poniedziałek, 31 grudnia 2012

Don't Cry

Nie placzcie koteczki. Od nowego roku zacznę nowe opowiadanie. Trochę więcej metalliki, ale gunsi też będą. Ktoś się zgłasza na postacie ? Albo co wy na to żebym pisała na raz dwa opowiadania ? Udanego sylwka. Piszcie co o tym myślicie.

Happy New Year życzy Steven Popcorn Adler i reszta bohaterów oraz autorka Niko Rose.

Rozdział 37. Cause nothin' last forever.

Axl podszedł do swojej siostry. Jego oczy zmieniły kolor z zielonego na krwistoczerwony. Przemówił szatańskim głosem z piekła rodem.
- Zginiesz marnie. - podrapał ją po szyi. Poczuła jakby ją oparzył. Pobladła. Bała się go. Do pokoju wpadł Duff i zapalił światło.
- Co to było ? - blondyn popatrzył na Axla i Carly. Pojawiła się Sam. Ta czarnowłosa kobieta która prześladuje rudego. Zaśmiała się piekielnie.
- Zginiesz. Dziewczyno umrzesz. - rozpłynęła się w powietrzu. Ogniostowłosa wróciła do domu. Slash przyszedł do nich na swoją zmianę. Kirk już na nią czekał. O dziwo przyszedł też jej odwieczny wróg pan Hetfield. Opowiedziała im wszystko o tej dziwnej postaci. Przytulili ją. Popłakała się. Zadzwonił Izzy.
Powiedział, że Axl zabił Karen. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Za tydzień bedzie pogrzeb.

***

Kilka miesięcy póżniej.

Rose odebrał sobie zycie zaraz po zabiciu swojej narzeczonej. Wszyscy byli zrozpaczeni. Mieli wiele koszmarów. Żyli w strachu przed jutrem. Aktualnie wszyscy byli w szpitalu. Na porodówce. Nie chcieli wpuścić nikogo na salę. Nawet Slasha. Po jakimś czasie wyszła położnicza. Wyglądala trochę jak ta Sam. Powiedziała, że ognistowłosa zmarła przy porodzie. Miała problemy z sercem. Wszyscy posmutnieli. Slash wybiegł ze szpitala. Blay go śledziła. Udał się do swojego domu. Nie wiadomo jakim cudem zastał tam Roberta. Siedział na sofie i popijał whiskey. Była też tam Sam. Piła razem z nim. Slash trochę pobladł. Samantha złapała go za koszulkę i przyciągnęła do siebie. Zesztywniał.Zaczeła go drapać do krwi. Zadrapała mu cały brzuch i policzek. Z jego oczu kapała krew. Brunetka wyjeła pistolet z kieszeni. Strzeliła mu w serce. Padł na ziemię. Ciężko dychał. Czuł straszliwy ból. Koło niego była wielka kałuża krwi. Po niecałej godzinie wykrwawił się. Samantha poszła dlaej zabijać. Zamordowała pół Londynu...

Przepraszam, że tak krótko.. Popłakałam się. Rozdział kończącu. Już niedługo nowe opowiadanie... Przepraszam.. nic nie powiem... To zbyt trudne. The end.

 Niko Rose.

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 36

Po tym strasznym zdarzeniu do domu Gunsów przybyła Carly. Zaroponowała wizytę u egzorcysty. Axl się nie zgodził. Cały cza był blady jak trup, a jego głos stał się strasznie zachrypnięty i trochę niższy. Czyżby mutacja ? Nie w tym wieku. Napewno. To można wykluczyć. Chłopak jest cały czas zmęczony, śpi po dwadzieścia godzin na dobę, mało je i prawie nie wstaje z łóżka. Izzy zaobserwował, że oczy Williama święcą w ciemności. Niemal biją światłem jak małe zielone latareczki. Axl zachowuje się strasznie dziwnie. Często wrzeszczy przez sen. Domownicy czuwają przy nim na zmianę. Carly i Slash są tam prawie codziennie. Też chcą pomóc bratu ognistowłosej. Najgorsze w tym, że żaden lekarz nie potrafi zdiagnozować co mu jest. Od tego dnia kiedy wrócił do domu z atakiem astmy płacze krwią. Nie normanymi łzami tylko krwią. Mówi, że odczuwa wielki ból. Odwołali już 15 koncertów. Wszyscy martwią się o rudzielca. To już nie ten sam Axl. Czasem odwiedzał ich Page- przyjaciel z młodości Rose'a.


***

Perspektywa Carly.
Jestem zrozpaczona. Czuję się jak w jakimś horrorze. Mojego kochanego brata dopadają jakieś niewyjaśnione zjawiska paranormalne, straciłam pracę, pieniądze się kończą, jestem w ciąży z Robertem i ukrywam to przed Saulem no i oczywiście zdechł nam kot. Badne kociątko. Biedna ja. Biedny Billy. Biedny Slash. Biedna Karen. Biedni gunsi. Biedny Robert. Nie, nie, nie. Robert to dopiero będzie biedny jak mi alimenty będzie płacić. Nie ważne. Po prostu tylko umkierać, nie żyć. Okropnie. To się chyba nigdy nie ułoży. Nie widuję się prawie z Saulem. On wraca do domu od Axla, ja wychodzę do niego. I to już tak 3 tydzień. Jak ja jestem w domu coraz częściej nawiedza mnie Kirk. Oczywiście pomysł Slasha i Stevena. Nie wiem co mo strzeliło do tego loczkowatego mózgu, ale pozwolił mi na seks ze swoim bratem. Przecież zawsze jeden o drugiego zazdrosny i pamiętam jak pewnego czasu chciwli się normalnie o mnie pozabijać. Nie ważne. Rozwaliłam trzy gibsony. Chciałam żeby Slash był zły na mnie, a on nic. Oaza spokoju. Męczy mnie już takie życie. Niby to niecały miesiąc, a ja się czuję jakbym go wieki nie widziała. Strasznie mi go brak. Jego brat to nie to samo. On jest za grzeczny.

***

Dzisiaj jak co noc byłam u nich. Usłyszałam głośny wrzask Karen dobiegający z sypialni mojego rudzielca. Wbiegłam do pomieszczenia. Rudy nie spał. Zielone tęczówki były wyżej niż łóżko czyli stał. Zapaliłam światło. Trzymał nòż przy gardle swojej dziewczyny. Zasyczał na mnie niczym wąż i wskoczył pod kołdrę. Karen wybiegła z pomieszczenia jak oparzona. Zabrałam Axlowi nóż i lekko uderzyłam go w czoło które wystawało zza kołdry. Zgasiłam światło. Zobaczyłam dwa światełka o krztałcie oczu. Po chwilo ujrzałam zielone tęczówki. Zaraz, zaraz. Czy jak zapaliłam światło to zniknęły mu źrenice i tęczówki. Coś tu nie tak. Podniósł się do pozycji siedzącej. Serce podjechało mi do gardła Axl wstał z łóżka i...


sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 35

W domu reszty zespołu
Wszyscy byli zajęci sobą. Duff czytał swoje kochane komiksy, Steven coś gotował, Izzy grał na gitarze u siebie a, Axl nadal siedział w szafie i miał focha na Karen. Ona gdzieś wyszła. Rudy śpiewał coś o nieszczęśliwej miłości. Śpiewająca szafa to nie jest codzienny widok. Kiedy Duff przechodził obok tej szafy zaczął drzeć się ze strachu. Prawie jak mała dziewczynka. Drzwiczki się otworzyły i wychyliły się zza nich rude włosy. Następnie zielone świecące oczy. Blondyn zaczął jeszcze bardziej krzyczeć. Alx śmiał się z niego.
- A-axl.. to ty ? - zapytał niepewnie.
- Hahaha ! McKagan popuściłeś ! -zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Basista spłonął rumieńcem i poszedł do łazienki. Rudy wyszedł z domu. Sam nie wiedział po co. Powiedzmy, że po południowy spacer. Zaczepiała go jakaś dziewczyna. Poszedł do parku i karmił kaczki.
- Rose, Rose... znam całą prawdę. - powiedział jakiś tajemniczy głos zza krzaków. Axl rozejrzał się. Nic nie zauważył. Coś go zaatakowało od tyłu i powaliło na trawę. To była jakaś czarnowłosa dziewczyna. Rudy wystraszył się trochę. Szarpał się trochę. Nic nie wskórał bo dziewczyna była o wiele silniejsza.
- Kim ty jesteś ? - zapytał drżącym głosem.
- Twoją przyszłością. - drapnęła go po policzku, piekielnie się zaśmiała i jakby rozpłynęła się w powietrzu. Axl spieprzał sprintem do domu. O mało co, a by go tir przejechał. Zatrzasnął za sobą drzwi, osunął się na podłogę i próbował uspokoić oddech. Zaczął się dusić i kaszleć. Nie mógł złapać oddechu. Znalazł inhalator w kieszeni.
- Rudy wstawaj z podłogi. - Steven słyszał chłopaka i podniósł go. Wokalista gunsów chwiał się. Opadł na Adlera. Ten wziął go na ręce i zaniósł do jego sypialni. Chłopak był półprzytomny. Majaczył coś. Kurczowo trzymał Steva za rękę. Cały czas słyszał ten piekielny śmiech. Był ostro wystraszony. Do sypialni weszła Karen.
- Kochanie co ci jest ? -usiadła obok niego. Axl nie potrafił powiedzieć. Tylko bełkotał. - Opiłeś się ? Axl słońce, co ci jest ? - popatrzyła z zaciekawieniem na niego. Pomachał ręką w powietrzu i dalej coś bełkotał. Nie zrozumiała nic. Zobaczyła czy nie ma gorączki. Miał trochę ciepławe czoło. Do ich sypialni wkroczyła ta dziwna postać. Axl zemdlał.
- Rozwale wam życie ! Zniszcze ! Skopię tyłki ! Powpędzam w choroby ! Mvahahaha ! - rozpłynęła się w powietrzu. Karen zawołała Stevena żeby przyniósł wiadro zimnej wody. Oblali nią rudego. Od razu jak się ocucił to wyrwał blondynowi wiadro z rąk. Rzygał krwią. Okropny widok. Odstawił wiadro na podłogę i bezsilnie opadł na łóżko. Był okropnie blady. Bledszy od białej pościeli. Wzdychał co trochę. Ciężko oddychał. Karen i Steven patrzyli na niego z przerażeniem.
- Billy powiedz coś, proszę. - dziewczyna złapała go za rękę. Nie miał pulsu. Wybełkotał coś niezrozumiałego. Steven poszedł zadzwonić po lekarza. Karen cały czas go obserwowała. Była bliska płaczu. Przyłożyła ucho do jego klatki piersiowej. Naliczyła, że jego serce bije 10 razy na minutę. Miał drgawki. Lekarz przyjechał. Zbadał go. Był w szoku. Powiedział, że nigdy nie widział czegoś takiego. Pobrał mu krew. Była koloru czarnego i miała konsystencję żelu. Z jego oczu zaczęła kapać krew. Miał całą twarz we krwi. Doktor też był wielce przerażony. Nie wiedział jak mu pomóc. Po raz kolejny pojawiła się ta kobieta. Drapnęła go do krwi na brzuchu i zniknęła. Axl wydarł się. Jego wrzask było słychać pewnie 3 dzielnice dalej. Pobiegł do łazienki. Zobaczył swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak z horroru. Znów wrzasnął. Tym razem jeszcze głośniej. Karen do niego podbiegła i mocno przytuliła. Bała się o niego i o siebie. Nie wiadomo co teraz się stanie.
- Karen... Karen... Karen diabły ! Jestem w piekle ! -wykrzyknął.
- Jesteśmy w Londynie nie w piekle. Jakie diabły ?- popatrzyła w jego zakrwawione oczy.
- Diabły. Wszędzie widzę diabły. - z jego oczu krew zaczęła jeszcze szybciej wypływać i dostał straszych drgawek. Szlochał głośno. Wcisnął swoją twarz w mostek dziewczyny.
- Axl, Billy... Spróbój przestać płakać. Możesz się wykrwawić. Jestem przey tobie. Obronię cię. Proszę nie płacz. - Była bliska płaczu. Nie mogła płakać. Axl zawył piekielnie. Niecałą minutę później przestał "Płakać krwią". Przygryzł mocno wargę. Ognistowłosa obmyła mu ostrożnie twarz. Cały czas był bardzo blady. Położyła go spać. Poprosiła Izzego żeby z nim posiedział.

