyma. Wszyscy zaśpiewali mu sto lat. Duff cieszył się jak głupi i pogował do imieninowej piosenki.
Impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy byli mniej lub bardziej pijani. Jedynie Kirk siedział na parapecie i rozmyślał nad czymś. Jedyne znane mu osoby to byli Axl i Slash.
- Blay chodź ze mną. Chcę mieć z tobą dzieci. - złapał ją za nadgarstek. Ugryzła go w nos i zwiała do łazienki. Zastała tam Karen i Axl'a całujących się. Nawet nie zwrócili uwagi na Martines, która śmiała się ze swojego wyczynu.

***

Impreza nadal trwa w najlepsze. Carly była zbyt pijana żeby teraz myśleć. Podeszła do parapetu i położyła ręce na kolanach mulata palącego papierosa.
- Saulie chodź ze mną za górę. - pociągnęła za sobą chłopaka. Poszli do sypialni. Nawet nie była świadoma tego, że wlecze za sobą Kirk'a, a nie Slash'a. Zamknęła drzwi na klucz, który następnie wrzuciła do biustonosza.
- Chcesz wyjść to musisz mnie rozebrać kochanie. - zamruczała mu do ucha i zaczęła go obdarzać pocałunkami. Na początku chłopak oddawał je niechętnie, ale później nabrał pewności. Po jakimś czasie złączyli się w stosunku. Zasnęli nad ranem...


Bonus:

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 17

Do Hellhouse parował czterech niewyżytych facetów. Trzech pobiegło do salonu, a czwarty poczłapał do swojej sypialni. Izzy wyglądał na najbardziej trzeźwego z całego pijanego towarzystwa. Poszedł do kuchni po następną dawkę alkoholu. Zastał tam Axl'a i Carly całych w... białe kropki.
- Carly ! Myślałem, że cię zjadł Latający Potwór Spagetti ! Co z wami jest ? Chodź się kochana przytul do mnie ? - uśmiechał się.
- Nie ! Petter ja mam ospę wietrzną ! Rudy też ! - cofnęła się kilka kroków.
- I gorączkę ! - dodał rudzielec.
- Petter ? Jestem Izzy głuptasku. Rzeczywiście z tobą jest źle. - pokiwał głowa i wyszedł z kuchni. Nastała chwila ciszy. Carly odezwała się po 10 minutach.
- Axl, tutaj mieszka ten mulat ? A mogę się już wykąpać ? - popatrzyła na zamyślonego chłopaka.
- Tak, a co ? Chcesz do niego iść ? Chyba jest u siebie. Tak chodź zaprowadzę cię. - poszli na górę. Weszli do sypialni kudłatego.Raczej go tam nie było. Rose otworzył szafę i wyją z niej kilka ciuchów. Podał je dziewczynie i zamknął szafę. W meblu spał Slash wtulony w gitarę i swoją kurtkę. Wyglądał przesłodko.
- Co to za wielki pluszak ?
- Nie wielki pluszak tylko twój Romeo. - zaśmiał się. - a tam masz łazienkę. Tam jest raczej czysto bo ten " pluszak " i ty tylko z niej korzystacie. - wskazał na drzwi obok biurka. Ognistowłosa zniknęła za drzwiami łazienki. Rozebrała się i weszła pod prysznic. Po jej zziębniętym ciele spływały gorące krople wody. Po półtorej godzinie wyszła z łazienki. Na łóżku siedział Hudson. Popatrzył na nią wzrokiem mordercy.
- Przestań się gapić. Kobiety w samym ręczniku nie widziałeś ? Zapomniałam ubrań. - pokazała mu środkowy palec. Prychnął i odwrócił się do niej plecami. Po chwili wróciła już w ubraniu.
- Co tu tak stoisz ? Wracaj do swojego Scottiego. - podszedł do okna i popatrzył tępo przed siebie.
- Jesteś wredny. - podeszła do niego.
- No taaak bardzo. Mówisz, że mnie kochasz, jesteś moją dziewczyną, a potem uciekasz, nie dajesz oznak, życia i dajesz dupy innemu. Myślisz, że będę zły i pstryk kurwa od razu zadowolony, że wracasz, a do tego świadomie mnie zdradzasz ? - odwrócił się do niej przodem. Pstryknął palcami. Źrenice Carly raptownie się powiększyły. Wzdrygnęła.
- Slash, kocham cię - przytuliła się od niego i zaczęła całować. Nie wiedział o co jej chodzi. Odsunął ją od siebie.
- A teraz się chcesz całować, tak ? Zniknij mi z oczy i wracaj do tego Hill'a ! - wrzasnął jej w twarz.
- Kotku, co ty pierdolisz ? - popatrzyła mu w oczy.
- Ja tak się bawić nie będę ! - wyszedł z pokoju. Carly została sama.

***

- Slash, co ci jest ? - zapytał rudzielec.
- Ta mała kurwa... nie będę kończyć. Co ona tu robi ? - osłupiał.
- Debilu to jest Karen. Moja nowa dziewczyna - powiedział triumfalnie.
- Gratulacje.- rzucił się na sofę. Do salonu weszła sadystka.
- Carly, chodź tu. Pokaż się. - machnął na nią ręką.
- Marchewa, co to jest za jakaś moja kopia ? Eii... Ona jest ładniejsza ! Ten huj się na mnie obraził i pierdoli coś o Hill'sie. Co mu znowu dałeś ? - podeszła do niego. Popatrzył jej w oczy.
- Pamięć ci wróciła ! Siostra, jak ty to zrobiłaś ? - podskoczył ze szczęścia. Popatrzyła na niego w stylu A.Y.F.K.M ? Slash wstał z sofy i podszedł do niej.
- Przepraszam. Ja naprawdę myślałem, że robisz to świadomie. Bardzo mi głupio.- pocałował ją. Obsypywali się pocałunkami.

***

 Axl i Karen poszli do kuchni.
-Karen ? - popatrzył na nią.
- Tak, kochanie. - przytuliła się.
- Mogłabyś mi powiedzieć czemu jesteś taka wkurzona ? - popatrzył jej w oczy.
- A ta... dziewczyna to kto ? To jest twoja właściwa dziewczyna ? Ja jestem kochanką tak ? Dziękuję, że mnie okłamujesz. - westchnęła.
- Nie kotku to nie tak. To moja przyszywana siostra. Zawsze robi dużo rabanu. Nie ma co się nią przejmować. Omijaj ją z daleka okay ? - pocałował ją w czubek nosa. Pokiwała głową na tak.
- Słyszałam ! - usłyszeli głos z salonu.
- No i dobrze ! - odkrzyknął Rose. Karen zaśmiała się cicho.

***

- Ja otworzę ! - Steven zbiegł ze schodów i otworzył drzwi. Do ich lokum weszła brunetka z papierosem w ustach. Była ubrana w zielone rurki i bluzkę z uśmiechniętym kotem. W ręku trzymała jakieś kartki papieru.
- Axl chodź tu cholero ! - zawołał blondyn. Rudy przyszedł niechętnie. Zmierzył wzrokiem dziewczynę. Spodobała się mu, ale przecież ma swoją kochaną Karen.
- Kim ona jest ? Dasz mi papierosa ? - uśmiechnął się nieszczerze.
- To nasza nowa menadżerka Mrs. Blaire Martines. - Popcorn zaprosił brunetkę do środka.
- Wystarczy Blay. - usiedli w salonie i zaczęli obmawiać sprawy odnośne trasy koncertowej na przyszły miesiąc.


Przepraszam.

Coś się pokopało i rozdział 9 jest w listopadzie, a pisałam go w październiku (?).
Jeszcze raz przepraszam, że utrudniam sobie i wam życie. :(