Tak wiem to nie Hallowen żeby was straszyć, ale miałam ochotę na coś przerażającego z nutką ochydy. No, no, nopani majonezie kielecki. Witamy w opowiadaniu. Jestę Sadystkę. Bonus:



Wyobrażacie sobie Axl'a zaryczanego krwią ?

piątek, 28 grudnia 2012

Sorry nie mogę spać...

...i się nudzę. Muszę się wam pochwalić nowymi fotkami z Tumbrla i powiedzieć wam, że posiadam na komputerze zdjęcie na którym Sebastian Bach robi sobie sweet focie w kiblu .__. Jak wy możecie to i my metale i punki możemy. Sebuś rozjebał system. [ piszę z telefonu ] Hmm... Dobra. Faza na Robercika nadal trwa. Dam wam moje zdjęcie. Zakręciłam sobie włosy lokówką i biegałam po całym domu krzycą " Jestem Robertem ! Robertem Palantem !". Myślałam, że jestem sama w domu. Myliłam się. W domu był ojczym. Dlaczego on też musi być Robert ?! Moja mina jak go zobaczyłam w kuchni była bezcenna. .__. Głupia Karolina. Na szczęście przed zbędnym komentarzem uratował mnie Izzy. Potłukł wazon. ( Dobrze Izzy ! Moja krew kociaczku ! XD ). Time for photos:
Ja ;__:
Izzy pozdrawia cały Piotrków z reklamówki z rossmana. ( Sam tam wlazł ). xD
...Biedna gitara
James ( Albo Dave. Nie rozróżniam xD. Kirk i Lars sie tylko w oczy rzucają. Niko daltonista ;p ) i Lars rozjebali system.
Aww... Mały Duffy.
Starczy wam tyle. Komentować ! :*

Rozdział 34

Do domu wpadł zdyszany Lars. Trzymał zdołowanego Slasha za koszulę.
- Carly twoja zguba ! Ćpała na torach ! Cho no tu ! - wydarł się na cały dom. Po chwili ognistowłosa zjawiła się w przedpokoju. Miała łzy w oczach a ręce jej drżały. Podeszła do nich. Slash rzucił jej mordercze spojrzenie i poszedł do sypialni. Carly poszła za nim. Zamknął jej drzwi przed nosem. Otworzyła je wsuwką do włosów. Usiadła koło niego na łóżku.
- Spierdalaj. - wysyczał przez zęby.
- Nie. Slashie ja cię kocham. -popatrzyła na niego smutnym wzrokiem. Czuła kłucie w sercu.
- Właśnie widzę. Spierdalaj stąd. Jesteś dziwką. - rzucił się na poduszkę. Przytuliła się do niego. Zrzucił ją na podłogę i wyszedł z domu. Udał się do domu reszty zespołu. Była tylko Karen. Powiedział jej wszystko. Próbowała go pocieszyć. Trochę pili alkohol. Skończyło się na wizycie w łóżku. Rano obudził ich wściekły Axl.
- Axl ?! Co ty tu robisz ?! Miałeś być jutro. - Karen pobladła. Slash zakrył się poduchą i kołdrą tak że nie było go widać i dalej poszedł spać.
- Ty... ty... nie kochasz mnie ! - Rose był okropnie zły. miał łzy w oczach. Wybiegł z pokoju.
- Poszedł już ? - zamruczała ciemnowłosa zawartość kołdry. Dziewczyna przytaknęła. Ubrali się szybko.
- Karen... tak mi głupio. - poczerwieniał trochę.
- Nie twoja wina.. Muszę pogadać z Axlem. Pewnie teraz ryczy w szafie. Pogadaj z Carly. Wybacz jej to. W sumie teraz jesteście kwita.- westchnęła i wyszła szukać swojego rozwścieczonego rudzielca. Hudson wrócił do domu. Po drodze widział go. Był jakiś mega zadowolony. Kiedy zobaczył go zaczął spierdalać gdzie pieprz rośnie. Gitarzysta zacząl go gonić.Nie było łatwo bo Plant był dużo wyższy od niego. Złapał blondyna i powalił go na ziemię.
- Gadaj gdzie byłeś ! Co jej zrobiłeś ?! - przycisnął go do podłoża.
- Ja ? Slash, puść. Nic jej nie zrobiłem. Przysięgam - popatrzył na niego wystraszonym wzrokiem. Saul dał mu z liścia.
- Kłamiesz ! - wrzasnął. Blondyn przymknał oczy z bólu. Dostał jeszcze raz po twarzy.
- Dobra byłem u ciebie w domu, pasuje ? - próbował się wyrwać. Slash złapał go za nadgarstki i mocno je wykręcił.
- Pożałujesz. - złamał mu cztery palce. Robert cicho krzyknął. Musiało boleć. - A teraz gadaj co tam robiłeś. - patrzy na niego zabójczym wzrokiem.
- Nic. Naprawdę ! Przysięgam ! Zostaw mnie ! - wydarł się na pół ulicy.
- Nieeee... Nic. Moge cię wykastrować, prawda ? - zaśmiał się. Blondynek pobladł i westchnął.
- Dobra. Zaprosiła mnie to wpadłem, ale nic takiego się nie działo. My nigdy nie.. - mówił drżącym głose. Hudson mocno uderzył go łokciem w podbrzusze - aghhh... Dobra, wczoraj mi obciągnęła i ruchałem ją. Nie bij mnie. Ja mam tutaj szycie ! - ugryzł go w palec i szarpał się coraz mocniej.
- Chyba jednak trzeba cie wykastrować. Nie za dobrze ci było papudroku ? - odpiął mu spodnie. Chłopak złapał mulata za nadgarstek. Hudson wbił mu pinezkę w kolano i przewalił grubą dechą w skroń. Stracił przytomność. Slash wrócił zadowolony do domu. Carly siedziała w kuchni cała zaryczana. Podszedł do niej i przytulił ją od tyłu. Podskoczyła wystraszona.
- Slash ? -odwróciła się do niego przodem.
- Nie kurwa święty mikołaj. Wybaczę ci, ale masz zrobić jedno. - uśmiechną się łobuzersko.
- No ? - popatrzyła mu w oczy.
- Obciągniesz mi. - pocałował ją.
- Lecz się zboczeńcu. Nie ma mowy.- obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
- A jemu to tak. Mi jeszcze nigdy nie obciągnęaś. -zrobił obrażoną minę.
- Nie zrobię tego. - pokazała mu język.
- Zrobisz. Ty tu nie masz nic do gadania. - wcisnął ją tak, żeby uklęknęła. Patrzyła się chwilę na jego spodnie.
- A w sumie to mogę... - wsadziła mu ręce do kieszeni- cię tam ugryźć. Chcesz ? - parsknęła śmiechem. Odskoczył od niej jak poparzony.
- No chyba cię pogrzało kobieto. - wyszedł z kuchni. Poszła za nim. - precz mi stąd ! - schował się do szafy. Carly nadal się śmiała.
- No przecież nic ci nie odgryzę. Wyłaź z tej szafy. - dławił się śmiechem.

Bonus:
Sweet Focia z samolotem... FACEPALM !

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 33

Dobra biczys and prostitutes. Robie taki mega zrąbany do szpiku kości rozdział. Pseplasam Karen ( Paula ) i Vicky ( Nirvanafun ). Za faze która mnie otacza od wigilii. Wiecie, że dostałam biografie Jimmyego Pagea ( przeczytałam ze 100 stron ) i płytę Led Zeppelin Mothership ( 2 CD+DVD koncert ), a jeszcze w tym miesiącu kupiłam dwie ich inne płyty: Celebrarion Day ( 2 CD koncertowe + DVD Londyn, 2010 ) i Led Zeppelin 1 więc ich muza bije mi na łeb. Jak oglądałam Mothership to pół koncertu rozmyślałam jaki seksowny był Robert Plant. Tak wiem. Coś ze mną nie tak. Leczcie ! Mój chory umysł musiał go tu wciągnąć .__.

Perspektywa Carly.
Coraz częściej odwiedzali nas Duff, Jimmy i Robert. Przyznam, że Page to fajny gość. Jego kolegę znam od dawna. Pewnego czasu chodziliśmy ze sobą. Nadal coś do niego czuję.
Cholera. Życie jest do dupy. Poroniłam. Może Mia ma rację, że nie nadaję się na matkę. Los mnie nie lubi. Trzeba się czymś zająć. Przecie nie będę się nad sobą użalać. Poszłam do kuchni. Oczywiście tam musiał być Pan Latarnia Numer Dwa czyli Robert. Samowolka na całego... Siedział na blacie i wpierdalał moje ciastka. Kiedy mnie zobaczył schował słodkości za plecy. Podeszłam do niego.
- Widziałam. - uśmiechnęłam się. Podsunął mi ciastka pod nos. Wzięłam jedno. Wiecznie chudy obżerciuch ugryzł je z drugiej strony. Poczochrałam mu włosy. Zrobił głupkowatą minę. Parsknęłam śmiechem. Patrzył w moje oczy. Zrobiłam to samo. Są piękne. Wtuliłam się. Zdezoriętowany siedział w bezruchu. Zaciągnął mnie do sypialni dla gości. Zamknął drzwi na klucz. Modliłam się w duchu żeby Slash spał albo był mocno zajęty. Wysoki blondyn podszedł do mnie i naparł na mnie swoim ciałem. Przycisnął mnie lekko do ściany.
- Kochanie musimy nadrobić te kilka lat w rozłące.- zmruczał mi do ucha i zaczął całować. Poddałam się pocałunką. Rozbierał mnie powoli. Jego loczki łaskotały mnie po twarzy, albo brzuchu jak zjeżdżał trochę niżej. Byłam jak zahipnotyzowana. ( Uwaga słowa Mimozami. Ja nie jestem takim zboczeńcem ).Nie wiem dlaczego to robiłam.
- Jak mnie puścisz to nie pożałujesz. - przejechałam mu pazurkami po trochę wyrzeźbionej klacie. Mruknął jak kot. Puścił mnie. Przyklęknęłam i zdjełem mu resztę ubrań. Robiłam mu dobrze. Później bez zastanowienia wzięłam go do usta. Kazał mi ssać. Cały czas mówił, że jestem zajebista. Pojękiwał i błagał o więcej jak przestałem. Zrobiłam mu jeszcze chwilę przyjemności. Wstałam i przytuliłam się. Miał rumieńce na policzkach ( słowa Nirvanafun ). Wskoczyłam mu na biodra. Kołysał mną chwilę, a później mocno wszedł. Głośno jęczeliśmy. Podrapałam mu całe plecy. Chyba ktoś nas usłyszał. Oby nie Slash. Oczywiście los nie jest dla mnie łaskawy. To był mój Saulie. Patrzył się chwilę na nas z otwartymi ustami. Po chwili trzasną za sobą drzwiami. Dopiero teraz uświadomiłam sobie co robię. Czułam się głupio. Przeklnęłam cicho i oparłam się czołem o tors chłopaka. Zauważył, że czuje się nieswojo i odstawił mnie na ziemię. Chyba też było mu strasznie głupio. Ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju. Do domu wpadł zdyszany...

usypiam na stojąco... Jutro cz. 2. Przeczuwam zrypy od Wiki za fazs na Roberta. xD Masz tu Bonusowego Duffa i nie marudź:

środa, 26 grudnia 2012

`Gunsowe Święta. (*dodatek*)

Tak wiem miłam to napisać jutro, ale napiszę teraz. Tytuł powinien być Gunsowo-Led Zeppelinowo-Metalkikowe święta, ale... Za długie xD. Nie powinnam w to tyle tych postaci mieszać. Trudno. Chciałam powiedzieć, że ten dodatek będzie trochę oparty na rozdziałach bo Slash będzie pokaleczony, Carly w ciąży itd. Zdecydowałam, że postacie będą opowiadać. Inaczej pisane niż zwykle. Zaczynam:

***

Carly
Dzisiaja spędzę pierwsze prawdziwe święta. Odkąd ja i Sebastian wyjechaliśmy ze Swecji to nigdy nie obcchodziliśmy żadnych świąt. Za godzinę mają przyjść Karen i Blay. Nie pozwoliły mi nic robić bo jestem w ciąży. Niedługo to się zmieni. Na jutro mam wyznaczony termin. Nie wyglądam jak na 9 mesiąc. Mam lekko okrągły brzuch. Może dlatego, że jestem niewielka i chuda. Najbardziej prawdopodobne. Slash cały czas świruje na moim punkcie. Nie udało mu się to na długo bo tydzień temu zleciał z dachu jak wieszał ozdoby świąteczne i skręcił kostkę. Następna kontuzja na koncie. Teraz ma rękę w gipsie, skrconą kostkę i mase pocięć żyletką, siniaków i mnóstwo ran. Taka pamiątka po pobycie w areszcie. Moje misiowate biedacwo...
Slash
Nie jestem żadnym misiem ! Jeszcze mnie w tym więzieniu zgwałcił twój super braciszek pan Sebastian Bach. I co z tego, że spadłem z dachu ? Dalej będę przy tobie skakać bo jutro rodzisz. Będę tatą ! To musi być zajebiste !
Blaire
Slash, głupku nie ekscytuj się tak bo orgazmu dostaniesz. Jesteśmy już. Żarcie jest gotowe. Teraz tu trzeba trochę... Ooo ! Kto sprzątał ? Kurwa, jak tu czysto. W naszym domu to dopiero jest syf i malaria. Pff... Okej. No to tylko trzeba do stołu nakryć, ale to potem. Wracając do naszego lokum to największy bajzsl robi Axl. Duff od ponad dwóc lat ma naklejki renjfery na oknach. Widać, że cały czas utrzymuje atmosferę świąt. Ciekawe. Widziałam ostatnio, że ma zdechłą mysz pod łóżkiem. Bleah...
Karen
Odwal się od Axl'a ! Twój Petterek robi większy bałagan. Co do McKagana to zawsze jakiś taki bożonarodzeniowy był. Nie wiem co to znaczy, ale okej. Już się boje, że zaraz rozniosą ten dom w pył. Spróbuje ktoś moich pierogów ? Są pyszne ! ... Raczej.
Kirk
Pieroooogi ! Daaaj ! Karen kocham cie tylko daj mi pierogi !
Slash
Co tu robi to moje dziecko z Etiopii ? Wiecznie nie nażarte. Co przyjdzie tu to je, a napić to się ze mną nie chce. Karen, a ja też dostane ? *słodkie oczka*
Kirk
I kto tu jest głodny ? Mnie w domu nie karmią ! Po tym co powiedzałeś wychodzi na to, że jesteś alkholikiem.
Karen
Cicho ! Oboje dostaniecie. Zachwujecie się jak dzieci. *daje im pierogi i nakrywa z Karen do stołu*
Robert i Axl
Przybierzeli do Hudsonów metale!
Skrzeczą strasznie na nerwie!
Chwała wam śmiertelnicy!
Chwała wam śmiertelnicy!
A pokój na na piętrzeeeee!
Blarie
Ja pierdole... Jaka kolenda. Zgodzę się tylko z tym, że ostro gracie na nerwach. *wchodzi reszta gości* Dobra siadać. Nie ! Czekać ! Tu ja,tu Karen, obok Axl... Carly coś nie tak ?
Carly
Bierz kluczki bezmózga krowo i zaweź mnie do szpitala ! *wychodzą*
Lars
Ludzie, jestem głodny.
Karen
Zamknij się krzywa mordo ! Jade do nich. Slash chodź. *idą*
Kirk i Lars
Woohoo ! Darmowe żarcie. *Kirk i Lars rzucają się na jedzenie.*
Axl
Knock, knock, knocking on Santa doors !
Robert
Nie, nie, nie to nie tak ! And she's buying a stairway to Santa.
Izzy
Ale mi kurwa święta...*wzdycha*

Rozdział 32

Za drzwiami stał Rose i podsłuchiwał. Tak przynajmniej to wyglądało.
-Axl dziwko suń dupe- Hetfield uderzył rudzielca drzwiami. Chłopak zawył z bólu. Rzucił się na Jamesa z pięściami. Do bójki dołączył się Lars i niewiadomo skąd Duff, a Steven stał obok i się przyglądał. Po chwili perkusista gunsów wpadł na genialny pomysł żeby ich od siebie odciągnąć. Zrobił tak pomim tego, że dostał 3 razy w twarz. Od razu przytulił się do swojego przyjaciela Larsa.
- Lars słonko nic ci nie jest ? - zapytał troskliwie.
- Jestem słodkim reniferem biczys ! Ide chopsać do lasu po watę cukrową !- wybiegł z domu. Widocznie nie tylko był pijany. Nevrmind. Axl gdzieś zniknął wraz z Duffiastym. Na dole cały cza trwała impreza. Slash chyba poszedł z nimi pić. Steve też się udał na dół. Co to za impreza bez policji ? Oczywiście, że się zjawili. Zaaresztowali Duffa, Axla, Karen, Jamesa, Larsa, Stevena i Slasha za branie narkotyków i zakłócanie ciszy nocnej.

***

Na komisariacie
Perspektywa Slash'a
Zawieźli nas na komisariat i zapuszkowali. Wszyscy byli nietrzeźwi i na haju. Ja chyba byłem nawet trzeźwy. Wypiłem tylko z dwa piwa, a pijany napewno nie jestem. Ich zamknęli w jednej celi. Ja już się tam nie zmieściłem więc byłem w osobnej z jakimiś dwoma facetami. Nie przyglądałem się im zbytnio. Pewnie mieli siły co trzy razy Duff więc nie mam z nimi szans. Usiadłem pod ścianą i mruczałem sobie coś pod nosem. Poczułem, że coś mnie podnosi do góry za włosy. Syknąłem z bólu. To był ten facet. Złapał mnie też za nadgarstki. Wierzgałem nogami w powietrzu. Bałem się ich. Patrzyłem na nich ze strachem w oczach.
- A co t robisz paniusiu ? Ojej przeskrobałeś tak ? Biedactwo zaraz będzie płakać. - powiedział szyderczym tonem ten wyższy.Rzucił mną o twardą marmurową podłogę. Moja twarz miała bliskie sptkanie z ziemią. Zaczęli kopać mnie po żebrach. Jęknąłem. Leżałem tak chwilę. Bałem się poruszyć. Podnieśli mnie, ale od razu rzucili o ścianę. Jęknąłem głośno. Rzucili się na mnie i zaczęli bić. Mieli więcej siły niż myślałem. Widziałem moją krew na ich rękach. Czułem ból. Straciłem przytomność. Chyba nie na długo. Ktoś odpinał moje spodnie. Nie miałem siły na nic. Po chwili moje bokserki też były niżej. Westchnąłem ciężko. Znowu ból i ciarki przeszywające całe moje ciało. Coś poruszało się we mnie. Krzyknąłem gardłowo. Zaraz, zaraz... Czy on mnie przypadkiem nie gwałci ? Zacząłem się szarpać, kopać i krzyczeć. Słyszałem jakieś stłumione śmiechy. To chyba moje pijane towarzystwo, a może już trzeźwe ? Oby nie. Szczerze to miałem to teraz gdzieś. Teraz liczy się tylko ucieczka. Krzyczałem i jęczałem coraz głośniej. Znowu straciłem przytomność. Odzyskałem ją chyba nad ranem. Wstałem i upadłem. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Przeczołgałem się do kąta i skuliłem się. Byłem bliski płaczu. Nie, nie będę płakać. Nie mogę okazywać uczuć. Ktoś złapał mnie za rękę. Teraz zauważyłem, że rozbili mi gips. Z kończyny wystawało pięć drutów. Była źle zrośnięta. Mój dręczyciel nacinał mi skrórę na nadgarstku i jechał żyletką coraz wyżej. Później kreślił coś nią na moich policzkach.
- Dzień sądu ostatecznego panie Slash, a raczej pani. Nie umierz się kochanie bić. To za siostrę.- zaśmiał się i przeciął mi żyłę. Pisnąłem. Znałem ten głos. Zamroczyło mnie. Po raz trzeci w ciągu pobytu tutaj straciłem przytomność. Ocucił mnie policjant. Kiedy otworzyłem opuchnięte oczy zobaczyłem wokół mnie plamy krwi. To chyba moje. Nie miałem siły by wstać. Koleś podniósł mnie. Runołem na kogoś niskiego. Z cyckami. Co w celi robi dziewczyna. Nie wiedziałem kto to bo ledwo co widziałem. Pachniała znajomo.
-Carly - zapytałem niepewnie. Zgadłem. Teraz jestem chyba najszczęśliwszym facetem na tej planecie. Moja narzeczona uratował mnie z tego piekła. Nogi się same uginały. Ktoś mnie wzią na ręce. Zgaduję, że Duff albo James bo są raczej najsilniejsi z tych wszystkich jełopów co tutaj są. Oczywiście nie licząc tego co mnie bił zanim dobrał się do mnie te dziwnie znany mi gwałcicel, ale jakoś nie przypominam sobie imienia i nazwiska. Tylko go słyszałem bo ledwo co widzę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Zamoczyłem całą bluzkę temu komuś.
- Slashie nie płacz. Wszystko będzie dobrze- usłyszałem głos Duffa. Po jakiejś godzinie drogo byliśmy w moim domu. Zanieśli mnie do łazienki. Posadzili mnie na szafce. Carly przemyła mi twarz wodą. Teraz widziałem dużo lepiej, ale i tak słabo kontaktowałem. Dowiedziałem się tyle, że miałem krew w oczach. Potem chyba rozebrali mnie i wrzucili do wanny pełnej wody i umyli. Czułem się trochę jak mały dzieciak, ale pewnie nikt by nie miał siły się wykąpać po tym co przeżyłem. Duff mnie ubrał w jakieś świeże ciuchy i zaniósł na łóżko. Po kąpieli czułem się troszkę lepiej, ale i tak cały czas towarzyszył mi ogromny ból. Mam ogromny dług u Duffiastego. Cały czas przy mnie byli. Usnąłem. Obudziła mnie Carly
- Saul, kotku nie płacz. - pocałowała mnie. Nie wiedziałem o co za bardzo chodzi.
- Cooo ? - zapytałem zaspanym głosem. Wytłumaczyła mi, że płakałem przez sen. W drzwiach stał Jimmy i jego porąbany kolega Robert Pan Pudel Sadzonka Plant, a za nimi Duffiasty. Westchnąłem ciężko.
- Dacie mi coś jeść ? -podnosłem się do pozycji półsiedzącej. Rozejżałem się po pokoju. Cary i Jimmy zniknęli gdzieś, a w chuj wysocy blondyni usiedli obok mnie na łóżku.
- Wyglądacie jak bracia. - uśmiechnąłem się. Oni zmierzyli się wzrokiem i parsknęli śmiechem.
- Nie chcę mieć brata punka. Taaa... Duff Pant - wyszczsrzył sięcwokalista Zeppelinów.
- Punki są spoko. Rockersi też nawet, nawet. No chyba cię pogrzało ! Bierzesz moje nazwisko panie Robercie McKaganie. - znów wybuchnęli śmiechem.
- Idioci. - skomentowałem. Po chwili przyszło moje jedzenie. Znaczy się Carly i Jimmy z moim żarciem. Pochłonąłem wszystko z prędkością światła. Tak jest jak się nie nie od czterech dni. Następnego dnia udałem się do szpitala z Jamesem. Jeszcze raz złożyli mi rękę plus wsadzili nogę i obojczyk w gips. Zapowiada się dłuższs pożegnanie z moją drugą miłością czyli gitarą.