Rozdział 9

Rano obudził ich krzyk Rose'a i Stevena. Kłócili się o coś. Carly bała się, że kudłaty zaraz wyrzuci ją za drzwi. Traktował tak każdą. Otworzył oczy i popatrzył na nią. Pobladła.
- Mmmmm... Jak się spało ? - mruknął i objął ją.
- Dobrze, a tobie ? - uspokoiła się trochę.
- Zajebiście. Jesteś jak taka mała mięciutka przytulanka - Zażartował.
- To dobrze. Fajny masz koper pod pachą - łaskotała go. Zaczął się śmiać.
- Szybki numerek ? - zauważył, że ognistowłosa bawi się jego paskiem od spodni zapinając i odpinając go.
- Wczorajszy wieczór ci nie wystarczył ? Lubię cię podniecać - polizała go po policzku.
- Jesteś głodna ? - zapytał.
- Trochę. A co ? - wtuliła się w jego loki.
- Tak pytam. Idę się wykąpać i zaraz wracam.- wstał i rozejrzał się po pokoju.
- Będę tęsknic.- wysłała mu niewidzialnego całusa.
- Widziałaś gdzieś moją koszulę ? Kurwa, znowu spałem w butach. - zaśmiał się.
- Tu jest. - rzuciła mu flanelową koszulę i dalej położyła się z powrotem. Saul wrócił po około 15- 20 minutach. Wyglądał komicznie z prawie prostymi włosami, które oklapły mu na twarz. Jego koszula była cała mokra.
- Wyglądasz jak oklapnięta owieczka. - zaśmiała się.
- Rose rozwalił suszarkę. - odgarnął mokre kudły z twarzy.
- Przeżyjesz... Raczej przeżyjemy bo wszyscy mamy długie włosy. - łaskawie wstała i przytuliła się do niego.
- Dziękuję ci. - mruknął.
- ale za co ? - zapytała zdziwiona.
- Za wszystko. Nie wierzę, że to mówię, ale przy tobie mnie nawet do palenia nie ciągnie. - uniósł jej brodę do góry i musnął jej usta.
- Dobre działam na ludzi - zaśmiała się. Do ich sypialni wpadł Axl.
- Everly... Everly przyszła. - wydukał.
- Nie mam czasu. Naucz się pukać. - kudłaty skierował środkowy palec w stronę rudego. Ten obrażony wyszedł z trzaskiem zamykając drzwi.
- Kim jest Everly ? - zapytała.
- Taka jedna. Przespała się ze mną z pół roku temu i uważa że jest moją żoną. - powiedział niechętnie.
- Dziwne. Kochasz ją ? - Zaniepokoiła się.
- Nie. Kocham ciebie. Chodź na dół. Tylko nie zwracaj uwagi na tą małpę. - wytarł włosy ręcznikiem i poszedł do salonu. Carly poszła za nim.
- Slash ! Kochanie ! - brunetka rzuciła się mulatowi na szyję.
- Zostaw mnie. Nie jesteśmy razem, nie byliśmy i nie będziemy - odepchnął ją od siebie.
- Jesteśmy. Nie gadaj głupot. Oh.. chyba masz gorączkę. Biedaczyna. - przyłożyła mu rękę do czoła i pokręciła głową.
- Kurwa ! Zostaw mnie pojebańcu ! Nie mam gorączki i zostaw mnie ! Ja mam dziewczynę do cholery - chciał ją uderzyć, ale cofną rękę. Wydzierał się na pół domu. Axl wstał z sofy i podszedł do Everly.
- Panienka pójdzie ze mną. - uśmiechnął się szeroko i poszedł z nią na górę. Kudłaty rzucił się na sofę i westchnął. Carly usiadła koło niego.
- Kotku, ja nie chciałem tego... Nie chciałem żeby mnie całowała. I to do tego przy tobie... Przepraszam. Wiem teraz pewnie masz mnie za skończonego debila i pewnie mnie zostawisz i będziesz mówić na lewo i na prawo, że chciałem się z tobą tylko przespać i specjalnie zaprosiłem tu tą psychopatkę. - przekręcił się na brzuch i schował twarz w dłoniach. Chciał uniknąć tego świdrującego spojrzenia.
- Ty mi teraz powiedziałeś prawdę ? Chciałeś się tylko ze mną przespać ?! Te twoje bajeczki jak mnie kochasz nie są urzekające. - usiadła na parapecie.
- Nie, poczekaj. - podszedł do niej.
- Zostaw mnie. Ach znowu chciałbyś się ze mną pieprzyć i teraz będziesz kłamał mi w żywe oczy, tak ? - uderzyła go z pełną furią łokciem w brzuch. Jęknął z bólu.
- To nie jest prawda. Ja cię serio kocham i... jesteś dla mnie najważniejsza. Mogę zrobić dla ciebie wszystko, przestać grać, porzucić zespół, wszystko. Tylko tak powiedziałem bo myślałem ze taka będzie twoja reakcja. - mówił zdławionym głosem. Chciał ją przytulić, ale cofnął się i poszedł do siebie. Minął pokój Axl'a. Już wszystko było wiadomo co zrobił z tą napaloną brunetką. Poszedł do siebie. Tak trzasnął drzwiami tak, że prawie nie wyleciały z framugi. Wypił cała Whiskey z szybkością światła. Była i... bum. Nie ma. Rzucił pustą butelką o ścianę. Rozbryznęła się na miliony kawałeczków.
Pomyślał tak: Hudson, co ty ćwoku wyprawiasz. Przecież ty miałeś nie pić. Chuj z tym. Mogę nawet umierać, I tak ona ma mnie głęboko gdzieś. Nie jestem tu potrzebny. -Przymknął oczy i myślał nad czymś. Trwało to dosyć długo. Ktoś wszedł do jego sypialni.
- Ej, wszystko w porządku ? - to Izzy.
- Nie, nic nie jest kurwa dobrze ! - przerwał pisanie czegoś na świstku kartki. Obok niego leżały 4 strzykawki, biały proszek, słomka, tabletki nasenne i wódka.
- Masz tego nie brać rozumiesz ? Zniszczysz sobie życie.
- A co jeśli chcę sobie zniszczyć życie ? Mam ochotę się zabić. - dalej coś tam bazgrał na kartce.
- Zachowujesz się jak skończona ciota. Chcesz się zabić bo ci się nie układa z dziewczyną tak ? - podszedł do niego.
- A co cię to obchodzi ? Stradlin, kurwa zajmij się sobą.- bawił się kosmykiem swoich włosów zakręcając go i prostując.
- Obchodzi, obchodzi. Gdyby nie ona teraz byś gryzł kwiatki od korzeni. Więc.. Weź to sobie przemyśl nie chcę stracić takiego dobrego przyjaciela. - wyszedł. Na korytarzu minął się z Carly. Wymienili ze sobą spojrzenia. Izzy poszedł zrezygnowany do jakiegoś klubu razem z Duffem. W domu zostali Steven z wielce obrażonym na cały świat panem Slashem, a o Axl'u to już szkoda gadać bo zajmował się Erin, a teraz chyba śpią. Przecież jest noc. No tak. Rockmani nie śpią po nocach, ale dzisiaj było jakoś za spokojnie. Od czasu do czasu było słychać jakieś pochrapywanie. Ognistowłosa niepewnie zapukała do drzwi perkusisty. Nie usłyszała odpowiedzi. Weszła.
- Steven śpisz ? - powiedziała prawie niesłyszalnie.
- Nie. Nie mogę spać. - usiadł na skraju łóżka.
- Fajna fryzura. - zachichotała. Chłopak podszedł do lustra i cicho przeklnął na swoje włosy.
- Wyglądam jak jakiś Einstein tylko nim nie jestem. - próbował je jakoś ułożyć. Zaprzestał dalszym działaniom. I tak bez szczotki czy grzebienia nic nie zdziała.
- A co się stało, że o drugiej w nocy tu jesteś ? Ty raczej już o tej porze śpisz. - wyglądał przez okno.
- Coś mnie gryzie i nie mam z kim pogadać. - patrzyła na plecy chłopaka. Nie chciała, żeby teraz się odwracał. Była bliska płaczu.
- A Hudson ? - trafił w czuły punkt. Po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Otarła ją rękawem. Nic nie odpowiedziała.
- Hm ? Co z nim ? - odwrócił się. Akurat teraz musiał. Dziewczyna skierowała swój wzrok na bose stopy.
- Ej a tobie co ? - podszedł bliżej.
-Pokłóciliśmy się. I to ostro. - zaszlochała.
- Uuu... Dziewczyno. No to nieźle. Zazwyczaj jak się z nami kłóci to się nie odzywa przez cały tydzień. - pokręcił głową.
- Powiedz mu, że wróciłam do swojego domu. Gorzej być nie może- wyszła z Hellhouse. Steven chciał za nią pobiec, ale właśnie sobie przypomniał, że jest w samych bokserkach i do tego ta zajebista fryzura. W końcu usnął.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 16