Poprawiłam rozdział. Czytajcie jeszcze raz. Jutro nowy i dodatek, a teraz bonusik:

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 31

Carly zajęła Micka jakąś gadką szmatką. Vicky coś tam do siebie gadała. Wpadł jeszcze James, Popcorn i Lars. Była taka nawet sporawa imprezka. Slash gdzieś zniknął. Za to zjawili się jeszcze szanowny pan Axl wraz z Karen. Raczej większość bawiła się dobrze. Blay robiła za kelnerkę i cały czas rozlewała alkohol, a Carly nie miała ochoty imprezować więc przebywała w kuchni, rozmawiała z Vicky i podjadały jakieś słodycze.
- Slash będzie zły. - westchnęła ognistowłosa.
- Kim jest Salsz ? - szatynka wpakowała sobie do ust kilka żelek.
- Nie salsz tylko Slash. To mój narzeczony. Będzie się pewnie wściekał za to, że jem śmieciowe żarcie, a w ciąży jestem. - uśmiechnęła się trochę.
- Gratuluję. Ładny jest ? - odwazajemniła uśmiech. Carly wyciągnęła z szuflady zdjęcie na którym są razem. Vicky chwilę się przyglądała fotografi.
- Widziałam go kiedyś w muzycznym. Grał na gitarze. Całkiem nieźle mu szło. Pracuje tam ? - oddała ognistowłosej zdjęcie.
- Nie. Całkiem inna bajka. Jest gitarzystą prowadzącym w Guns N' Roses. Znasz taki zespół ? - bawiła się misiem Haribo. Rozciągała go we wszystkie strony.
- Tak. To takie z jakąś skrzeczącą wokalstką tak ? Grają fajnie, ale ta baba nie umie śpiewać. Mogliby ją zmienić. Beznadziejna jest. - westchnęła. Carly roześmiała się.
- Axl siostrzyczko kochana słyszałeś ? - zawołała go. Do kuchni wpadł Rose ze zmieszaną miną.
- Słyszałem. Dobrze wywalę się. - zaśmiał się. Vicky zniknęła z kuchni. Ognistowłosa pozbierała pozostałości po słodyczach ze stołu. Poczuła na ramionach jakieś zimne ręce. Odwróciła się. Za nią stał Saul. Miał śniego we włosach. Koło niego stał Jimmy Page z gitarzą w pokrowcu.
- No ja nie wierzę... Saulie jak.. Jak ty to zrobiłeś ? - popatrzyła mu w oczy.
- Nie chcę nic mówić, ale normalnie. - pocałował ją w nos. Carly odwzajemniła i podgryzła jego dolną wargę.
- Gadaj geniuszu. - popatrzyła mu w oczy.
- Kuzyn. Tak wpadł na trochę. - uśmiechnął się trochę. Carly przywitała się z nowym gościem. Rozmawiali chwilę dłużej. Jimmy okazał się miłym gościem. Był niewiele starszy. Ma 28 lat. To nie taka wielka różnica.
- Przepraszam cię Jim, ale chyba muszę iść się położyć. Trochę mnie mdli. - poszła do sypialni. Na łóżku siedział Slash.
- A pan co ? - położyła się koło niego.
- A siedzi i myśli.- poczochrał jej włosy.
- A o czym ?- poprawiła grzywkę.
- A o tym kiedy ściągną mi ten biały pancerz z łapy. - westchnął.
- Za miesiąc. - pociągnęła go za włosy żeby też się położył. - znowu udajesz piszczącego kurczaka ?
- Ale to boli. Moje zacne loczki nie lubią takowych tortur. - przytulił się
- Oj no dobrze. - zaśmiała się.
- Kiedy będę tatą ? - pogładził ją po lekko wypukłym brzuchu.
- Za pół roku. - zamruczała.
- Ale ja chcę teraz. - pocałował ją.
- To sobie sam urodź. - pokazała mu język. Wtuliła się. Do ich pokoju wparował zalany w trzu dupy Lars, a za nim James w podobnym stanie. Śpiewali coś o Kirku. Hmm.. Widać, że brat Slash jest ulubionym tematem pijackich piosenek Jamesa i Larsa. Ognistowłosa wybuchnęła niepochamowanym śmiechem. Chwilę później Slash.
- I z czego rżysz ? - James i Lars popatrzyli się na nich.
- Jak będziecie trzeźwi to się dowiecie.- Carly zaczęła w nich rzucać czym popadnie. Pijani rockmani zostali "grzecznie" wyrzuceni z pokoju. Za drzwiami stał...


Sorry musiałam tu wepchnąć Page'a. Biografia którą dostałam natchnęła mnie.
Bonus:

Dla odniany Stevcio i Lars.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 30

- Axl pozwól na chwilę. - Duff zapukał do drzwi hotelowej łazienki.
- Czego ? - wyglądał jak zmokła kura. Chyba się kąpał.
- Zbieraj dupę. Znalazłem nam dom. - blondyn wyszczerzył się. Rudy po kilku minutach był gotowy. Wszyscy na niego czekali. Złapali taxi i pojechali do wskazanego miejsca przez Duff'a. Chwilę później byli już w swoim nowym domu. Axl i Karen poszli "zbadać" swoją nową sypialnię, Steven obczajał lodówkę, Izzy jak zwykle gdzieś nołlajfił, a Duff i Blay gadali w salonie.
- Wiesz co... Brakuje mi tu Slash'a, a szczególnie tych bójek między nim i Axl'em i tego 24 godzinnego słuchania jak gra u siebie. - westchnął utleniony.
- Niech ci go nie brakuje bo jest mi kasę winny. Właśnie...Moja kasa !- Blay podskoczyła w fotelu.
- On ci nie odda !- wykrzyknął Stev z kuchni. Martines głośno westchnęła i przymrużyła oczy. Siedziała tak kilka minut.
- Wiem ! Idę ich odwiedzić i pobawić się w komornika. - wyszła z domu bez słowa. Było zimno. Bardzo zimno, a ona szła w samej bluzie i krótkich spodenkach. Nevermind. Oczywiście nie ma to jak wpaść na pijanego Hetfielda. Oboje runęli na ziemię.
- James.. Kurwa idioto patrz jak łazisz ! - chciała się podnieść, ale ciężar chłopaka uniemożliwił jej to. - Mendo złaź ze mnie !- krzyknęła mu prosto do ucha. On tylko głupio się uśmiechnął i przytulił ją jak najmocniej potrafi. Zaczął ją całować po twarzy.
- Kocham cię. Przydasz mi się w domu, wiesz ? - popatrzył jej w oczy. Zarobił z liścia. Przeturlał się na plecy. Blay podniosła się i popatrzyła się na niego litościwie.
- Idziesz czy nie ? - westchnęła.
- N-n-nieee ! Tu jest pięknie ! Tak pięknie jak w moim pokoju ! Wooohooo jestem panem świata ! - robił aniołki w śniegu drąc się na całą ulicę.
- Jam, jesteś pijany. Nie chcesz iść to nie. Jest ślisko. Pobawimy się w taką fajną grę chcesz ? - złapała go za nogawkę.
- Jaką ? - wyszczerzył się.
- Ciągnij Jamesa do domu za nogę. Pasi ? - zaczęła ciągnąć go po śniegu w stronę jego domu. Coś tam jeszcze śpiewał po drodze. Brunetka myślała, że się posika ze śmiechu. Ten koleś czasem naprawdę może nieźle poprawić humor. Kiedy byli przed drzwiami jego domu zawahała się chwilę. W końcu zapukała. Otworzył jej Lars. Był jakiś... smutny. No ale jak to ? Lars zawsze ma wyszczerz niczym Steven.
- Oddaje cie Hetfielda. Śpiewał mi piosenki o tym jaki masz seksi tyłek i coś o umiejętnościach kulinarnych Kirka. - uśmiechnęła się trochę.
- Dzięki ci. Zgubił się nam wczoraj. Ej no serio takie coś śpiewał ? Wejdź, napijesz się czegoś, co ? - wciągnął Jamesa do domu i posadził go na sofie. Blay poszła za perkusistą do kuchni. Usłyszeli jakiś mega zachrypnięty głos. Coś w stylu " Lar przynieś mi herbaty". Blay nie wiedziała o co chodzi i do kogo należy ten głos. Chłopak pokręcił głową i głośno westchnął.
- Zaniesiesz to temu szarpidrutowi ? Dzisiaj mi normalnie spokoju nie daje. - podał jej gorący napój w zielonym kubku z IKEI ( musiałam xD Sama taki mam :3 ). Dziewczyna przytaknęła i poszła do sypialni "tego szarpidruta" jak to określił Lars. Na łóżku leżało coś albo raczej ktoś.
- Przyniosłam ci herbatę. - podeszła do łózka. Z pod kołdry wyszedł zaspany Kirk. Wyglądał jak jakieś zombie. Włosy sterczały mu we wszystkie strony, miał przekrwione oczy, wyraziste rumieńce, co trochę pociągał nosem i czasem kaszlał. Wyciągnął do niej drżącą rękę. Brunetka podała mu kubek i kazała trzymać w dwóch rękach bo wyleje na siebie.
- Co ty taki mizerny ? - zmierzyła go wzrokiem.
- Wrzucili mnie do stawu, a potem nie wiem jakim cudem zabrali mi buty i koszule. Musiałem wracać 3 kilometry pieszo do domu w samych spodniach. Chyba mam gorączkę i tak dalej. Idioci... Ja mieszkam z idiotami. - upił trochę gorącego napoju. Oczy same mu się zamykały.
- Uuu...Dobra odpoczywaj może potem wpadnę. Prześpij się trochę.- pożegnała się z nim i wyszła. Po 15 minutach drogi była przed domem jej przyjaciółki i tego psychopaty. Weszła bez pukania. Byli w kuchni. Gotowali coś.
- No nie wierze. Hudson gotuje. -zaśmiała się i podeszła do nich bliżej.
- To małe zło mnie zmusiło. - pokazał jej język.
- Przyszłam po wypłatę. - zawtórowała mu.
- Po co kurwa ? - zrobił zdziwioną minę.
- Mój milion dolarów. Oddawaj małpiatko.- zaśmiała się. Slash gdzieś zniknął, ale po chwili wrócił ze sporym plikiem dolców. Podał jej.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się sztucznie. Ktoś wszedł do domu. To był ten Jagger. Obok niego stała jakaś brunetka.
- Cześć. Przyprowadziłem ze sobą Vicky. Leczy się u mnie. - powiedział radośnie.
- To coś też byś mógł leczyć. Gryzie mnie, drapie i wszędzie pcha te łapy. - Saul wskazał palcem na Carly.
- No dzięki. Jego też lecz bo ma jakieś schizy i wrzeszczy przez sen. - pociągnęła lekko chłopaka za włosy. Pisnął cicho.- i nie udawaj kurczaka. - zaśmiała się.
- Czego ? - posłał jej dziwne spojrzenie.
- Kurczaka. Piszczysz jak kurczak. - pociągnęła go jeszcze raz za loczki.
- No ał ! Zostaw mnie ! - zniknął znowu gdzieś.


Tak wiem krótkie. Przepraszam, ale już prawie usypiam xD Jak tam święta ? Ludu mój dostałam biografię Jimmy'ego Page'a ( <3 ), płytę Led Zeppelin i Megadeath no i conversy. Wikunia ciesz się. Jest Jagger i ty :3 Zaraz dodam do postaci.
Bonus:

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 29

No to Wesołych Świąt... Żartowalam ! Gińcie glizdy mvahahaha ! Zanim zginiecie przeczytajcie rozdział, a kiedy napisze 30 zmartwychwstanę was i będziecie zoombie glizdami. Tak wiem która jest godzina, a takie grzeczne i słodkie dziewczynki ( ta mhm...grzeczne i słodkie ? Od kiedy ten szatan jest słodki i grzeczny ? ) jak Karusia Nikusia Rołsusia powinny spać. Przepraszam za to Arbuza ( mrs. Tomlinson) bo sie zawsze wnerwiasz i mówisz, że mam w nocy spać. No śpie...w godzinach 4-12. To też noc... Dla mnie 6 rano to noc. WTEDY SIĘ ŚPI, A NIE DO SZKOŁY ŁAZI !!! Dobra koniec pierdolenia o szopenie.

***

Perspektywa Slash'a
Cieszę się, że Carly mi wybaczyła. Jak ja mogłem ją zgwałcić. Po części to wina narkotków, które mi dał Hetfield, ale mogłem ich nie brać. Nie zmienia to faktu, że zachowałem się jak psychopata. Ona się teraz mnie boi. Nie dziwię się. Trochę strach mieszkać pod jednym dachem z facetem, który cię skrzywdził. Obiecywałem jej. Obiecywałem, że nigdy jej nie skrzywdzę ani nic z tych rzeczy. Jestem... Jestem po prostu zakłamanym ćpunem. To tak okropnie brzmi. Co z sobą zrobiłem przez te 2 lata ? Idiota,idiota, jeszcze raz idiota. Rozumiem, że należy mi się mega wykurwista kara, ale to rozbieranie mnie i siebie ? Czy ona myśli ? Okej, prowouje mnie, ale czy ona zdaje sobie sprawę, że gdybym nie był trzeźwy to miała powtórkę z przedwczoraj ? Hudson, spokój... Wdech, wydech. Kurwa, fajki się skończyły. Coś za szybko. Dobra wracam do domu bo zimno. Chyba powinienem się do jakiegoś psychologa czy tam psychiatry zapisać. Znam jednego; nazywa się. Jagger. Wieczorem zadzwonie. Okej jestem w domu. W kuchni na blacie siedzi Carly. Jeszcze w samej bieliźnie. Oczywiście robi to co zawsze czyli wypija cały zapas soków i napojów. No nieeee... Moja cola ! Dobra niech już pije bo jak coś powiem to będzie mega foch i wkurwienie. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę. Kiedy mnie zobaczyła chyba się troszkę wystraszyła bo wylała na siebie resztę coca-coli. Niezdara, ale i tak zawsze wygląda seksownie. Pokręciłem głową, wziąłem ręcznik i podszedłem do niej.
-Mogę ?- zapytałem. Pokręciła twierdząco głową. Wytarłem jej brodę, szyję, piersi i brzuch. Mruczała jak kotek. Uszczypnęła mnie w dupę i oblizała usta. Zaczęła się do mnie tulić. Czy ona znowu mnie chce prowokować czy teraz na serio chce seksu ? Ja już jej nie rozumiem.
- Kocham cie- ugryzła mnie w ucho. To jest kobieta czy ja moze przypadkiem choduję zwierzaka ?
- Ja też.- odpowiedziałem nieśmiało. Dostałem buziaka w nos. Ściągnęa mi pasek od spodni. Spodnie ze mnie zjechały. Nawet nie zdążyłem ich złapać bo ognistowłose coś trzymało mnie za ręce. Ostatnim czasy dosyć sporo schudłem przez stres i zmęczenie. Teraz mogę się ścigać z Axlem który z nas szybciej dostanie anoreksji. Wracając do tematu moja narzeczona patrzyła na mnie z głupawym uśmieszkiem. Posłałem jej pytające spojrzenie. Dostałem jeszcze kilka całusów. Jedną ręką lekko ciągnęła mnie za włosy, a druga...druga wślizgnęła się do bokserek. Szczegółów opowiadać nie będę. Przygryzłem dolną wargę żeby nie jęczeć ani trochę. Nie chciałem okazywać żadnych oznak zainteresowania.
-Slash ? - popatrzyła mi w oczy. Kocham to uczucie.
- Tak kochanie. - cmoknąłem ją w szyję.
- Zaniesiesz mnie do łóżka ? - uśmiechnęła się. W ręku trzymała nóż. Obawiałem się najgorszego. Posłusznie zaniosłem ją do sypialni i usiadłem na krańcu łóżka. Rzuciła mnie na poduszki i usiadła na moich udach okrakiem. Zdjęła swoją bieliznę. Nóż cały czas trzymała w ręku.
- Nie chcesz sie rozebrać to pobawimy się inaczej. - przejechała mi nożem po podbrzuszu. Bałem się trochę. Otworzyłem usta, ale nie mogłem nic powiedzieć. Powoli rozcinała mi bokserki nożem. Po chwili zostały z nich same strzępy. No dzięki... Zostało mi pięć par bo resztę w hellhouse zostawiłem. Jęknąłem cicho. Obsypywała mnie milionami pocałunków. Po jakiś 10 minutach przestała.
- Długo mam jeszcze czekać panie Hudson ? Zrobi to pan wkońcu czy potrzebuje pab specjalnego zaproszenia ? -polizała mnie po policzku. Wszedłem w nią. Jęknęła głośno i wbiła mi paznokcie w ramię.

***

Oczywiście nie ma to jak odwiedziny rudzielca podczas snu co nie ? Wpadł do naszej sypiali stukając patelnią o patelnię. Obudził nas oboje. Miałem już wstać i walnąć mu tą patelnią w łeb, ale przypomniałem sobie, że jestem całkiem nagi.
- braciszku masz stąd wypiedralać w podskokach albo połkniesz patelnię dzięki mnie. - rzuciła w niego poduszką.
- Slash mamy koncert. - popatrzył na mnie swoim spojrzeniem smutnego szczeniaczka numer 5. Zamknąłem oczy.
-Mam złamaną rękę nie widzisz różyczko? Idź do mr. Hammeta.-przywaliłem mu gipsem w udo... A może troszkę wyżej ? Nie wiem, mam zamknięte oczy. Ważne, że bolało. Chyba sobie polazł. Ognistowłosa wtuliła się we mnie. Dalej poszliśmy spać.

***

Obudziłem się około 9-tej. Carly drapała mnie po brzuchu. Mruknąłem zadowolony.
- Jesteś jeszcze zła ? - zapytałem.
- Od dzisiaj nie. Dzwonił jakiś Mick Jagger. Mówił, że wpadnie a obiad. Coś jeszcze o żelkach pierdolił. Kupiłam ci coś. Załóż spodnie i chodź na dół. - pocałowała mnie w nos i zniknęła za drzwiami. Założyłem bokserki i trzy czwate spodnie. Popędziłem do salonu. Ona tam na mnie czakała. Piła herbatę z kubka z renirefkiem ( reniferek Niko ratuje święta biczys, ale i tak wszstko rozwali xD ). Skąd ona to ma ? Nie wnikam... Podała mi coś zapakowanego w papier prezentowy. Otworzyłem. To były jakieś kluczyki. Carly zawiązała mi bandanę na oczach.
- Chodź. - złapała mnie za ramiona i zapdowadziła gdzieś. Kiedy mi ją odwiązała byliśmy w garażu. Zobaczyłem pięknego ścigacza. Był idealny. Zawsze takiego chciałem.
- Wooooooo ! Jaaaa ! Jaa pierdole ! Carly to dla mnie ?! - pisnąłem uradowany i mocno przytuliłem ją do siebie.
- Wesołych Świąt Bożego Narodzenia kochanie. - ucałowała mnie w policzek.


Bonus:

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 28

Ludu mój ! Z okazji świąt Bożego Narodzenia itd. Chciałabym dostać jakiś mega zarąbisty komentarz. Być może uzdrowi on mnie z mojej śmiertelnej choroby zwanej zapalenie krtani bo z lenistwa, melancholijności i aspołeczności nie mam zamiaru się leczyć. Do napisania tego rozdziału tradycyjnie natchnęła mnie moja Wikunia (Nirvanafun). Przyznam się że, od 25 rozdziału czuję jakbym się zapędziła w kozi róg. Zdradzę wam moją słodką tajemnicę: opowiadanie skończy się gdzieś na rozdziale 44-46. Później zacznie się nowe; jeszcze bardziej szalone, dziwne, zamotane, szatańskie i orginalniejsze, które oczywiście wymyślił sam geniusz zła: Niko Rose ! Dobra koniec przynudzania rozdział czeka !

***

- Saul, zostanę tu pod kilkoma warunkami- powiedziała surowo i zmusiła go żeby spojżał jej w oczy.
- Słucham cię- westchnął ciężko.
- Po pierwsze- rezygnujesz z wszelkich używek. Po drugie- nie śpisz ze mną chyba, że cię o to poproszę. Po trzecie- zero imprez w tym domu. I po czwarte- gotujesz raz w tygodniu. - uśmiechnęła się złośliwie. Slash trochę się zkrzywił.
- Papierosy też ? - zapytał smętnie.
- Też... Dobra pal, ale nie w domu. Idź się ogarnij bo jesteś cały we krwi. - machnęła ręką i poszła do sypialni. Rzuciła się na łóżko i zadzwoniła do Kirka. Gadali chyba z dwie godziny, albo i więcej. Mały, rudy, wściekły, bezimienny kotek skakał jak szalony po całym pokoju. Z charakteru przypominał Axla. W sumie z wyglądu... Też ? Nevermind. Trzeba mu nadać jakieś imię. Carly postanowiła, że nazwie go pianek. Nie wiadomo skąd taki pomysł. Zgłodniała trochę. Poszła na dół. Saul siedział w salonie i gapił się w ścianę raz na jakiś czas wzdychając. Zrobiła kilka kanapek i usiadła koło niego. Cały czas wpatrywał się w ścianę. Ognistowłosa podsunęła mu tależ z kanapkami pod nos. W końcu się odezwał.
-Nie jestem głodny. - westchnął i podkulił kolana pod brodę.
- Przestaniesz ? - zabrała się za spożywanie posiłku.
- Ale co ? - popatrzył na nią zdziwiony. Tak praktycznie to nie robił nic więc jak mógł ją wkurzać ?
- Być taki... Melancholijny. Wkurwia mnie to. Zachowujesz się jak byś umarł. Już pianek lepiej zachowuje się od ciebie - skarciła o wzrokiem.
- Dżizys... Carly ja specialnie nie robię nic żeby cię tylko nie wpienić, a ty mi mówisz, że rozwścieczony kot jest lepiej wychowany ode mnie ? - przewrócił oczami. Zrobiło się cicho. Slash nad czymś głęboko rozmyślał. Do salonu wpadł jak torpeda pianek. Zaczął po nich skakać, a później gryzł kudtego po rękach i lokach.
- Jak chcesz to ja też mogę cię gryźć po rękach, włosach, drzeć firanki, biegać po domu jak oparzony, chcesz ? - na jego twarzy zagościł głupawy uśmieszek. Carly popatrzyła na niego jak na głupka i przytuliła się. Hudson nie wiedział co ma zrobić. Bał się, że jeśli nawet się ruszy to może wszystko zawalić. Dziewczyna przyglądała się mu z klinicznym zaciekawieniem. Po długim czasie pocałowała go krótko. Poczekała chwilę żeby sprawdzić czy odwzajemni. Nie zrobił tego. Ponownie go pocałowała. Tym razem dłużej i bardzej zawzięcie. Po trzeciej próbie zrezygnowała.
- No co jest ? - uśmiechnęła się trochę.
- Nic takiego - puścił jej rękę. Łapka powędrowała pod jego koszulę, później chwilę bawiła się paskiem od jego spodni wkońccu go odpieła. On nadal siedział jakby nigdy nic. Serce biło mu szybciej, oddech przyśpieszył. Wyglądał na trochę speszonego i wystraszonego. Ręce mu trochę drżały i ciutkę porumieniał na twarzy.
- Nawet mnie nie pocałujesz ? Masz ochotę na coś więcej, a może chcesz się ze mną wykąpać ? Hmm... ? - zamruczała mu seksownym tonem do ucha. Chętnie by przyjął wszystkie trzy propozycje, ale wiedział, że ognistowłosa chce sprawdzić czy zależy mu. Bił się ze swoimi myślami. Po chwili namysłu odpowiedział stanowczym tonem na nie.
- Pff... Zobaczysz. Już niedługo nie będziesz miał tyle silnej woli.- wstała i zaczęła powoli zdejmować z siebie swoją trochę za dużą bluzkę. Rzuciła mu ją na kolana. W ślady bluzki poszł jej jeansy i jego kraciasta koszula. Kiedy odpinała mu spodnie złapał ją za nadgarstki, odsunął się i wyszedł przed dom zapalić. Chciał się trochę uspokoić.