-Ale to na pewno tu ? - zapytał zdyszany mulat. Rose pokiwał głowa na tak. Zapukali do drzwi. Nikt nie otworzył. Okno było otwarte. Weszli nim.
- O mój Boże ! Co wy tu robicie ? - Bolan wypuścił szklankę z ręki. Rozbiła się o kafelki na milion kawałeczków.
- Nie udawaj idioty. Gdzie jest ta mała sadystka ? - -Axl był trochę zdenerwowany.
- Nie wiem o co ci chodzi. - podniósł ręce do góry w geście niewinności. Do salonu weszła ognistowłosa. Była ubrana tylko w bieliznę. Wszyscy mężczyźni, którzy znajdowali się w tym pomieszczeniu popatrzyli na nią.
- Rachel kim oni są ? - schowała się za basistą.
- Too...To są tacy głupi faceci. Nie zwracaj na nich uwagi. Ten, o ten czarny jest gwałcicielem, a ten rudy jest psychicznie chory i może ci nawet wypruć flaki.- wskazał na nich palcem. Przytulił dziewczynę do siebie. Pisnęła przestraszona. Wyrwała się z objęć Bolana i pobiegła do łazienki. Wróciła po chwili. W ubraniu.
- Scotti, kochanie zrób coś. - podeszła do niego. Patrzyła błagalnym wzrokiem.
- Że co !? Przepraszam bardzo, ale czy wy się bawicie w burdel ? Ta w bieliźnie, ten bez żądnej koszuli, tamten się tuli, No ludzie ! - Rudzielec stracił cierpliwość. Spoglądał raz na Hill'a, raz na swoją przybieraną siostrę.
- Rose uspokój się. Oni.... szkoda gadać. To chyba normalne. - brunet podszedł bliżej nieproszonych gości. Slash otworzył usta, ale nic nie powiedział. Zrobił zrezygnowaną minę, mruknął coś pod nosem na wzór " weźcie się wszyscy nawzajem jebcie" i wyszedł z domu. Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- A tej z trwałą co ? Jakieś fochy czy co ? - zapytała "mała sadystka".
- Raczej temu. No idź do niego. Co tak stoisz jak słup soli. Carly kurde. Szukamy cię od miesiąca, ten umiera z tęsknoty do ciebie, a ty mówisz, że masz innego ? Jesteś zwykłą dziwką. Wiesz dużo jest ich na świecie, ale nie spodziewałem się tego po własnej siostrze. Naprawdę, zawiodłaś mnie i to bardzo. Może jeszcze jemu robisz dobrze co ? - próbował nie wpaść w furię. Dopiero teraz sobie uświadomił, że jego kudłaty przyjaciel zniknął.
- Że co ? Gościu co ty pierdolisz ? - wybałuszyła na niego oczy.
- Dla twojej wiadomości dwa miesiące temu nie widziałaś poza nim świata. Trzeba było was od siebie odciągać siłą. - westchnął.
- Bleee.... on jest taki brzydki i obleśny. Te kudły brr... nie gadaj głupot ruda szkapo, pewnie mi wkręcasz. - patrzyła na gitarzystę Skid Row. Hill nic nie mówił. Bacznie przysłuchiwał się ich rozmowie, a raczej kłótni.
- Nie jestem szkapą, rozumiesz ? - podszedł bliżej niej.
- Odsuń się. - pchnęła go do tyłu.
- Nie. Panienka pójdzie ze mną. - złapał ja za rękę. Dziewczyna wyglądała na przerażoną. W tym momencie do salonu wpełznął zaspany Sebastian. Był w piżamie, a na głowie miał taką czapkę do spania.
- Hill, Bolan czy wy zawsze musicie się tak wydzierać ? Wasz mistrz śpi.- przymknął oczy i upił łyk wody stojącej na stole. Raptownie oprzytomniał. - Co tu robi ta wiedźma ? Grzecznie cię proszę, żebyś wypierdalał stad w podskokach ! - przyłożył rękę do skroni. Axl pokazał mu język i przytulił dziewczynę.
- Ona jest moją siostrą więc mogę się z nią spotykać, tak ? - zaśmiał się szyderczo.
- Zostaw ją. Mamy tylko wspólnego ojca. Nie wiem jak oni z tobą w tym hellhous'e wytrzymują. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Oj Sebastianku, braciszku. Nie denerwuj się. Kocham was obojga tak samo. Nie bądź zazdrosny. - puścił Carly i podszedł do Bach'a. Miał szyderczy uśmieszek na twarzy. Blondyn spiorunował go wzrokiem.
- Dobra. O 22:30 macie tu wrócić. Żadnego alkoholu i innych. Jak zobaczę choć jednego sińca czy coś to cię uduszę. Jasne ? - odsunął się. Po 10 minutach wyszli z domu. Ognistowłosa była bardzo wystraszona. Bardzo wystraszona.
- To jak ci się układa z Hill'em ? 0 zapytał.
- Dobrze. Yyy.. jak ty się nazywasz ?- popatrzyła na niego.
- Axl Rose. Wystarczy Axl. - uśmiechnął się szczerze.
- Nooo to... Axl gdzie my idziemy ? Możesz mi wytłumaczyć kim jesteś ? Za bardzo cię nie pamiętam. Sebastian mówił, że mam amnezję.
- Tak. Za 15 minut wszystkiego się dowiesz. - złapał ją za rękę. Wzdrygnęła wystraszona. Po tych kilkunastu minutach byli na Black Street. Na szczęście nikogo tam nie było. Duff, Izzy i Steven poszli do Whiskey A Go Go, a Slash ? Ten pewnie się gdzieś zaszył i rozpacza nad swoją ciotowatością. Poszli do kuchni.
- Miałem ci wyjaśnić kim jestem i co tu robisz, tak ?
- Tak.
- Więc ja jestem Axl, ale to już wiesz. Jesteś moją przyszywaną siostrą. Mamy tego samego ojca. Co do tego, że masz amnezję to nie jestem pewien. Moim zdaniem ten Sebuś coś ci z główką zrobił. Podejdź tu do mnie.- pokiwał ręką. Podeszła do niego. Rose złapał jej twarz w dłonie, popatrzył jej głęboko w oczy, lekko przechylił głowę w prawo, miał lekko uchylone usta. Wyglądał jak by chciał ją pocałować. Carly zakryła mu dłonią usta.
- Nie chcę się całować. - mruknęła przestraszona.
- Nie... Ten skurwysyn cię zahipnotyzował....Trzeba to odkręcić.- usłyszeli jakieś pijackie piosenki i krzyki- Gunsi wracają. Axl pobiegł do łazienki i wrócił z pastą do zębów. Wysmarował ich pastą.
- Co ty robisz ? - zmarszczyła brwi.
- Mamy ospę wietrzną, a to niby jest maść. Chyba, że wolisz być wyściskana przez 4 pijanych facetów. - westchnął. Dziewczyna pokręciła głową. Usłyszeli....