Tak wiem beznadzieja, ale to skutek tego zapalenia krtani. Bonus:

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 27

-Carly jak to w końcu było ? - Blay dopiła swoje latte. Jej przyjaciółka ciężko westchnęła.
- Nooo... Tak po południu przyszli po niego kumple, podajże jakiś rudzielec i blondyn. Też tam był Kirk. Wyglądał marnie. Zniknęli gdzieś. Wrócił do domu. Nie był trzeźwy. Zaczął mnie wyzywać i tak dalej, później przycisnął do ściany, związał ręce sznurem, a dalej to wiesz. - patrzyła przed siebie płytkim wzrokiem w nieokreślony punkt. Poczuła jakieś ręce na ramionach i usłyszała ciche buu. Obawiała się najgorszego, choć ten głos raczej nie należał do Niego. Odwróciła powoli głowę. Zobaczyła brata jej chłopaka... Raczej teraz byłego chłopaka. Blay wstała z krzesła i podeszła do chłopaka. Złapała go za bluzkę i ze złością popatrzyła mu w oczy.
- Hudson jak ty do cholery mogłeś zaraz...
- Nie, nie, nie, nie ! Skargi to pod adres Hell 78 Street, a nie do mnie. Nie jestem Saul. - zawył. Blay puściła jego koszulkę i spłonęła rumieńcem. Chłopak poczochrał jej włosy i usiadł na murku. Brunetka obok niego. Po chwili pojawiła się między nimi Carly. Siedzieli i rozmawiali o głupotach.
- Kirk aaa... Noooo... Przytulisz mnie ? - ognistowłosa zrobiła maślane oczy. Gitarzysta objął ją i uśmiechnął się. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Panna Martines gdzieś się ulotniła. Carly cmoknęła krótko chłopaka. Odwzajemnił. Całowali się przez dłuższą chwilę.
- Jesteś taki słodki. - mruknęła.
- Carly.. Ty... Tamten mnie zabije... Ty nie powinnaś być ze Slashem ? - pobladł.
- Powinnam. Tylko, że ja nieeeee... Dobra będę wracać. - odsunęła się od niego.
- Odprowadzę cię. - zaproponował. Dziewczyna zgodziła się. Po kilku minutach byli na Hell street. Weszła do domu. Serce jej waliło, a oddech przyśpieszył. Saul siedział w kuchni na blacie i gadał pod nosem dlaczego ja ? Dlaczego ja ? Podeszła do niego niepewnie i lekko pociągnęła za loczki. Podniósł głowę z między kolan. Oczy miał zeszklone. Obok jego nogi spoczywał nóż, a ręce wraz z koszulą i policzkami oraz spodniami były całe zakrwawione. Raczwj był już trzeźwy.
- Carly ? Ja... Odejdź. Jestem idiotą. Nie marnuj sobie życia i znajdź sobie faceta na pozomie, a nie jakiegoś... Durnego rockmana, który rzucił szkołę i ma milion nałogów. - popatrzył na podłogę.
- Posłuchaj. Ufałam ci jak nikomu innemu. Nie spodzewałam się tego po tobie. Pamiętam doskonale jak zgodziłam się z tobą być to mówiłeś, że mnie nigdy nie skrzywdzisz... Saul, co się z tobą dzieje ? Nie wiem czy ci powiedziałam, ale... Ale... Chciałabym żeby moje dziecko mieszkało ojcem.
- To znaczy, że jesteś w ciąży ? - popatrzył na nią zdziwiony.
- Tak. Jak... Jak mnie nie kochasz to po prostu to powiedz. Ja zrozumiem. Wrócę do Ameryki.
- Nie, kotku to nie tak. - przytulił ją do siebie.- Za bardzo cię kocham żeby wyrzucić cię z domu. Ja nie zrobiłbym tego ba trzeźwo. Naprawdę. Nie potrafiłbym tak. Kiedy ty płaczesz to ja cierpię jeszcze bardziej. Tylko... Tylko nie chcę żebyś widziała mój ból. Dla ciebie zrobię wszystko tylko daj mi szansę. Proszę. - po jego policzkach spłynęło kilka łez. Carly przytuliła się mocniej i pocałowała go...

Bonus:

Przepraszam.

To nie miało być tak... Nigdy przenigdy nie zawiesze bloga. Obiecuję, na słowo Szatana. Miałam napisać treściwszego coś w poniedziałek. Troszkę się rozchorowałam i musiałam ćwiczyć jakieś głupie kolendy na wigilię klasową, która odbyła się wczoraj. No cóż... Powiem wam, że mam gorączke i zapalenie krtani. Zapowiadają się święta alone... Wszyscy pojadą do babci, a ja będę zmuszona leżeć w łóżku. Chociaż prezent dostanę raczej... Miałam dostać All Stary ( Convers ), ale chyba nici z tego. Zamówiłam sobie glany steela ocieplane.:
To te po lewej. Po prawej też moje zmasakrowane oficerki z Wojasa. Prawda, że ładne ? Dobrze, za chwilę napiszę rozdział bo czasu mam dużo. Chciałam przeprosić Nirvanafun, Let me see now, Ludowie i Mimozami za to, że nie mam zielonej kropki na fb. Może przed nowym rokiem się pojawię u taty to napiszę. Ahoy ! Bonus:

sobota, 15 grudnia 2012

Hey Leśne Ludki !

Uzupełniłam zakładki O Autorce, Kontakt i Opowiadania. Jak chcecie zajżyjcie. :) Nowy rozdział w poniedziałek. Żeby nie było wam smutno przez te dni pogapcie się na Saula i Kirka:

piątek, 14 grudnia 2012

`Saul, nie odchodź (*Dodatek*)


Był najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Znało go pół Londynu. Jego umiejętności muzyczne przewyższały wielu doświadczonych gitarzystów. Zawsze chciał być taki jak Hendrix. Miał zaledwie 16 lat, kiedy oskarżono go o morderstwo. Został wyrzucony z domu, dziewczyna z nim zerwała, przyjaciele odwrócili się tak jakby nigdy go nie znali, nie wiedzieli, że istnieje. Nikt nie chciał mu pomóc. Ludzie bali się go. To wszystko było jedną wielką nieprawdą. Nie on zabił tą dziewczynę. Nikt mu nie uwierzył.

***

Deszczowego wieczoru szedł zmoknięty i zziębnięty przez centrum miasta. Była zima, a on miał na sobie tylko ciemne podarte jeansy, koszulkę z logo The Rolling Stones, cienką bluzę i swój czarny cylinder, z którym tak praktycznie się nie rozstawał. Co chwilę się potykał o wystające płyty chodnikowe lub o swoje rozwiązane sznurówki w trampkach. Nie miał przy sobie nic prócz kilku funtów w kieszeni i gitary akustycznej w pokrowcu na ramieniu.
Sam nie wiedział gdzie idzie. Spotkał swoją byłą dziewczynę, którą nadal kochał nad życie. Michelle udawała, że go nie widzi. Westchnął i odgarnął z twarzy swoje długie, czarne, niesforne loki. Usiadł na ławce, wyjął instrument z pokrowca i zaczął grać. Ludzie przechodzili obojętnie, jedynie starsza pani w płaszczu o kolorze ceglastym, przysiadła się i słuchała jak mulat gra.
- Pięknie grasz chłopcze. - uśmiechnęła się, kiedy przestał grać.
- Dziękuję.- miał bardzo zachrypnięty głos. Gardło go bolało i powoli zaczynało odmawiać posłuszeństwa. Zapewne to skutek pogody i tak lekkiego ubioru. Starsza pani gdzieś zniknęła. Zapakował gitarę i poszedł dalej. Był bardzo zmęczony i wygłodniały. Nogi miał jak z waty. Opadał z sił. W pewnym momencie stracił przytomność.
Obudził się w szpitalu. Przy nim siedzieli jego rodzice i Michelle. Dziewczyna trzymała go za rękę. Uśmiechnął się blado.
- Michelle - szepnął cicho jej imię. Musnęła ręką policzek mulata.
- Bardzo mi głupio. Myślałam, że to ty ją zabiłeś. Dlaczego nie powiedziałeś, że masz chore serce ?- w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie płacz. I tak wiem, że umrę. Tutaj nawet leki nie pomogą. Jest już za późno. - puścił jej dłoń.
- Właśnie, że pomogą. Za godzinę będziesz miał operację. - pogłaskała go po loczkach. Chłopak złapała jakąś kartkę i długopis. Zaczął coś na niej bazgrolić po czym schował do kieszeni.Przez resztę czasu spędzali ze sobą czas rozmawiając i co chwilę przytulając się albo całując krótko.
Po dwóch godzinach z bloku operacyjnego wyszedł lekarz. Zdjął maseczkę do operacji z twarzy.
- Niestety nie udało nam się go uratować. Jego stan był na to nie pozwolił. Kazał przekazać tą kopertę  brunetce o imieniu Michelle.- pomachał kopertą.
- Tak to ja. - powiedziała łamliwym głosem i podeszła do mężczyzny. Wzięła kopertę do ręki, a następnie otworzyła ją. Rozpłakała się...

===============================
Publikuję wam 1 dodatek. Hmm.. Michelle, to było pisane zanim cię poznałam więc nie bierz mnie za wariatkę i czasem nie pomyśl sobie, że mam na ciebie obsesję. Jak chcesz to może być o tobie :D


Ale oczywiście bonus jest:

Słodkich snów :*

Rozdział 26

W sypialni zobaczyli Slash'a i Carly. Stali pod ścianą. Ognistowłosa miała na sobie tylko biustonosz i związane ręce sznurem. Gryzła mulata po ramieniu. Kiedy zobaczyła swoich przyjaciół zaczęła się szarpać jeszcze bardziej. Slash ją puścił, naciągnął na spodnie i wyskoczył oknem. Dziewczyna osunęła się po ścianie i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Trzęsła się jak galaretka. Duff podniósł ją z podłogi i zaniósł ją do łazienki. Blondyn zdjął z siebie koszulkę i popatrzył na zapłakane dziewczę.
- Duff ty też ? Proszę n-nie. - zaszlochała.
- Głupia.- mruknął pod nosem i założył jej swoją koszulkę.
- Dziękuję. Duff, przepraszam. - przytuliła się do niego. Otarł jej łzy.
- Co tak się naprawdę stało. - popatrzył w jej wystraszone i pełne bólu oczy.
- On... Duffy, on się naćpał i.. i m-mnie gwałcił. - po jej policzku poleciały następne łzy. Gorzkie łzy. Ktoś zapukał do łazienki.
- Carly mogę ? - usłyszała głos swojej przyjaciółki. Po chwili weszła. - przyniosłam ci spodnie. - dodała. Duff wyszedł z łazienki żeby mogła nałożyć swoje ciemne dżinsowe spodenki z ćwiekami.
- Dziękuję. Blay co wy tu robicie ?
- Ratujemy ci dupę. - westchnęła.
- Ale w Londynie. - popatrzyła przez okno. Padał śnieg. Uśmiechnęła się trochę.
- Wycieczka krajoznawcza. Chodź na jakąś kawę. Odstresujesz się.- zaproponowała.

***

- Gdzie oni wszyscy są ? - Axl spadł z łóżka.
- Nie wiem pojebańcu. Kogoś znalazłem. - pomógł mu wstać.
- Kogo ? - rozejrzał się po całym apartamencie. Oczy mu zaczęły błyszczeć na widok Karen. Podbiegł do niej i mocno przytulił. - przepraszam kochanie.
- Niech ci będzie. Więcej ci nie wybaczę. - pocałowała go. Odwzajemnił pocałunek. Izzy gdzieś polazł. Przenieśli się na łóżko. Całowali się dalej. Axl wpakował jej ręce pod koszulkę.
- Wypierdalaj z tymi kopytami. - ugryzła go w nos.
- To nie kopyta. - pokazała jej język.
- To wypierdala z tymi glizdami. - zaśmiała się. Axl coś mruknął pod nosem i uszczypnął ją w tyłek.


Wiem, że krótkie. Proszę zabijcie mnie za to... Nowa postać ! Mick Jagger. Już w nast. rozdziale.

Bonus:


Poszukajcie sobie Slash'a i Stevena :3

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 25

Rano obudziła się sama w łóżku. Na 2 poduszce leżał jakiś rudy kot. Zaczęła go głaskać i przytulać. Kotek słodko mruczał.
- O już nie śpisz. Przyniosłem ci śniadanie - Slash podszedł do łóżka i dał ognistowłosej talerz pełen kanapek. Uśmiechnęła się i zaczęła jeść. Kot skakał po całym pokoju.
- Saul, skąd tu ten kot ? Możemy go zatrzymać ? - popatrzyła na zamyślonego chłopaka.
- Przygarnąłem.- poczochrał jej i tak już poplątane włosy.
- Dobry Saulie - teatralnie pogłaskała go po głowie.
- Carly no bo ja.. muszę ci coś powiedzieć. - westchnął.
- Ja też. - zawtórowała mu.

***

Tym czasem w Los Angeles.

- Gdzie oni są !? - Axl wydarł się na cały dom. Do jego pokoju wpadła rozwścieczona Blay.
- Idioto jest 5 nad ranem ! Teraz się kurwa śpi ! - pociągnęła go za włosy. Chłopak zawył z bólu i rzucił jej mordercze spojrzenie. Chciał się rzucić na nią z pięściami, ale powstrzymał się.
- Jesteś wredna ! Wredniejsza niż ja ! Zostaw moje włosy ! Jak ja cię zaraz szarpnę to ci cycki odpadną ! - Rudy wpadł w furię. Skakał rozwścieczony po sofie.
- No chyba tobie coś odpadnie. Axl rozwalisz sofę. - trzepnęła go w głowę.
- No chyba nie. - pokazał jej język i podszedł do stołu. - Liiiiiiiist ! Do mnie ! - ucieszył się jak dziecko i rozszarpał kopertę. Podczas czytania listu mina mu zrzedła, prawie jak mała podkówka. - Nie ! Tylko nie Slash ! - zawył.
- Co jest pojebusie ? Pokaż no to. - Blay wyrwała mu świstek z ręki. Też posmutniała i wkurzyła się troszkę. Zbiła okno ze złości. - Jedziemy do Londynu ! Ludzie zbierać dupy ! - krzyknęła na cały dom.

***

- Gdzie moja walizka ? - Axl prawie spał na ramieniu Izzyego.
- Nie wiem. Czekaj cierpliwie. - westchnął. Był już znudzony odpowiadaniem po raz setny na to samo pytanie. Axl wskoczył na taśmę i zaczął jeździć tak jak torby i walizki krzycząc You're gonna die !
- Rose, idioto złaź ! Nie jesteś walizką.. a może jednak ? Mam twoją torbę ! - Duff złapał za rękę rudzielca. Zeskoczył z taśmy i dumny z siebie i złapał swoją czarną torbę podróżną. Jakieś 20 minut później byli już w hotelu. Axl od razu poszedł spać, Izzy siedział i "pilnował Axl'a" czyli też spał, Duff cały czas próbował zagadać Blay, ale coś mu nie wychodziło bo była zajęta rozmową ze Stevenem na temat filmu Tytanic.
Martines, McKagan i Adler wybrali się na wycieczkę krajoznawczą po Londynie pt. " Znajdź Slash'a to wygrasz whiskey".
- Chyba to tu. - Popcorn wskazał palcem na niemały dom. Duff zapukal do drzwi. Nikt nie otworzył. Okazało się, że były otwarte. Weszli do środka. Było bogato urządzone. Usłyszeli zduszony krzyk Carly dochodźący z piętra wyżej. Cała trójka pobiegła tam. W sypialni zobaczyli...



A teraz się męczcie do jutra myśląc co oni tam zobaczyli. Zgadujcie w komentarzach :3


Bonus:

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 24

Duff zapukał do sypialni Axl'a. Rudy chyba z kimś rozmawiał. Basista wszedł do jego sypialni. Rose leżał rozwalony na całe łóżko i rozmawiał przez telefon. Miał policzki mokre od łez. Był kompletnie pijany. Duff podszedł do niego kiedy skończył rozmowę. - Rose słonko co ci jest ? - popatrzył w jego przekrwione, zielone oczy. - Mi-michael ja... Ja... Smutno mi.- wtulił się w utlenionego.
 -Ciii... Nie płacz. Wróci tu jeszcze. Zobaczysz. - próbował go uspokoić. Zdołowany Axl to gorzej od wściekłego Axl'a. Do pokoju wparowała Carly. Rudy rzucił jej się na szyję.
 - Karen, Karen, Karen, Karen. Wróciłaś do mnie, wróciłaś. Kocham cię. - głaskał ją nerwowo po plecach. Duff szepnął coś na ucho ognistowłosej. Westchnęła ciężko.
 - Tak ja też cię kocham, ale idź grzecznie spać bo jesteś pijany.- przewróciła oczami.
 - Tylko z tobą. - uśmiechnął się
 - Tylko spróbujesz nie spać to... To obetnę ci włosy albo gorzej. - pogroziła mu palcem.
 Rose pół minuty później leżał na łóżku z wyszczerzem na gębie. Carly położyła się obok brata. Przyciągnął ją do siebie i coś mruczał pod nosem.

 ***

 - Izzy widziałeś gdzieś Carly ? -do kuchni wparował zawsze rozczochrany facet. Stradlin wskazał palcem na drzwi od sypialni Axl'a. Mulat pobiegł tam potykając się o próg. Kiedy wszedł do pokoju zaczął się śmiać.
- Yyyy... Axl obudź się. - kopnął go lekko.
 - Cooo ? - podniósł się z poduszki.
 - Mówię kurwa obudź się. - westchnął.
 - Mmmm... Dzień dobry. Axl jakie ty masz wygodne łóżko. Moglibyśmy sobie takie kupić, co nie Slash ? - Carly obudziła się
- Taa... Zbieraj się. Za godzinę mamy samolot. - Saul wyszedł z pokoju.

 ***

 Lotnisko w Londynie, Anglia.

 - Chyba się pogubiłam - ognistowłosa oparła się o ścianę.
 - Ale ja nie. Chodź. - chłopak pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia. Po godzinie byli już przed swoim nowym domem.
- To chyba tu. - Saul szukał w kieszeni kluczy od domu. Po chwili znalazł je i otworzył drzwi. Weszli do środka.
- Yey... jak tu ładnie. - Carly rozglądała się po pokoju.
- Rzeczywiście. Myślałem, że będzie gorzej. Trzeba Kirkowi podziękować - przytulił ją.
- Podziękuje się. Jestem trochę zmęczona. Gdzie sypialnia ? - popatrzyła mu w oczy.
- Nie wiem. Chodź poszukamy - zaśmiał się. Poszli na piętro. Sypialnia się znalazła Carly rzuciła się na łóżko.
- Jaaaa... jeszcze wygodniejsze od rołsowego łóżka. - podskoczyła z radości. Mulat położył się obok niej.
- Widzę, że ci się podoba. - przyciągnął ją do siebie i miział palcem po brzuchu.
- Mrauuu... Wiesz, dzisiaj jesteś wielbłądem. - podgryzła go z brodę.
- Niby czemu ? Miś, niedźwiadek, kotek, wielbłąd i co jeszcze ? - połaskotał ją.
- Nooo... No bo przez pół Londynu niosłeś moją i swoją torbę więc jesteś moim wielbłądem. - wyszczerzyła się.
- No też coś. - prychnął.
- Dooobraaanoooc. - wtuliła się mocniej.


Ludu święty PRZEEEPRAAASZAM !!! Przepraszam, że aż tyle nie pisałam. :c I przepraszam, że rozdział taki krótki. Jutro będzie dłuższy. W nagrodę macie zdjęcie, które mnie męczy od tygodnia. Wy też się pomęczcie xD

Bonus ( moja trauma.... patrz : Slash, spodnie O.o )


wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 23

- Mówiłam nie rycz. Masz tu karteczkę z przeprosinami bo wy wszystko rozpierdalacie. Idź kupić kwiatka. - westchnęła wracając z tarasu po 15 minutach. Axl zaczytał się u nie usłyszał co mówiła.
- Co, co ? Co mam rozpierdolić ? - popatrzył na nią zdziwiony.
- Nic nie masz rozpierdalać tylko idź kupić jakiegoś kwiatka i leć do niej psycholu ! - pokręciła głową. Axl szybkim krokiem wyszedł z domu. Co chwila potykał się o płyty chodnikowe. Na szczęście doszedł w jednym kawałku. W oknie wisiała kartka z napisem " wyprowadziłam się, dzwoń- 453-343-343".  Rudzielec rzucił kwiatek za siebie i wrócił zrezygnowany do domu. Podszedł do telefonu wykręcił ten numer. Odebrała Karen.
- Tak słucham ? - miała zachrypnięty głos.
- Karen, ja przepraszam, byłem kompletnym debilem. Proszę daj mi drugą szansę. - oparł się o ścianę.
- Nie, może kiedyś. - odłożyła słuchawkę. Rose zaczął bić pięściami w ścianę. Izzy złapał go za nadgarstki.
- Marchewa ogarnij się ! Co ty odpierdalasz ?! - popatrzył mu w oczy. Rudy pocałował go namiętnie.
- Izzy kocham cię. - westchnął. Rytmiczny popatrzył na przyjaciela jak na idiotę.
- Że co ?! Axl upadłeś na głowę ? - puścił go.
- Chyba tak...przepraszam cię. - spuścił głowę i poszedł do salonu.
- Chłopaki obiad jest ! - Blay krzyknęła z kuchni. Po chwili wszyscy prócz Rudego zjawili się w kuchni. On nadal siedział w swoim ulubionym fotelu i głęboko nad czymś rozmyślał. Mruczał coś pod nosem od czasu do czasu. Poczuł nieprzyjemne dźganie w policzek. Odwrócił głowę w stronę " natrętnego dźgacza policzkowego".
- Czego ? - warknął.
- Jesteś głodny ? - zapytała ognistowłosa i usiadła mu na kolanach.
- Nie. Zachowujecie się jak dobra babcia... której ja nawet kur...de nie mam. Nie mam nikogo rozumiesz ? Ni-ko-go ! - wrzasnął na pół domu.
- Axl uspokój się. Masz mnie, chłopaków, Blay, Whiskey, fanów. - westchnęła.
- Te osoby nic dla mnie nie znaczą. Nic ! Potrzebuję miłości ! - zawył. Mina Carly zgorzkniała.
- Fajnie, że siostra nic dla ciebie nie znaczy. - założyła ręce na piersiach i udawała obrażoną. Rudy cmoknął ją w policzek i przytulił na misia.
- Przepraszam... nie o to mi chodziło. Nie gniewaj się już. - wymusił uśmiech na swojej twarzy. Carly poczochrała mu włosy i udała się na górę. Usłyszała cichy skrzek, który chyba znaczył " Ej !". Zabrała swoje ubrania z szafy i poszła do łazienki. Pół godziny później wróciła wykąpana do sypialni.
- Weź idź ja mam dziewczynę ! -mulat pomachał ręką w powietrzu nawet nie otwierając oczu. Ognistowłosa wiedziąc, że chłopak nie za bardzo wie co się dzieje i kto jest w pokoju, skorzystała z okazji i usiadła okrakiem na jego udach. Raptownie podniósł się.
- Mówiłem, że mam dziewczynę - otworzył oczy i przetarł je.
- Poprawka, masz narzeczoną chyba, że o czymś nie wiem misiu. - uśmiechnęła się szyderczo.
- Jak to misiu ? Nie jestem misiem. - zaśmiał się.
- No to niedźwiadku, teraz ci pasuje ? - musnęła jego usta.
- Co ty z tymi misiami ? - zarzucił jej ręce na kark.
- No bo ty śpisz i śpisz, a misie dużo śpią więc jesteś misiem. Poza tym misie dużo jedzą.- wyjaśniła i poklepała go po brzuchu.
- Nie mam brzucha - uśmiechnął się głupkowato.
- Nie wcale. Z przodu plecy z tyłu plecy, tak ? - wtuliła się w niego.
- Nie czepiaj się. Ważne, że ty masz cycki.
Do ich sypialni wszedł Axl. Był jakiś przybity.
- Ej macie jakieś środki nasenne ? Byle co. Obojętnie. Nawet nie musza być nasenne, mogą być przeciwbólowe. Wszystko. -  powiedział na jednym tchu. Chyba coś trzymał za plecami.
- A po co ci to kochany ? Co masz za plecami ? - Carly popatrzyła na niego z politowaniem.
- Łeb mnie napierdala, spać nie mogę. - udał, że jest zmęczony i obolały. Saul poszedł do niego i wyrwał mu butelkę taniej wódki z ręki.
- To znaczy "głowa mnie napierdala". Rose czyś ty oszalał już do reszty ? Chcesz się zabić ? - warknął  na niego.
- Tak, chcę. Nie mam po co żyć. Zespół mi się rozwala, wy wyjeżdżacie do Londynu, dziewczyna ode mnie uciekła, Izzy mnie chyba znienawidził. - pociągnął nosem.
- Skąd wiesz, że wyjeżdżamy ? Rose ty nie możesz umrzeć od tak. - przytulił go.
- Słyszałem. Śpię pokój dalej to was słyszę. Te wasze teksty mnie rozwalają. - wtulił się bardziej.
- Na przykład jakie ? - ognistowłosa wtrąciła się do rozmowy.
- Ostatnio nie pamiętam czy to ty, czy ty, ale słyszałem takie "gwałć mnie". - zachichotał. Roześmiał się jeszcze bardziej jak zobaczył, że oboje spłonęli rumieńcami.
- Co takiego jeszcze słyszałeś ? - zapytał Hudson, niemal przez zęby.
- Różne rzeczy. Słyszałem wasze rozmowy, jak się śmiejecie, żartujecie, kochacie się, chrapiecie, znaczy się ty bo mała nie chrapie i takie tam. Rozwalił mnie te tekst o tym misiu. -śmiał się dalej.
- Widzę, że masz niezły ubaw. Tak się składa, że jutro wyjeżdżamy. - kudłaty usiadł na parapecie. Axl coś mruknął pod nosem i wyszedł z pokoju.
- Tooo... może byś się łaskawie spakował co ? Ja jestem spakowana już od dwóch dni. - rzuciła torą podróżną w swojego chłopaka. Zaczął do niej wrzucać co popadnie.
- Już.  oznajmił triumfalnie po 15 minutach.
- Już? Tak szybko ? Ja się pół dnia pakowałam. - położyła się na łóżku.
- No bo kobiety są z Wenus- zaśmiał się.
- A niedźwiadki z lasu - dokończyła. Usłyszeli stłumiony śmiech zza ściany.
- Rose zamknij się i przestań podsłuchiwać !- śmiech ucichł. Usłyszeli jakieś głośne człapanie po schodach.
- Obstawiam, że to McKagan. Czy oni nigdy nam spokoju nie dadzą ? - westchnęła.
- Rozbieraj się do bielizny i kładź się. Tylko tak szybko. Mam pomysł. - uśmiechnął się szyderczo. Pół minuty później leżeli na łóżku i całowali się. Do pokoju ktoś zapukał.
- O Duff, brawo pukać się nauczyłeś ! - krzyknęła Carly. Zanik ktoś wszedł została pozbawiona stanika, który poleciał przez ramię kudłatego. Trafił we wchodzącą do sypialni Blay.
- Yyyy.. nie wiedziałam, że wy... Może ja jednak. - wycofała się.
- Czekaj co chciałaś. - Półnagi chłopak odwrócił się w stronę brunetki.
- Mia przyszła. Nie przeszkadzajcie sobie. - wyszła z pokoju.
-  To jak... może dokończymy ? - poruszył brwiami.
- Erotoman. - westchnęła i poddała się jego pocałunkom.