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 15

Dzisiejszy post troszkę w innym stylu pisany. Miałam się trzymać tego, że Slash jest narratorem, ale coś mi teraz nie pasowało z nim... Okej. Miłego czytania. :)
~~~~
Zalecany podkład muzyczny żeby się bardziej wczuć: Dream On
Carly miała wymazaną pamięć. Dzięki jej wspaniałomyślnemu braciszkowi Sebastianowi nie wie kim są jej najbliższe osoby czyli: przyszywany brat Axl, ukochany chłopak Slash ( trochę to dziwnie brzmi :0 ) i przyjaciele: Duff, Steven i Izzy.
Baz i Bolan wmówili jej, że jest narzeczoną Scottiego Hillsa. Gitarzysta za niemała opłata zgodził się poudawać zakochanego.
Ognistowłosa nie ma dostępu do telewizji i prasy. Sebastian robi wszystko żeby tylko nie poznała na nowo Guns N' Roses, twierdząc, że to z miłości do siostry. Wraz z tym niszcząc psychikę Slash'owi.

***

Wszyscy mieszkańcy Hellhouse tęsknią za ta mała sadystką. Chwilowo ich działalność muzyczna została zawieszona na czas nieokreślony. Nie pojawili się na gali rozdania nagród i anulowali trasę z 
Areosmith. Media stwierdziły upadek grupy. Izzy jest z lekka przygnębiony,Axl coraz częściej ma koszmary, ponownie zaczyna cierpieć na bezsenność i depresję, Duff całymi dniami przebywa w Rainbow grając na automatach i pijąc alkohol, Steven nie uśmiecha się, znika gdzieś na całe dni, a ze Slash'em jest najgorzej; znowu sięga po duże ilości narkotyków i alkoholu, prawie nie wychodzi z pokoju, dosyć dużo schudł, ma myśli samobójcze i czasem płacze, zwłaszcza nocą.

***

- Ej, Izzeuszu Stradlinuszu zbudź się. - utleniony blondyn dźgał palcem bruneta w ramię.
- Mamo, nie chcę iść do szkoły. - pomachał ręką w powietrzu. Duff wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Dopiero teraz Izzy obudził się.
- Musimy zrobić " naradę rodzinną ". Przynieś wiadro wody. - podreptał piętro wyżej. Po kilku minutach do salonu przybyli Axl i Steven. Prawie spali na stojąco. Chwilę później McKagan przyprowadził zalanego i zaćpanego na trupa Slash'a. Posadził go na sofie i wziął wiadro od rytmicznego. Oblał lodowatą wodą mulata. Wytrzeźwiał. Zaczął się wydzierać na basistę.
- Zamknij mordę i siadaj na tyłku murzynie. - Axl mrużył oczy. Zamilkli. Kudłaty znów przerwał ciszę.
- Mogę iść do siebie ? - miał strasznie zachrypnięty głos. No cóż, alkohol i narkotyki robi swoje.
- Nie ! Masz tu siedzieć ! yyy... Chłopaki, ile jej tu już nie ma ? - rudy był ostro wkurzony.
- Z miesiąc ? Półtora ? Jakoś tak. - Steven liczył coś na palcach, ale chyba się pogubił.
- Stevuś przytul misia. - Hudson podszedł do blondyna. Perkusista przycisnął go od siebie.
- O nowość. Saul się do mnie przytula. Eii.. skarbie nie płacz. - głaskał go po plecach. Mulat rozpłakał się. Reszta patrzyła na nich wielkimi oczyma.
- A co jak jej nie znajdziemy ? Pewnie ją zgwałcił i... zabił. - chlipał nadal przytulając się do Adlera.
- Znajdziemy ją obiecuję ci.- nerwowo gładził jego włosy.
- Nie wierzę ci. Ona na pewno już mnie nie kocha. - bił pięściami w klatkę piersiową Popcorna łkając. Chwilę później się uspokoił.
- Wiem gdzie mieszka Bolan i Hils. - Axl powiedział niepewnie. Slash puścił blondyna i wziął ramoneskę do ręki.
- Idziemy tam.- złapał Axl'a za nadgarstek.
- No dobra. Jak nie wrócimy za 3 godziny dzwońcie po policję. - wyszli. Po kilkunastu minutach drogi byli pod domem w którym niegdyś mieszkał Scotti i Rachel. Kto wie czy tam jeszcze mieszkają...

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 14

Przez kilka nast. postów będę pisać świat widziany oczami Ukośnika ( czyt. Slash'a )

Rano obok mniej nie było już Carly. Pewnie siedziała na dole z resztą ekipy na dole. Zaraz, zaraz.. GDZIE MÓJ GIBSON ?!?! A dobra jest. Uff... ale kto go ruszał ? O zgrozo, zabiję cię kiedyś Duff. Ubrałem się i  powędrowałem do kuchni. Byli tam wszyscy. Raczej. A gdzie Izzy ? Pewnie znowu ćpa. Ja już nie mogę tak dłużej na niego tak patrzeć jak się stacza. Problem, jego życie niech robi z nim co chce.
- Dzień dobry jaśniepanie. 
- Yyy... co ? - słyszałem głos, ale nie widziałem nikogo. Poczułem jakieś paznokcie wbijające się w moje ramiona. - Carly ?
- Nie. 
- A..Axl ?
- Tak. 
Wystraszyłem się trochę. On może chcieć tego znowu. Obróciłem się o 180 i ujrzałem moją ukochaną. Ulżyło mi.
- Co kłamiesz paskudo ?
- A bo cię kocham. - wpiła się w moje usta. Odwzajemniłem pocałunek.
- Ci się znowu liżą. - skomentował Steven. Carly uśmiechnęła się do niego jak głupi do sera. Ten nie wiedział o co chodzi.
- Jak chcesz to ty też możesz dostać buzi. - puściła mnie i podeszła do blondyna.
- Nie ! albo dobra daj. - popatrzył na mnie. Miałem już mu przyłożyć, ale Wiewióra złapał mnie za nadgarstki.
- Tylko tyle ? Za mało - on się naprawdę zachowuje jak idiota. Poszedłem na balkon. Carly za mną. Czy ona zawsze musi za mną łazić ? Co ja lep na baby jestem ?
- Powiesz mi co ci kurwa jest ? Zazdrosny jesteś czy co ? - i znowu ten temat...
- Żebyś wiedziała. - wyszedłem. Znowu idę nie wiem gdzie, tak jak wtedy kiedy się pokłóciliśmy. Boże, proszę Cię, żebym tylko nie spotkał kogoś kto chce mi dołożyć. Wtedy trafiłem do szpitala. Pamiętam to doskonale, te oczojebne światła, wstręty zapach. Brr... Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. Idę tak i idę. Nawet pieniędzy przy sobie nie mam... Ale mam fajki. To też coś. Zapalę jedną, dwie ewentualnie całą paczkę. Dobra jednego bo nie będę miał na potem. Gdzie ja do cholery jestem ? Podejrzani ci ludzie.
- Ej ty ! Stój !
- Ja ?
- Tak ty. - jakiś facet w czarnym płaszczu i kapeluszu w tym samym kolorze co płaszcz, podbiegł do mnie.
- Czego ?
- Dasz mi ognia ?
- Ta... masz. - dałem mu zapalniczkę i usiadłem na krawężniku. Usiadł koło mnie.
- Ej młody co ci jest ? Masz zapalniczkę.
- Nic takiego. Mieszkam z debilami. Totalnymi debilami. - pokręciłem głową i wziąłem zapalniczkę od faceta. Wyglądał jakoś dziwnie znajomo.
- Uuu... Coś jeszcze nie tak ? Michael jestem. - podaliśmy sobie ręce.
- Saul. Nie.. raczej nie.
- Nie kłam widzę to po twoich oczach.
- To jak jesteś taki zdolny to może powiedz co takiego widzisz ? - ale on jest wkurzający. Rzeczywiście to bardzo dziwna dzielnica.
- Widzę, że jesteś przydołowany, bierzesz tylko czasem, jesteś trzeźwy i masz problemy miłosne.
- Jasnowidz yebany. Ja cię kojarzę tylko nie wiem skąd.- zaśmiałem się. On zdjął kapelusz.
- Teraz kojarzysz ?
- Michael Jackson ?
- Ciii... Tak. Powiesz mi coś więcej o sobie ? - zakrył mi dłonią usta. Czasem fajnie uciec z domu. Nie wierzyłem, że poznałem kogoś takiego jak on.
- Nie. Mam nieciekawe życie. Trzymajmy się tego że jestem zwykłym szarym, który ymmm...
- Gra na gitarze i ma dużo kasy - przerwał mi. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Zakrztusiłem się własną śliną. - Tak panie, Slash ? - dokończył. cicho przeklnąłem pod nosem. Czy ja zawsze muszę się tak rzucać w oczy ?
- Tak. Żadne panie. Jak chcesz to kiedyś wpadnij do nas. Chodź pokażę ci gdzie to jest. - wstałem z krawężnika pociągając za sobą Michela. Nie mówił nic więcej. Szliśmy w milczeniu. Bawiłem się zapalniczką. Taka niezręczna chwila... Po godzinie drogi dotarliśmy na Black Street.
- To tu. - wskazałem na Hellhouse. Odbywała się jakaś wielka impreza. Muzyka, alkohol, panienki... Nie miałem nawet ochoty wracać do domu. Mogę tu zostać nawet cała noc.
- Ładnie. Może w tym tygodniu się jeszcze pojawię. Bywaj ! - odszedł. Patrzyłem na niego tak długo aż nie zniknął za rogiem. Westchnąłem i poszedłem do domu w którym czasem mieszkała Carly. Otworzyła mi ta wariatka Mia. Rzuciła mi się na szyję. A ja że.... Zwykła pseudofanka albo bawi się w odbijanego. W sumie to czemu nie... Hudson co ty gadasz ? Złamiesz jej serce cioto.
- A gdzie Carly ?
- W domu. Wpuścisz mnie ?
- Tak już. Wiesz, że jesteś przystojny ?
- Przestaniesz ?
- Nie. - podeszła bliżej.
- Zostaw mnie. - chciałem ją odsunąć od siebie, ale widać że dziewczyna ma dużo siły.
- Co proszę ? Oh teraz taki potulny jak baranek jesteś tak ? A wcześniej co ? Przecież ty już prawie przeleciałeś wszystkie dziewczyny na ziemi.- rozpinała moją koszulę.
- A co ci do tego ? Zostawisz mnie czy nie ? Ja... mam dziewczynę. Do cholery, przyszedłem po moją gitarę i nic więcej.- złapałem ją za nadgarstki. Nic z tego. Wyrwała się i związała mi ręce paskiem od spodni.
- To twoja dziewczyna ma pecha.Gitara już została sprzedana na allegro.
- Że co ?! Ty..ty... A co jeśli moja dziewczyna jest twoją przyjaciółką ?
- To ma pecha. Teraz jesteś mój. Tylko mój - pocałował mnie. Próbowałem się wyrwać. - Nic z tego kochanie, pracowałam w wojsku. Nie uciekniesz tak szybko. Oj nie.
- Wylądujesz w sądzie.
- Powiedział to facet który ma na pieńku z policją... nic mi nie zrobisz. Nie boję się ciebie. - uderzyła mnie. Ile jeszcze jest na świecie takich kobiet z taką siłą ? Zaczynam się jej bać. I znowu mnie całuje. Gorzej być nie mogło... a jednak mogło. Carly wpadła do mieszkania.
- Saul ? - stanęła w korytarzu jak posąg. Warga jej drżała. Wyglądała jakby płakała. Miała jakiś siniec na czole, rozwaloną wargę, potargane włosy, prawie fioletową szyję, koszulkę we krwi. Szarpałem się dalej. Mia nie dawała za wygraną.
- Nie uciekniesz... Welcome to the hell. - pocałowała mnie znowu.
- Puść. Puść. Kotku, zrób coś ! - nie mogłem na nią patrzeć. Czułem takie nieprzyjemne kłucie w sercu. Była bliska płaczu. Uderzyłem blondynkę. Przewróciła się na podłogę, ale szybko się podniosła. Zdążyłem odskoczyć. Przytuliłem się do niej. Szlochała cicho.
- Nie płacz już. - przytuliłem się mocniej. Popatrzyłem w stronę blondyny. Trzymała pistolet w ręku.
- Oboje zginiecie. Pożegnajcie się z życiem. - wymierzyła w nas.
- Nie zrobisz tego.- wtuliła się mocniej.
- On zginie. Ty zostajesz. Jesteś zwykłym chujem bez uczuć. Ja cię kochasz, a ty kłamiesz, że to twoja dziewczyna i specjalnie się do niej przytulasz. Ona chodzi z Axl'em- zaśmiała się szyderczo.
- Axl mój brat. My jesteśmy razem. Weź sobie ten pieprzony dom ! - wrzasnęła i wyrwała się z moich objęć. Wzięła stertę różnych rzeczy, które leżały na stole i wybiegła z domu. Pobiegłem za nią trzaskając drzwiami. Wołałem ją. Nic. Nie odpowiadała, biegła dalej. Nie nadążałem za nią. Dogoniłem ją prawie że przed domem.
- Kotku. Poczekaj to nie tak. - popatrzyłem jej w oczy.
- To ja przepraszam. Ona... ona chciała cię zabić. Ja... nie... nie....nie... nie wybaczyła bym sobie te..tego. - upuściła wszystko to co trzymała w rękach i przytuliła się do mnie. Zaczęła płakać. Głaskałem ją po plecach i mruczałem Don't Cry. Po kilku minutach uspokoiła się.
-Dziękuję. - cmoknęła mnie w policzek. Otarłem jej łzy. Zebraliśmy z ziemi wszystko to co wypadło z kartonu m.in. komiksy, vinyle, plakaty i więcej takich bzdetów. Podałem jej to pudło. Poszła w stronę parku. Patrzyłem na nią przez dłuższą chwilę. Zacząłem biec. Ona też. Nie mogłem jej dogonić. Potknąłem się o krawężnik i runąłem jak długi w kałużę. Jestem cały w błocie. No super. Świetnie. Gorzej być nie może. Pobiegłem dalej w poszukiwaniu mojej dziewczyny. Zauważyłem ją koło muzycznego. Gadała z Sebastianem. Podszedłem do nich.
- Cześć. - myślałem, że zaraz chyba wypluję płuca. Nienawidzę biegać.
- Ej stary, jak ty mojej siostry pilnujesz ? Cała w siniakach, wystraszona, biega po deszczu. Bijesz ja ? - Baz zachowywał się trochę dziwnie. Wtuliła się w brata.
- Ja... nie... ja bym jej nigdy nie uderzył. - wydyszałem.
- To co to ma być ? I to, to to ooo a to ? - wskazywał na rany dziewczyny.
- Ja.. naprawdę nie wiem. - podniosłem ręce w geście obronnym.
- Oj chyba muszę cię do siebie skonfiskować siostrzyczko. -objął ją ramieniem. Nadal świdrował na mnie tymi niebieskimi paczadłami.
- No co się tak na mnie gapisz ? - wysyczałem przez zęby. Nie lubię jak ktoś tak się na mnie patrzy.
- Ty też lepiej nie wyglądasz. Obdarte spodnie, posklejane brudne włosy, rozwalone trampki. Naprawdę myślałem, ze potrafisz o siebie zadbać a nie... - teraz to mnie wkurzył. Chyba zaraz dostanie po tej pięknej mordce.
- Wyje... upadłem. - westchnąłem i usiadłem na parapecie.
- Zadzwoń jak będziesz chciał. Chyba z naszej trasy nic z tego. Poza tym Scotti złamał nogę. Zabieram moją siostrę do siebie na jakiś tydzień może dłużej. - i tyle ich widziałem. Zniknęli mi z oczu. Czas wracać do domu. Albo nie. No ja pierdole, deszcz. Jak ja nie lubię deszczu. Oj tam oj tam, może się przeziębię. Dobra wracam. Nuciłem Purple Rain. Uwielbiam tą piosenkę.
***
Dobra jestem przed domem. Wchodzić czy nie wchodzić ? Wchodzę. Drzwi były otwarte. No musiała być niezła balanga. Axl spał na podłodze wtulony w Stevena, Izzy na stole z jakimiś dwiema dziewczynami u boku, a Duff ? O tu jest. Kopnąłem go " niechcący". Zawył z bólu. Podniósł się z fotela i mruczał coś pod nosem. Nadepnął wiewiórę na palce. Ten wydarł się na całą dzielnicę. Wpakował palce do ust i jęczał. Obudził wszystkich.
- Axl uspokój się. To tylko palce.- przykucnąłem przy nim
- TYLKO palce ?! Mówi to gitarzysta. Ty nie wiesz jak to jest być nadepniętym przez żyrafę ! - przewrócił mnie. Wstałem szybko i poszedłem do sypialni. Na moim łóżku spały jakieś trzy panienki. Obudziłem je. Zaczęły piszczeć na mój widok. Jedna dorwała moją gitarę i uciekła, druga zemdlała, a ta trzecia zaczęła mnie całować i zdarła ze mnie koszulę razem z moim ukochanym t-shirt'em na którym był nadruk Myszki Miki. Chyba wiadomo czego chciała.
- Przestań mnie macać i WYPIERDALAJ ! - odsunąłem ją od siebie.
- Nie. Kocham cię kocham. Ty będziesz moim mężem ! Pieprz mnie ! Teraz ! - skakała jak jakiś kangur.
- Nie ? - założyłem kraciastą koszulę. Ona przysunęła się bliżej mnie.
- Kochanie zdejmuj to. Czy ty wiesz jaki jesteś seksowny ? Ty masz taki kaloryfer awww... chodź tu zwierzaczku. - znowu zaczęła mnie całować. Teraz nie wytrzymałem. Złapałem ją w pasie i wyrzuciłem za drzwi. Przez jakąś chwilę dobijała się do nich. Kiedy zaprzestała wyciągnąłem na korytarz za nogę tą co zemdlała. Westchnąłem i położyłem się na łóżku. Chyba zapowiada się jakaś następna impreza. Ja tam nie idę. Nie teraz.
***
Usłyszałem czyjeś kroki i huk, następnie " Kurwa ! Ała ! ". No wiadomo, ze to Duff. Przylazł do mnie.
- Hudson niedźwiedziu idziemy do Rainbow ! - wydarł się na pół domu. Machnąłem na niego ręką i rzuciłem butem. Nie trafiłem. Ja to mam cela...
- Idziesz czy nie ? - niecierpliwił się.
- Nie ! - miałem już go dość. Poczułem jakieś łapska na mojej nodze. McKagan ściągnął mnie za nią z łóżka. Pociągnął na korytarz. Normalnie szorowałem nosem po ziemi. Zaczął schodzić po schodach ciągnąć mnie za sobą. Chciałem się wyrwać.
- O nie kochany ja nie będę jeździł brzuchem po schodach ! - biłem pięściami w wykładzinę. Ten zaśmiał się i zbiegł ze schodów nadal trzymając mnie za nogę. Myślałem, że chyba sobie żebra połamałem. Niewyobrażalny ból. Leżałem na kafelkach.
- No Hudson wstawaj. - Izzy przykucnął przy mnie opierając się rękoma o moje plecy.
- Nigdzie nie idę. Jesteście idiotami. Kompletnymi idiotami. Zwłaszcza pan Basista i wiewiórka. - pomachałem ręką w powietrzu. Chyba uderzyłem Stradlina w twarz. Jebać to. Nie raz dostał po mordzie.
- Dobra leż tu. Przyjdź potem. - Wyszli. Zostałem sam. Tak jak zwykle. Totalna olewka, zero pomocy. Czy coś ze mną nie tak ?

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 13

                                                                 Slash
Spała wtulona w Stevena. No myślałam, że mnie zaraz jasny szlag trafi. Wybiegłem z domu. Wpadłem na jakiegoś faceta. Przewróciłem nas.
- Ej młody nie podskakuj ! - uderzył mnie łokciem w brzuch i zaczął obkładać mnie pięściami po twarzy. Jedną ręką trzymał mnie za nadgarstki żebym nie mógł się wyrwać. Szarpałam się i wierzgałem nogami. W pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem stał przede mną jakiś facet w fartuchu.
Pomyślałem: Nosz kurwa, znowu jestem w szpitalu. Nie minął miesiąc, a ja znowu tu jestem.
Na parapecie koło mojego łóżka siedział Axl.
- Rudy co ty tu robisz ?
- Martwię się. Co się z tobą stało ty wiesz jak wyglądasz ? - wyciągnął z kieszeni małe lustereczko i podał mi je.
- Ja pierdole... - przejrzałem się w nim. Miałem podbite oko, rozwalony łuk brwiowy i dolną wargę, zadrapania na żuchwie. Na brzuchu miałem spory opatrunek. Ten koleś musiał mieć nóż. W moich kieszeniach nie było portfela, kluczyków od auta i zapalniczki. Super. Po prostu super. Jeszcze mnie debil pobił.
- Powiesz mi co ty robiłeś ? - świdrował na mnie wzrokiem.
- Pobili mnie i okradli. - westchnąłem i podrapałem się po głowie.
- Jutro cię wypuszczą.
- Fajnie. Możesz już iść. Wiem, że udajesz z tym martwieniem się o mnie.
- Nie udaję. Ale i tak już muszę iść. Jutro po ciebie przyjadę. - wyszedł.
Chwilę później usnąłem.
Następnego dnia obudził mnie Rose. Było około 17. Przespałem chyba z 20 godzin. Nałożyłem jakiś T-shirt ( bo spodnie miałem ) i wyszliśmy. Wypisali mnie. Wróciliśmy do domu. W salonie siedzieli wszyscy. Ognistowłosa rzuciła się na mnie. Odsunąłem ją od siebie i poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku. Była teraz ostatnią osobą którą chce zobaczyć. Leżałem rozmyślając przez około 3 godziny. Czy ja zawsze muszę mieć takiego kurewskiego pecha ? Przylazła tu.
- Powiesz mi o co chodzi ? - usiadła koło mnie.
- Spałaś z Stevenem. Wiedziałem, że jesteś ze mną tylko dla seksu. Naprawdę myślałem, że jesteś inna.
- To nie tak. Ja... Musiał z nim porozmawiać o tych kłótniach i to.. że tak bez żądnego śladu zniknąłeś.
- To dlaczego spałaś uczepiona jego bluzki ?
- Płakałam i .. usnęłam w jego ramionach.
- Nie do końca ci wierzę. - odwróciłem się do niej plecami. Pocałowała mnie. Odwzajemniłem pocałunek.
- Teraz mi wierzysz ?
- Dobra cicho już bądź- pozbawiłem jej koszuli i składałem pocałunki na jej szyi. Chwilę później byliśmy całkiem nadzy. Wszedłem w nią bez uprzedzenia. Jęczała przesłodko. Przegryzała płatek mojego ucha i wbijała mi paznokcie w ramiona. Doszliśmy prawie w tym samym momencie.
- Kocham cię. - szepnęła.
- A myślisz, że ja ciebie nie kocham ?
- Kochasz.
Jakąś godzinę później usnęliśmy wtuleni w siebie.

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 12

Chłopak siedział w kącie i coś tam mruczał pod nosem. Steven podbiegł do niego i przytulił się. Perkusista kocha przytulać zdołowanych i smutnych ludzi.
- Puść mnie - wysyczał przez zęby.
- Dlaczego ? Nic ci nie będzie. - przytulił go jeszcze mocniej.
- Po prostu nie dotykaj mnie jasne ? Co.. co ja mu zrobiłem że.. że mnie zgwałcił ?- odsunął Steva od siebie.
- Nie wiem... Adlerku zostaw tego smutnego chłopca. Musisz z Rose'm pogadać na poważnie.
- Duff ja z nim gadać nie będę a teraz..teraz mi naprawcie te drzwi do kurwy nędzy ! - spiorunował ich wzrokiem i położył się na łóżku ciężko wzdychając. Blondyni jakoś naprawili te drzwi. Na szczęście zawiasy były nie powyrywane. Przymknął oczy. Nie mógł usnąć. Co chwila kręcił się. Czuł ból, nie tyle co fizyczny, ale psychiczny. Nie mógł uwierzyć, ze jego najlepszy przyjaciel którego znał przynajmniej 15 lat zrobił to co zrobił. Kompletnie stracił do niego zaufanie. Po jego policzkach popłynęły pojedyncze łzy.
W pewnym momencie poczuł jakiś przesiąknięty alkoholem oddech na swojej szyi.
- Kim kolwiek jesteś w tej chwili wyjdź stąd i nie dotykaj mnie. - nawet nie odwrócił się, żeby zobaczyć kto to jest. Spodziewał się najgorszego - upitego Williama, któremu nadal mało jego cierpienia.
- Saul... no dobra jak chcesz.
- Carly ? Nie, czekaj. - pomachał ręką w powietrzu żeby wróciła. Ponownie wtuliła się w swojego kudłacza.
- Leż tu ale... ale nie dotykaj mnie proszę. - odsunął się na bezpieczną odległość.
- Kotku co ci jest ? Obraziłeś się ? Masz inną ? - nie wiedziała o co chodzi. Przecież to zawsze on ją zaczepiał.
- Nic z tych rzeczy... po prostu czuję się jak... jak....nooo.. - nie chciał jej mówić co tak naprawdę się wydarzyło.
- Jak co ? - nie rozumiała o co mu chodzi.
- Jak wykorzystana dziwka.
- Że... że... że jak ? Przepraszam... powinnam ... ygh, to ja cię wykorzystuję.
- Nie to nie ty... A-Axl. - obrócił się w jej stronę.
- Niby co ci takiego zrobił ?
- On... zgwałcił mnie. - jego oczy znowu były jak pięć złoty kiedy tylko sobie to przypomniał.
- Że co ?! Co za... za... Ja go kurwa zabiję ! Zabiję ! Gdzie on jest ?!
- Ciszej...proszę. Nie idź tam - złapał ją za nadgarstki. Chciała się wyrwać. Slash przeklął w duchu i pocałował ją. Chciała to odwzajemnić, ale on odsunął się od niej i usiadł na parapecie.
- Możesz  mi powiedzieć co ty odstawiasz ? Najpierw mnie całujesz, a teraz uciekasz jak najdalej.
- Możemy o tym nie rozmawiać ? Nie obraź się, ale muszę pobyć sam.
- A później pobędziesz z psychologiem. - westchnęła, pokazała mu środkowy palec i wyszła na ogród.

***

Slash.
Co ja zrobiłem. Mogłem na nią tak nie naskakiwać ani... ani nie dać się dotknąć. Nie wiem co mi jest, ale od tego bliskiego kontaktu z Axl'em boję się dotyku ludzi. Boję się, ze oni też chcą zrobić to samo. Może Carly ma rację ? Może powinienem iść do tego psychologa ? Zastanowię się. Jedno wiem na pewno; nigdy więcej nie pij i nie bierz niczego od Mr. W. Bayley'a. On.. co go naszło ? Siedział sam u siebie  pokoju, skulony w kącie. Wyglądał tak jak ja teraz. Wystraszony i niechętny do dalszego życia.   Staram się być jak najlepszym kumplem i gitarzystą tego pieprzonego Guns n' Roses a tu... a tu on mnie gwałci. Rozumiem, że ma dużo problemów, ostatnim czasy za dużo pije i bierze, jest chory psychicznie ale... tego bym się po nim nie spodziewał. A może on tylko udawał mojego przyjaciela żeby... żeby to zrobić. Ja.. Ja już nie wiem co robić. 

- Slash, Slash, ej Hudson ! - ktoś się darł nad moim uchem. Bardziej to był skrzek niż krzyknięcie.
- Czego ? - dalej gapiłem się w okno. Ktoś położył lodowatą rękę na moim ramieniu. Obróciłem głowę. Axl.
- No bo ja... - nie dokończył. Dostał ode mnie w nos. Przewrócił się na podłogę. Jaka szkoda, że nie trafił głową w róg komody.
...
Kurwa, Hudson to twój przyjaciel, a nie... raczej były, ale też coś.
- Wypierdalaj stąd w tej sekundzie. - wskazałem palcem na drzwi.
- Chciałem pogadać. Ja.. nie wiem. Nie wiem co ze mną.
- Dobra ale 3 m ode mnie z dala.
- Przepraszam. - wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Czy to są 3 metry ? Nie jasno się wyrażam ?! - byłem ostro wkurwiony. Nie odezwał się słowem tylko przytulił mnie mocno przyciskając do siebie.
- Puść. - nie mogłem go od siebie odczepić. Usłyszałem ciche łkanie. - Rose nie odstawiaj mi tu szopki. Proszę cię nie rycz jak baba. - kiedy usłyszał " jak baba " od razu się od niego odkleił.
- Ja nie chciałem. Byłem pijany i .. brałem wcześniej.
- To ciebie nie usprawiedliwia. Wiesz co ty zrobiłeś ? -wysyczałem przez zęby.
- No nie tak do końca. Duff mi mówił, że cię skrzywdziłem i mam cię przeprosić. - porumieniał. - no nie wiem... biłem cię, gryzłem, czy co ?
- Axl ty mnie zgwałciłeś.
- Że jak ? - stanął jak wryty.
- Najnormalniej w świecie. Zgwałciłeś mnie. Myślisz, że to przyjemne ?  - patrzyłem na niego jak na debila.
- A...ale .. ale.. ale... ja... bo.. yyy... no.. ten.. - nie mógł nic konkretnego powiedzieć.
- No co ?
- Ja już sam nie wiem... powinienem teraz odejść z zespołu.. po tym co ci zrobiłem... ja... dobranoc. - wyszedł z mojej sypialni. Po chwili usłyszałem przeklinanie i trzaskanie szafkami z pokoju obok.  Poszedłem tam. Rose pakował swoje rzeczy do torby. Znaczy się na razie zdążył spakować tylko kilka bandan i parę butów.
- Axl co ty od chuja robisz ?
- Wyjeżdżam.
- Gdzie ?
- Jeszcze nie wiem. Tak wiem, pewnie się teraz śmiejesz w duchu bo uważasz mnie za najgorszego pedofila, gwałciciela, dziwkarza i ćpuna, tak ? To super. Wiesz ? Bo chyba taki jestem.. choć ... choć tego nie chcę. - wrzucał ze złością swoje koszulki do torby. Bez namysłu wyrzuciłem wszystko z torby na podłogę.
- Co ty robisz ? - zmierzył mnie wzrokiem.
- Ty tu zostajesz jasne ? Axl, nie myślę tak o tobie ale.. ale nie mam do ciebie zaufania, rozumiesz ?
- Dlatego wyjeżdżam.
- Nie nigdzie nie jedziesz.
- Ale ty, moja siostra i reszta pojebów... wy... wy mnie zabijecie.
- Idioto ! zostajesz i tyle. Zamknij już ten dziub i włóż to do szafy.
- Dobra, dobra...- prychnął i wrzucił wszystko do szafy.
Wróciłem do siebie. Carly spała. Położyłem się koło niej i przytuliłem. Obudziła się albo.. albo po prostu najnormalniej w świecie tylko udawała, że śpi.
- O przytulać ci się zachciało. O już dzwonić po tego psychologa, tak ? - popatrzyła mi prosto w oczy.
- Przestaniesz ? Nie mogę cie przytulić.
- Przecież godzinę temu uciekałeś ode mnie. - prychnęła.  Jak ona mnie wkurwia ! Co ona odstawia ?
- Uspokój się. - złapałem ją za nadgarstki.
- Idiota. - wyrwała się i położyła się plecami do mnie. Zrobiłem to samo.
- Idiotka.
- Debli.
- Suka
- Chuj
- Kurwa
- Pedofil
- Dziwka
- Skurwysyn
- Zamknij się ! Idę spać na dole pasuje ?!
- Bardzo !- uśmiechnęła się pod nosem i pokazała mi język. Poszedłem na dół, tak jak już wcześniej wspomniałem. Położyłem się na sofie. Kręciłem się pół nocy. Za chuj usnąć nie mogłem. Wkurzało mnie to. W końcu wstałem i poszedłem do kuchni. Wziąłem Whiskey i zacząłem pić. Tak wiem, wiem; alkohol w niczym nie pomoże. Wypaliłem chyba z 3 paczki. Jedną za drugą. Papieros za papierosem. Paczka za paczką. Wróciłem do salonu. Na moje jebane nieszczęście był już tam Izzy.
- Co jest ?
- Nie nic. Widziałeś gdzieś Carly ?
- Na górze
-Dzięki- pobiegłem do sypialni najszybciej jak tylko potrafiłem. Spała wtulona w...

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 11

- Eiii... Miśki jesteście tam ? - za drzwiami stał rudzielec.
- idź otwórz mu- Carly przykryła się bardziej kołdrą i wsadziła głowę pod poduszkę. Chłopak coś tam mruknął pod nosem, wstał, ubrał się i wyszedł z pokoju.
- co jest ? - zmrużył oczy i podparł się ściany.
-jutro mamy koncert, a poza tym dobrze by było jakbyś poszedł na dół się z kimś przywitać.- przykucnął i pogłaskał Whiskey, która plątała się pod jego nogami. Wziął ją na ręce i zeszedł na dół. Hudson za nim.
- Cześć.- popatrzył na bruneta siedzącego na sofie.
- Co byś powiedział na wspólny wypad na podryw, albo na Daniels'a- mierzył go wzrokiem.
- Nie mam ochoty- poszedł w kierunku kuchni. Bolan i Rose wymienili spojrzenia.
- jak to nie masz ochoty ? Hudson co z tobą ?
- Nie chce iść nigdzie i tyle.
- czegoś ty się znowu naćpał ?
- niczego ? po prostu idę gdzieś z kimś.
-nie to nie.

***

- Gotowa ? - do sypialni wszedł Saul.
- Prawie... zapnij mi to cholerstwo ! - Carly mocowła się z trampkami na suwak. Kudłaty zapiął jej buty.
- dziękuję kochanie- pocałowała go namiętnie. Mruknął jak kot. Poszli w kierunku plaży.
- Jak tu pięknie. - westchnęła. Usiedli na skarpie. Zdjęli buty. Ciągle wsypujący piasek do trampków nie jest fajny [ znam ten ból xD ]. Slash wziął ją na ręce i pobiegł do wody. Zatrzymał się kiedy woda sięgała mu do pępka. Wrzucił dziewczynę do wody. Po chwili jakaś ręka pod wodą ściągnęła mu spodnie. Ognistowłosa wynużyła się.
- ha ha. To była zemsta. Ciesz się że masz bokserki. - wpiła się w jego usta.
- chciałem tylko sprawdzić tylko czy potrafisz pływać
- umiem, umiem. - pociągnęła go pod wodę. Po jakichś 15 minutach wyszli na brzeg.
- fajnie ci w prawie prostych włosach.
- nie wkurwiaj mnie. Ociekam słoną wodą i... Zajebistością- patrzył jak Carly kopie w piasku.
- Teraz masz nogi w piasku. Wracajmy już ok ?
- jak sobie pani życzy. - zabrali buty i wrócili do Hellhouse. Na sofie siedzieli wszyscy domownicy i oglądali mecz Fc Barcelona vs. Real Madrit. Raczej wszyscy. A Axl ? Nie było go tam. Poszli do swojej sypialni.
- idziesz ze mną pod prysznic ?
-okej- zarzuciła ma na ramię 2 ręczniki, jego i swoje ubrania.
-wszystko ?
- jeszcze nie. - wyciągnęła z szafki czerwony stanik i zawiesiła go mu na szyi.
- fajny mam naszyjnik... Taki seksowny - zaczęli się śmiać i poszli do łazienki. Rozebrali się i weszli pod prysznic. Zamiast się normalnie kąpać całowali się i tak dalej i tak dalej... Po godzinie byli już na dole i oglądali jakąś komedię z resztą zespołu. Prócz Axla.
- idę zobaczyć co z rudym. - kudłaty podreptał na górę. Wszedł do pokoju wokalisty. Rudzielec siedział w kącie z poduszką na kolanach i cicho szlochał.
- Axl co się stało ? - mulat przyklęknął przy płaczącym przyjacielu.
- Erin... Ona... Umarła. - przytulił się do Hudsona.
- Sa.. Saul mogę cię o coś zapytać ? - nigdy nie mòwił do niego po imieniu.
- Tak. - usiadł koło niego.
- co byś zrobił gdybyś powiedział że cię kocham ?
- Rudy... Uspokój się. Masz pij. - podsunął mu pod nos nightraina. Zaczęło się picie. 2 butelki później Slash już ledwo co kontaktował. Rose skorzystał z okazji. Dał Kudłatemu jakieś kolorowe tabletki. Zażył je. Rudy ułożył go na łòżku i zdarł z niego ciuchy. Na ustach zawiązał mu bandanę żeby się nie darł. Nadgarstki również mu związał. Pewnym ruchem wszedł w niego. Chłopak krzyczał coś zdławionym głosem. Rzucał się, ale Axlowi to w niczym nie przeszkadzało. Rozkoszował się krzykami Hudsona. W pewnym momencie sam głośno jęknął. Ktoś musał go usłyszeć. Drzwi otworzyły się. Do pokoju wpadli Steven z Duffem. Odciągnęli rudzielca od mulata. Pobili go. Tak właśnie, pobili przyjaciela. On stracił przytomność. Duff przeniósł go do łazienki i ułożył go w wannie. Wrócił do pokoju wokalisty-psychopaty.
- ff po uż i o zać - Slash starał się coś powiedzieć. Mocował się z bandaną na nadgarstkach. Blondyni uwolnili go z uścisku Rose'owych kolorowych szmatek. Chłopak ubrał się. Wybiegł z pomieszczenia i zamknął się w swoim pokoju.
- Hudson otwieraj ! - Duff szarpał za klamkę. Wyważyli drzwi...

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 10

Wróciła do domu. Na kanapie spała Mia. Obudziła się.
- Carly ? -zapaliła światło.
- tak wróciłam do domu. -" usiadła koło niej.
- Co ci jest ? - popatrzyła na zapłakaną twarz przyjaciółki.
- Nie ważne.- podkuliła nogi pod brodę. Blondyna spiorunowała ją wzrokiem.
- no dobra, pokłóciłam się z chłopakiem. - przyznała rniechętnie.
- Jutro masz z nim pogadać- pokręciła głową.
- wiem, wiem.- poszła do sypialni. Około 11 obudziła się. Mia już nie spała. Siedziała w kuchni i popijała kawę.
- to co idziesz do tego faceta ?
- Tak, pa- poszła w kierunku Hellhouse. Zapukała. Otworzył Steven.
- hej jest Saul w domu ?- zapytała niepewnie.
- nie gdzieś wyszedł z Axlem i Duffem. Pomożesz mi z czymś ? - uśmiechnął się.
- ok a w czym ? - weszła do środka.
- z tortem bo Duff ma urodziny.- poszliśmy do kuchni. Zajęliśmy się pieczeniem ciasta. Po godzinie skończyli. Do domu wpadł Duff.
- wszystkiego najlepszego z okazji 22 urodzin. - przytulił ich.
-a gdzie Slash i Axl ?- zapytał Steven.
- Jeeesteeeeśmy ! - wydarł się rudy. Mulat prawie wisiał na ramieniu wokalisty. Był zalany w trzy dupy.
- super cieszę się. - dziewczyna była wściekła.
- A...a.. Co to jest ?- Hudson popatrzył na nią.
- raczej kto debilu.- perkusista pokręcił głową i zaprowadził chłopaka do łóżka.
- zostaw mnie pudlu !- wyrwał się z uścisku Adlera. Majaczył trochę. Stracił stracił przytomność.
- Carly chodź na górę, szybko !- zawołał wystraszony. Przyszła.
- co jest ?- zapytała zdezorientowana.
-zemdlał mi. Co mam zrobić ? - podrapał się po głowie. Podeszła do nieprzytomnego chłopaka i przyłożyła ucho do jego klatki piersiowej. Serce biło. Podniosła mu nogi do góry.
- co ty robisz ? -zdziwił się. -bądź cicho i trzymaj te nogi w takiej pozycji.- blondyn zrobił to co kazała. Sama podniosła też jego ręce tak samo jak nogi.
- i co ? Bawić ci się zachciało ? - pokręcił głową. Po niedługiej chwili mulat się ocknął. Puścili jego kończyny.
- co ja tu robię ? - otworzył oczy.
- trzeba było tyle nie pić idioto. - Steven zostawił ich samych.
- Carly bo ja...yyy- podniósł się do pozycji siedzącej.
- już nic nie mów. - westchnęła i przyssała się do jego ust. Chciał przerwać pocałunek, ale po chwili uległ.
-brakowało mi ciebie- przytuliła się.
- a myślisz że mnie nie ? Przepraszam.- kreślił koła na jej plecach.
- już dobrze. - uśmiechnęła się.
- a co powiesz na to żeby bardziej się pogodzić ? - popatrzył jej w oczy.
- a wiesz że się zgodzę ? - wstała i zamknęła drzwi na klucz. Uśmiechał się jak głupek.
-a co cię tak cieszy ? - ponownie się przytuliła.
- ty - mruknął i wsunął ręce pod jej t-shirt.
- kocham cię.- Rozpięła mu koszulę.
- a myślisz że ja nie ? - udawał oburzona minę.
- wiem że ty też ale chciałam mieć pewność. - uśmiechała się. Jej bluzka poszła w ślady koszuli, a za nimi reszta ich ubrań. Zostali w samej bieliźnie. Kudłaty siedział na niej okrakiem.
- a teraz się nad tobą poznęcam..

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 8

Rudy co chwilę zamykał i otwierał usta.
- Axl co ty odpierdalasz? Rybą jesteś czy co? - mruknął utleniony blondyn.
- No bo.. bo.. bo.. bo... nie wiem sam.. bo.. - jąkał się okropnie.Podciągnął nogi pod brodę i oplótł je rękoma chowając głowę między kolana. Drżał.
- Ej co ci jest? Rose...opanuj się. - Duff podszedł do roztrzęsionego chłopaka.
- Daj.. mi wody.. z... z kranu- jęknął.
- Że co ? - zadziwił się.
- Wody daj. - powiedział ponownie wyciągając jakieś tabletki z kieszeni po czym wsadził je sobie do ust.
Wysoki blondyn podał mu szklankę napełnioną kranówką.
- No chyba nie ćpaj teraz. Poza tym jak ty możesz pić wodę z kranu? - warknął na niego oparłszy się o ścianę.
- Do ćpania woda nie potrzebna być. Jak byś używał mózgu to może byś wiedział że to są tabletki na uspokojenie czy coś w tym stylu ale nie. Duff nigdy nie pomyśli zanim powie. - przyznał Izzy ze stoickim spokojem w głosie.
- Chcę... chcę umrzeć. Tu i teraz Stev zabij mnie... On.. on umiera chcę być z nim. - zaszlochał.
- Marchewa co ty pierdolisz? Kto umiera? - pilotował się nad nim perkusista.
- Slash. - wstał i poszedł do kuchni. Pozostali 3 mężczyźni osłupieli.
- Jak to Hudson umiera? Jeszcze wczoraj czuł się super. - wycedził Izzy.
- Przedawkował. Jest w szpitalu. Niby kontaktuje, rozmawiałem z nim chwilę , ale wygląda jak nieboszczyk. - wyjął Danielsa z szafki.
- On nie umrze. Ja to wiem, a picie ci w tym nie pomoże. Axl uspokój się już. - skomentował Steven.
- Wiem, że nie pomoże. - popatrzył jeszcze chwilę na rudawy trunek, schował go z powrotem do szafki. - Chyba nam się zespół rozwala. - westchnął wchodząc po schodach. Poszedł do siebie.
- Coś się stało? - ognistowłosa odeszła od lusterka.
- Nie nic takiego. - zbył ją ruchem ręki. Rzucił się z impetem na swoje wyrko i jęknął cicho bo uderzył nadgarstkiem w szafkę nocną. Mruczał coś tam pod nosem prawie niesłyszalnie.
- Axl - zawołała. On nic. - Axl. - tym razem trochę głośniej. Nadal cisza. - Axl ! - prawie, że krzyknęła.
- Co? - mruknął w poduszkę.
- Co ci jest? Nie udawaj że jest zajebiście. - położyła mu rękę na ramieniu.
- Nic mi nie jest. - kłamał dalej. Obróciła go na plecy i popatrzyła mu głęboko w oczy.
- Nie będę się z tobą jebać, zapomnij. Idź z tym do Duff'a. - odepchnął ją od siebie. Panna May zrobiła zdziwioną minę.
- Nie chcę się z tobą kochać głupku. Powiedz co ci jest. Przestań kłamać proszę. - pogłaskała go po ognisto-rudych włosach.
- Martwię się.- przymrużył oczy i westchnął. - Bardzo. Bardzo. - dodał.
- Zobaczysz wyjdzie z tego. Nie martw się już. - uśmiechnęła się.
- Ale ja go kocham - jęknął. Jego siostra osłupiała i wybałuszyła na niego oczy - Jak przyjaciela. - zamknął oczy.
- Teraz to lepiej brzmi - zdjęła mu bandanę z głowy.
- Moje! - rzucił się na nią, lekko przygniatając swoim ciężarem. Śmiali się.
- No i kto tu kogo chce gwałcić. Bandana od teraz jest moja - pokazała mu język.
- Oddaj paskudo. Ja cię nie gwałcę tylko... leżę na tobie - zachichotał.
- Za lekki to pan Rose nie jest. - rzuciła bandaną na komodę.
- Dobra, dobra. Ważysz 10 kilo mniej ode mnie. - udawał, że jest obrażony.
- Za chudy jesteś - przekręciła się na brzuch.
- Zdecyduj się to w końcu gruby czy chudy? - pokręcił głową.
- Szkielet sam i rude włosy. - przymknęła oczy.
- Chodź spać. - zaproponował.
- Mhm.
Carly prawie już spała. Axl położył się koło niej i sam usnął. Następnego dnia obudził ich trzask garnków i patelni oraz krzyk Stevena. Rudy szybko pobiegł do kuchni. Zastał tam Stevena i różne przedmioty na ziemi. Will zaczął się śmiać.
- Co ty odpierdalasz blondynku? - podrapał się po głowie.
- To mnie napadło. Wszystko z szafki wypadło. - dławił się śmiechem.
Pozbierali przeróżne przedmioty z ziemi i z powrotem włożyli je do szafki kuchennej. Usłyszeli trzask drzwi. Kto mógł wchodzić do ich domu o godzinie 9? Przecież wszyscy byli oprócz... oprócz.. Slasha.
- Saul ?- Axl zapytał niepewnie.
- Nie, Jimi Hendrix przerwał swój wieczny sen i postanowił wpaść do tej oto Różyczki na szklankę Danielsa - powiedział sarkazmem.
Rudzielec rzucił mu się na szyję.
- Tęskniłem Myślałem że umrzesz! - zaskrzeczał. Nastała niezręczna cisza.
- Ej zaraz, zaraz... przecież ty straciłeś pamięć. - oburzył się i wypuścił mulata z uścisku.
- I ty mi uwierzyłeś? - zaśmiał się i rzucił się na sofę.
- Tak - przyznał się. Steven przyniósł rudawy trunek z kuchni. - Pijesz? - pomachał butelką Hudsonowi przed nosem.
- Nie. - mina mu zrzedła. Po chwili namysłu Steven odezwał się ponownie.
- Tego jeszcze nie słyszałem w twoim wykonaniu. - usiadł koło nich.
- Mam wytrzymać miesiąc bez picia, palenia, a o braniu to już nawet nie wspominał. - westchnął.
- Biedactwo - Will ponownie go przytulił.
- Zmieniłeś orientację seksualną czy co że się tak tulisz? - warknął.
- Nie. - skulił się w rogu sofy.Kudłaty poszedł do swojej sypialni. Wziął gitarę i zaczął grać. Po kilku minutach jakiś cichy głosik zapytał: - mogę wejść ? - ten głosik był z lekka wystraszony. Na pewno należał do kobiety, a takowa mieszkała tu tylko jedna.
- Tak - odłożył gitarę na parapet i usiadł na biurku. Dziewczyna podeszła do niego.
- Możemy porozmawiać? Chciała to zrobić w niedzielę, ale się zaćpałeś - złapała go za rękę i bawiła się palcami chłopaka.
- Co zrobić? - uśmiechnął się łobuzersko. Jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie.
- Zboczeńcu - zaśmiała się. - Miałam z tobą w niedzielę pogadać. - dodała.
- Ta druga opcja też mi pasuje. - przyciągnął ją bliżej do siebie i przytulił.
- Mogę cię o coś zapytać? - odgarnęła mu włosy z twarzy. Pokiwał głową na tak.
- Saul, kochasz mnie? - głos jej zadrżał. Pocałował ją namiętnie.
- Chyba znasz odpowiedź. - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
- Nie. - przytuliła się mocniej.
- Kocham cię jak szalony nie widzisz tego? - westchnął. Carly nic się nie odezwała. Tylko słuchała bicia jego serca.
- Odpowiesz mi na pytanie? - zniecierpliwił się.
- Nie. Ja też cię kocham - musnęła jego policzek ustami.
- Co się dzieje z Axl'em? - zszedł z biurka.
- Nie wiem chyba znowu coś bierze. Czy my? - uwolniła go z uścisku.
- Znowu będzie to samo. Wykończy się kiedyś chłopaczyna... Chyba...chyba tak. Jeśli tylko chcesz. - pocałował ją delikatnie.
- Chcę. Jak najbardziej. To teraz masz oficjalnie dziewczynę. A co Rose'm? - mruknęła jak kot.
- Powiem ci potem.
Rozejrzał się po pokoju. Panny May tam nie było. Po kilku sekundach wróciła ze sterta ubrań, szkicownikiem i poduszką.
- Przeprowadzam się.- zaśmiała się.
- Nie mam nic przeciwko - otworzył jej szafę.
- Dziękuję - cmoknęła go w policzek i rzuciła się na łóżko.
- I co teraz? - położył się koło niej.
- Nie wiem. - przytuliła się, po czym zamknęła oczy.
Pomyślał :  Kurwa, dziewczyno czy ty zawsze musisz tak szybko usypiać? A miało być tak pięknie. Po 10 minutach usłyszał ciche śpisz? 
- Nie śpię, a ty? - mruknął.
- Też nie - podniosła się i usiadła na nim okrakiem.
- Co masz na myśli? - podparł się na łokciach.
- Nie wiem jeszcze - uśmiechnęła się.
Odwzajemnił uśmiech. Miziała go opuszkami po brzuchu.
- Mruczysz jak kot - pogłaskała go po burzy loków.
- Jestem kotem. Twoim kotem. - nadal się uśmiechał.
- Kotek zadowolony? - zapytała.
- Nie całkiem - jego oczy znów zabłyszczały. Zaczęła go całować namiętnie. Po kilku minutach zaprzestała.
- A teraz? - położyła głowę na jego ramieniu.
- Powiedzmy - jego ręce powędrowały pod jej koszulkę.
- Do czego zmierzasz? - westchnęła.
- Przekonasz się. - rozpiął jej stanik. Usłyszeli czyjeś kroki po schodach, były coraz bliżej. Drzwi otworzyły się.
- Próba jest. Za 3 godziny mamy koncert. - oznajmił Izzy. - No wstawać. Hudson idziemy - dodał.
Carly przeturlała się na bok. Kudłaty coś jej szepnął na ucho i wyszedł razem z Izzy'm. Dwie godziny później w salonie wydzierał się Steven
- Jedziemy lenie patentowane! Za minutę widzę was tu wszystkich. Carly też! - był zdenerwowany.
- Zara! - z łazienki było słychać skrzek wokalisty i cichy huk. Przekleństwa. Z łazienki wydobywały się przekleństwa.
- Rose wyłaź co ty tam jeszcze robisz?! - perkusista zadudnił w drzwi od łazienki.
- Maluję się kurwa. - powiedział sarkastycznie.
Kika minut później łaskawie wyszedł ze swojej "jaskini piękności".
- Jestem. Wyglądam jak ósmy cud świata? - zaśmiał się.
- Idziemy paskudo. Dłużej się nie da skakać przed lustrem nie? - warknął Duff.
Wyszli z domu i zapakowali się razem ze sprzętami do czarnego vana.
- Daj kluczyki. - Saul podszedł do Izzy'ego.
- No chyba żartujesz. Ty jeździć nie potrafisz. W promilu 3 kilometrów łamiesz 20 przepisów. - zakpił Stradlin.
- A widzisz kogoś trzeźwego, ciulu? Sam wyglądasz jak siedem nieszczęść. - pokazał mu język.
Dał mu niechętnie kluczyki.
- Rozwal mi auto nie żyjesz - warknął.
Pół godziny później byli na wielkim stadionie. O 18 rozpoczął się koncert. Zaczęli od Welcome to the jungle później Sweet Child O' Mine. Carly siedziała za kulisami i przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem. Duff był tak nachlany, że ledwo się trzymał na nogach, ale dzielnie grał. Izzy był jakiś wściekły. Pewnie znowu coś ćpał. Steven miał zaciesz. To u niego normalne jak gra. Axl skakał po scenie jak małpa, śpiewając, a raczej skrzecząc. A Hudson? On był jakoś dziwnie trzeźwy. Nic nie pił. O dziwo nie palił. Co chwilę spoglądał na ognistowłosą. Impreza skończyła się koło 23. Gunsi wrócili za kulisy.
- Cioto, co chwile ci się chwyty myliły - warknął Axl.
- Nie twój problem zajmij się skrzeczeniem do mikrofonu. Mam zły dzień. - mulat trzepnął go dłonią w głowę. Carly podbiegła do niego.
- Było super - wtuliła się w niego.
- Przesadzasz - cmokną ją w usta i objął w pasie.
- Może wrócimy do domu? Nie mam już siły dla tych przygłupów. - mruknęła.
- Jak tylko chcesz - uśmiechnął się.
Wyszli tylnym wyjściem. Padał deszcz.
- Dziękuję - panna May uśmiechnęła się kiedy dostała od chłopaka jego bluzę. - Pachnie tobą - dodała.
15 minut później byli w domu.
- Wiesz. Kocham cię - weszli do domu.
- Też cię kocham. Zapalisz ze mną? - wyjęła z kieszeni papierosy.
- Nie. Przepraszam, ale nie - pogłaskał ją po głowie i zdjął buty.
Wzruszyła ramionami i zaciągnęła się dymem nikotynowym.
- Może się napijemy za udany koncert. Co ty na to ? - poszła do kuchni i usiadła na blacie.
- Jakoś nie mam ochoty - oparł się o ścianę.
- Hm... a może... nie mam pomysłu - odparła zrezygnowana.
- Ja mam wspaniały pomysł. Chodź. - poszedł na górę do pokoju. Ognistowłosa pobiegła za nim.
- Tak myślałam. Chyba muszę się zgodzić. - uśmiechała się łobuzersko. Bawiła się guzikami jego koszuli. Po pewnym czasie je rozpięła...