***

-Blay, co powiesz na imprezę ? - Mia podskoczyła radośnie o mało co nie wylewając na siebie kawę.
- No myślałam, że już nie zapytasz. Robimy rock n' rollową imprezę ! - zeskoczyła z blatu i wyjęła karton z szafki.
- Postaw to na stole. - podała go blondynce. Moore posłusznie postawiła karton tam gdzie potrzeba.
- Chłopaki impreza ! - menadżerka wydarła się na cały dom. Po chwili Axl, Duff, Izzy i Steven byli na dole.
- A pan mop i sadystka ? -zapytała.
- Chyba wiesz co się z nimi dzieje. Tak mi się wydaje chociaż nie wiem jak on to robi z ręką w gipsie. - Steven wzruszył ramionami. Axl złapał megafon w rękę i wybiegł na taras krzycząc przez niego " Ludzie impreza !". Po chwili byli już pierwsi goście. Muzyka rozbrzmiała na full.
Duff śledził wzrokiem każdy krok Martines. Mamrotał pod nosem coś pod kątem jej osoby. Cały czas rozmyślał jaka jest piękna. W końcu przełamał się i podszedł do niej. Przytulała się z jakimś chłopakiem, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak Izzy, ale to nie był on. Ten facet był całkiem inny. Utleniony "grzecznie" odsunął go od dziewczyny i sam do niej podszedł.
- Blayire możemy porozmawiać ? - złapał ją za ręce. Pokiwała twierdząco głową. - Posłuchaj. Odkąd tu jesteś...ty... no ja... jesteś...jestem... Podobasz mi się. - język mu się plątał choć był całkiem trzeźwy.
- Duff a też cię lubię. Nawet bardzo. Jesteś jedyny w swoim rodzaju,ale... ja by ci to delikatnie powiedzieć. Mam chłopaka. Tak właśnie tego, którego odczepiłeś ode mnie. Zamknij tą mordkę bo ci tak zostanie - zamknęła mu usta. Człowiek-żyrafa stał jak wryty i analizował każde jej słowo. Dziewczyna wróciła do swojego chłopaka. Tańczyli przytulanego.

Bonus:
Ten zaciesz Slasha mnie kompletnie rozbraja...

Mój drogi Arbuzie/Olu/Pani Tomlinson/Studnio ! ( jak tam sobie chcesz xD)
Dzisiaj dnia 5 grudnia doczekałaś się scenki z Petterem. Krotka bo krótka, ale jest. Pozwalam ci to zapisać w kalendarzu lub na końcu zeszytu od maty (swojego bo mój już wystarczająco pomazałyśmy ). Wybór należy do ciebie ! :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 22

- Ja go zabiję ! Normalnie wykastruję grabiami ! Uduszę hula-hop'em ! Zatruję antyperspirantem ! - Slash oderwał się od dziewczyny. Popatrzyła na niego zakłopotana.
- Przepraszam. - załkała.
- Nie przepraszaj kochanie. To nie twoja wina kochanie. - otarł jej łzy z policzków.
- Moja. Mogłam się nie szlajać po mieście. - rzuciła się na poduszkę.
- To miasto jest... taki dziwne i wkurzające. Nie chciałabyś się przeprowadzić ? - położył się koło niej.
- Chciałabym. To moi kochani rodzice kazali mi tu studiować. I to jeszcze prawo. Wolałabym być psychologiem. - westchnęła.
- Co powiesz na Londyn ? - uśmiechnął się.
- Zatęskniło się za rodzinką ? - przytuliła się do niego. Wsadził nos w jej włosy i zaczął je zachłannie obwąchiwać.
- Absolutnie nie. Raczej tęsknię za miastem niż ludźmi. Los Angeles niby takie wielkie piękne miasto, miliony nastolatków chcę tu uciec, a tak naprawdę tu jest do dupy. Co to jest za szampon ? Taki zajebisty ? - bawił się czerwonym kosmykiem jej włosów.
- Masz rację, ale co z zespołem ? Axl'a bo mój się skończył. Jeszcze mi się zaćpasz tym szamponem - złapała go za nos i lekko ścisnęła.
- Dla mnie liczysz się tylko ty, rozumiesz ? Kocham cię nie widzisz tego ? Oni mi nie są do szczęścia potrzebni. - pocałował ją zachłannie. Mruknęła z zadowoleniem.
- Jeszcze nigdy nie słyszałam takich pięknych słów... kierowanych do mnie.- Odwzajemniła pocałunek. Saul wstał z łóżka i przeciągnął się ziewając.
- Pójdziesz gdzieś ze mną ?- podniósł ją na wysokość swoich oczu. Przytaknęła. Kilkanaście minut później byli w pięknej zatoce. Weszli na molo. Przez dłuższą chwilę patrzyli w swoje oczy. Saul głęboko westchnął, wyjął małe czerwone pudełeczko z kieszeni i przyklęknął. Otworzył je. Na nieszczęście pierścionek wyturlał się na podłoże i wpadł do wody. Mulat przysunął się do krawędzi desek i zaczął gapić się w taflę wody.
- Ja to mam kurwa pecha. - westchnął i zaczął szukać obrączki ręką w wodzie.


Carly parsknęła śmiechem. Poddenerwowany chłopak wskoczył do wody i zanurkował. Po chwili wynurzył się.
- Mam ! - krzyknął triumfalnie i wczłapał się na molo. Podszedł do swojej ukochanej. - Kotku, to nie miało tak wyglądać ale.. Zostaniesz moją żoną ? - dokończył.
- Nie...  - popatrzyła na chłopaka który posmutniał - Nie wiedziałam, że o to zapytasz. Oczywiście, Tak ! - rzuciła się na niego i oboje wpadli do wody. Slash nałożył jej pierścionek na palec.
- Myślałem, że ,mi odmówisz. - cmoknął ją w usta.
- No co ty. Jesteś dla mnie za bardzo doby, słodki, kochany, uroczy żebym ci odmówiła. - uśmiechnęła się szeroko.
- Kłamiesz. To ty jesteś dla mnie za bardzo dobra, słodka, urocza i kochana. - odwzajemnił uśmiech. Chwilę później wyszli na brzeg. Siedzieli na trawie i się przytulali
- Moim zdaniem ubrania nam szybciej wyschną jak będą leżeć na trawie.- Carly zdjęła z siebie t-shirt i szorty. Do niego nie trzeba było dwa razy mówić. Po chwili też był tylko w bieliźnie.


- Wyglądasz tak seksownie - zaśmiała się
- Spójrz na siebie. - zawtórował jej. Obok nich przeszła jakaś starsza pani. Zatrzymała się.
- Ta dzisiejsza młodzież to nie ma za grosz wstydu. Ładnie to tak siedzieć w samej bieliźnie ? - pokręciła głową.
- Niech się pani zamknie. Przed panią siedzi bóg seksu, a pani co ? Właśnie wpadliśmy do zatoki. - Carly rzuciła w nią mokrą koszulką. Starowinka machnęła ręką i poszła sobie. Znów wybuchnęli śmiechem.
- Rozwalasz mnie tymi tekstami, kotku. - poczochrał jej włosy.
- Ale czy ja nie powiedziałam prawdy ? - bawiła się trawą.
- Tak moja bogini seksu - wykręcił swoje ociekające wodą kudły.
- Mamy jakiś ręcznik ? - zatelepało nią z zimna. Pokiwał przecząco głową.


***

- Izzy przytul mnie. - Axl poszedł do salonu.
- Nie mam teraz czasu. - Stradlin znów zajął się grą na gitarze. Rudy podszedł do Blaire.
- Blay ? - uniósł brwi.
- Tak ? -  oparła się o parapet.
- Proszę, przytul mnie. - mina mu  zrzedła. Brunetka przytuliła go bez słowa.
- Co znowu ? Rozwaliłeś następny telewizor, tak ? - westchnęła.
- Tak bardzo mi jej brak ! - zawył.
- Kogo ? - Blay nie zrozumiała go.
- Ka...Karen. Ona.. zerwała ze mną. - zaszlochał. Oczy miał zeszklone.
- Ehh.. ci faceci. Siadaj na dupie ja przyjdę za 15 minut. Masz tu czekać i nie rycz ! - odczepiła go od siebie i wyszła na taras.

No, no, no. Dzisiaj macie sporo zdjęć :D No dobra... łapcie bonus: