wtorek, 19 marca 2013
The Day That Never Comes... THE END.
Cause nothin' last forever - idealnie. Tak jak wszystko ułożyłam, prawie brak literówek. To opowiadanie było moim zdaniem świetne, ale... skończyło się.. Za szybko. Ktoś mnie namówił i.... the end... taki The Day That Never Comes czyli ślub Carly i Slasha; małe Slashątko i dopiero później śmierć rodziców, mały trafia do domu dziecka i... w wieku 17 lat popełnia samobójstwo. Nie wyszło. Przepraszam. Potoczyło się źle. Jeszcze gorsza pokraka - Sad But True...
Krótkie rozdziały, pełno literówek, mało opisów, wiele niewyjaśnionego. Nie wiem co się ze mną dzieje. To nie to co kiedyś. Totalna dupa.
And She's Buying a Stairway To Heaven - powiem, że rękopisy miałam udane... zgubiłam, nie pamiętam. Chuj by to...
+Margaret Mustaine posiadaczka bloga postanowiła zapożyczyć ode mnie fabułę Sad But True i będzie pisać moje opowiadanie tylko lepiej i fajniej. Ja kończę swoją działalność na tym blogu. Będę teraz pomagać jej więc tak całkowicie nie znikam, a przypominam, że inne blogi też mam :)
Zapraszam do Margaret na opowiadanie THE DAY THAT NEVER COMES, a już wkrótce SAD BUT TRUE.
poniedziałek, 11 marca 2013
Rozdział 21
- Dave idź otworz. - przysunęła się bliżej niego. On coś mruknął pod nosem. - Davy no.
- Mamo jestem trzeźwy. Na imprezie nie było narkotyków. - schował się pod kołdrę.
- Dawid idź kurwa otworz drzwi. - dźgnęła go w plecy. - Dawidku proszę cię.
- Nie. - przekręcił się do niej plecami.
- Dawidziu.
- Nie.
- Dawiduniu, Dawidunieczeczeczku mój przenajsłodszy cukiereczku. - pogładziła go po włosach.
- JESTEM KURWA DEJF! - wrzasnął i wstał. Ktoś się niecierpliwił. Zadzwonił dzwonkim drugi raz. Dave zszedł na dół po schodach i otworzył drzwi. Za nimi stali państwo po 40.-stce. To musieli być rodzice Rocky.
- Daniel, obudziliśmy was?- zapytała ta pani. Chłopak chwilę zastanawiał się o co jej chodzi. Po chwili przypomniał sobie, że Rocky jest polką, a jej rodzice nie mówią po angielsku.
- Daaa....wid. - poprawił ją. - Nie. Właższnie mieliżmy wstawać - podrapał się po nadgarstku i wpuścił ich do środka. Rocky zeszła na dół w bluzce Dave'a z logiem ich zespołu i swoich krótkich spodenkach do spania.
- Co tak wcześnie? - przywitała się z rodzcami.
- Dziecko przecież południe jest. - jej mama pokręciła głową.
- Racja. - ziewnęła i oparła się plecami o klatę rudzieca. Przytulił ją do siebie. Jej "oparcie" prawie spało na stojąco. Pociągnęła go za rękę na górę rzucając krótkie zaraz przyjdziemy. Dave wzią swoje ciuchy i zamknął się w łazience. Spojrzał w lustro. Pomyślał - Ja pierdole wyglądam jak rudy Einstein. Włosy mi sterczą we wszystkie strony. Szybko się ogarnął. Wtargnęła tam miętowowłosa i wypchnęła go za drzwi rzucając mu grzebień. Westchnął i odczekał 3 minuty. Bezproblemowo przeniknął przez zamknięte drzwi. Przytulił od tyłu dziewczynę i zaczął delikatnie rozczesywać jej włosy.
- Rudy chuju. Miałeś tu nie włazić. - westchnęła. - Chwila... Jak ty tu wlazłeś? Zamknęłam drzwi na klucz. - zrobiła wielkie oczy.
- Ave Satan. - mruknął pod nosem i przeszedł przez ścianę do sypialni. Po chwili wrócił. Też przez ścianę.
- Głupek. - machnęła ręką i zabrała się za szorowanie zębów. Dave rozpłynął się w powietrzu. Została po nim czerwona mgła...
***
Pisane kursywą - po polsku.
Bonus:
środa, 6 marca 2013
Rozdział 20
- D-dave? - zapytała drżącym głosem i pomacała go ręką po twarzy. - gdzie ten kotek?
- Nie wiesz kurwa Bon Jovi. - przewrócił oczami.
- Ale gdzie to kociątko? - zmarszczyła brwi. Rudzielec miałknął jak kot i pstryknął palcami. Znów zamienił się w tamtego małego słodkiego kociaczka. Wszedł jej pod bluzkę i głośno mruczał. - Dave. - warknęła. On nie zareagował. Dalej ocierał sie o jej brzuch. - Dave! - krzyknęła.
- Mau? - kociak wystawił głowę przez dekold t-shirtu z AC/DC.
- Dave pchlarzu wyłaź stąd! - wkurwiła się. On nadal robił swoje. Pocałowała go w mały, różowiutki, wilgotny nosek. Wrócił do swojego pierwotnego wyglądu przy okazji rozrywając ulubioną bluzkę dziewczyny.
- Masz ciepłe cycki. - zaśmiał się i zaczął całować ją po szyi.
- Ty myślisz tylko o jednym. Złaź z moich kolan bo lekki ty nie jesteś. - odepchnęła go od siebie. Zszedł z niej i wziął ją kolana.
- Myślę o różnych rzeczach, ale dzisiaj mam urodziny. - wyszczerzył się.
- I myślisz, że dam ci sie przelecieć z tej okazji? - fuknęła.
- No ale ja cie jeszcze nigdy nie przeleciałem. Nawet jak byliśmy razem. - zrobił słodkie oczy.
- Przelecieć to się możesz samolotem. Kupić ci bilet? - próbowała go od siebie odczepić. Niestety on był silniejszy.
- A może posuwać? - poruszył brwiami.
- Posuwać mówisz? - uśmiechnęła się szyderczo.
- Mhmmm - mruknął.
- Zobacz Dave, tam jest szafa. Idź ją przesunąć. - rozczochrała mu włosy.
- Nie tak kurwa... Nie wiem... Dymać, pierdolić się, jebać, rżnąć, ruchać. No Rocky no. - westchnął bezsilnie.
- Wszystko w swoim czasie. - pokazała mu język.
- Czyli nigdy. - burknął, dał jej swoją bluzkę i wlazł pod kołdrę. Miętowowłosa uśmiechała się pod nosem. Chciała się jeszcze z nim podroczyć. Miziała go chwilę palcem po plecach.
- Davy? - pociągnęła go lekko za włosy.
m - Co chcesz? - odezwał się pół śpiący.
- Mam ochote na loda. - mruknęła. Dave w tempie ekspresowym odwrócił się do niej przodem, przyciągnął do siebie i popatrzył w jej oczy.
- Naprawde? - uśmiechnął się.
- Są truskawkowe w lodówce. Przyniesiesz mi? - pstryknęła go w nos i się zaśmiała. Dave wywrócił oczami i wrócił na swoją połowę. Schował się pod kołdrę. Rocky strzeliła mu z gumki od bokserek i znowu zaczęła się śmiać. Rudy coś tam burczał pod nosem i próbobwał usnąć.
bonus:
wtorek, 5 marca 2013
Rozdział 19
- Miałem o tobie inne zdanie. Wścibska kurwa. -warknął i podniósł telefon z kafelków.
- Ale Dave. - pobladła.
- Ja twojego telefonu bezczelnie nie przeglądam. - warknął. Poszedł do przedpokoju po gitarę i wrócił do sypialni. Wyjął wiosło z pokrowca, w którym było też pełno ubrań. Brzdąkał jakieś riffy. Był wkurwiony na miętowowłosą. Pękła mu struna. - Nosz kurwa by to. - zasyczał i wyjął pękniętą strunę z gitary. Do pokoju weszła dziewczyna.
- Dave... - odezwała się cicho ze skruchą.
- Nie ma Dave. Radź sobie kurwa sama. Jutro mnie tu nie będzie. - posłał jej mordercze spojrzenie. - Za dużo kurwa wiesz. Zawiodłem się kurwa na tobie.
- Davy kochanie. Przepraszam. - podeszłą do niego.
- Pierdol się dziwko. I tak już zdecydowanie za dużo wiesz. - odepchnął ją od siebie. Z jej oczu popłynęły łzy. Rudy to zignorował. Wyszedł z pokoju. Rocky rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Po jakimś czasie usłyszała drapanie w drzwi od pokoju. Otworzyła je. Stało tam malutkie rude wystraszone kociątko. Wzięła je do siebie. Wyglądało na wygłodzone. Otarła łzy, wzięła kociaczka na dół do kuchni, postawiła na blacie i nalała mu mleka w spodeczek. Dała mu też trochę kociej karmy. Nie chciał jej jeść, ale plasterkiem szynki nie pogardził. Kiedy się już najadł wróciła z nim na górę. Znów położyła się na łóżku. Tym razem tuląc małego futrzaka. Mówiła do niego i żaliła się mu jaki siaki i owaki jest pan Mustaine. Uniosła kotka do góry i popatrzyła w jego piękne małe ślepka. Były piwne - jak u Dave'a. Pocałowała go w nosek, a on....
Dowiecie się w 20 rozdziale :3
Bonus:
niedziela, 3 marca 2013
Brzydkie Kaczątko Namber For
Werbel i dziwna muzyczka
Dejf Mustejn! (czyli w sumie ja... Czyli... Niko będzie bardziej ładna od teraz :3 bo taka bardzo brzydka nie jest... Czyżby narcyzm? Nieee... Po prostu mam zielone oczy bluzki z zespołami zajebistego kota i glany. Co ma kot do wyglądu? NIE MAM DEJFOSKIEGO SZATAŃSKIEGO POJĘCIA.)
Dobra, macie zdjęcie małej rudej małpy:
Upss.. To nie to.
TADAM!!
Rozdzał 18
- No o co ci chodzi? - uśmiechnął się.
- Ja już nie mogę. - westchnęła. - zjesz? - szeroko uśmiechnęła się.
- Ja kurwa kiedyś będę gruby przez to twoje "zjesz?" - pokręcił głową i zjadł po niej.
***
Było już dosyć późno. Rocky była bardzo zmęczona. Teraz marzyła tylko o długim gorącym prysznicu. Wzięła piżamę i ręcznik. Poszła do łazienki, rozebrała się i weszła pod gorącą wodę. Kilkanaście minut później jak już miała wychodzić poczuła zimne ręce na jej ramieniach. Pobladła. Myslała, że to jakiś morderca.Ktoś zaczął składać pocałunki na jej szyi w dość specyficzny dla siebie sposób. Zobaczyła rudą czuprynę która właziła jej na twarz.
- Dave przestań. - Odepchnęła go od siebie. Obkręcił ją przodem do siebie i dalej całował. - Dave, jestem naga. - westchnęła.
- Jak mi ściągniesz bokserki to ja też będę nagi. - uśmiechnął się łobuzersko. Miętowowłosa prychnęła na niego i obkręciła się ręcznikiem. Odkręciła lodowatą wodę. Dave wydarł się i szybko wyskoczył spod prysznica. Poślizgnął się na mydle i wpadł do wanny. Rocky się z niego śmiała.
- No co? Nie lubisz jak bawię się w akrobatę? - wygramolił się z wanny i wyszczerzył dwa szeregi białych zębów.
- Czemu wpierdalasz mi się pod prysznic? - przewróciła oczami.
- Zawsze tak robiłem i zawsze tak będę robić. - rozczochrał jej włosy i wyszedł. Rocky szybko się wytarła i ubrała. Poszła do sypialni. Zastanawiała się nad czymś i patrzyła przez okno. Przyatakował ją rudzielec i przeniósł na łózko.
- Zabieraj te obślizgłe łapy. - warknęła i weszła pod kołdrę. Dave położył się koło niej i przysunął ją blisko siebie obejmując rękoma. - Dave, przestaniesz?
- Ale, że co? - udawał, że nie wie o co chodzi.
- Ty cały czas musisz się tak do mnie miziać? Ty czujesz jeszcze coś do mnie? Dave, przecież z nami koniec. - znów warknęła na niego. Chłopak nic nie odpowiedział. Wstał i wyszedł z pokoju...
+++++++++++++++++++++++
++++++++++++++++++++++++++++++++++
Przepraszam, że taki chujowy i krótki, ale nie mam dzisiaj na to siły.
Bonus: (chyba już było, ale nie jestem pewna)
sobota, 2 marca 2013
O joj :c
Mam dla was taki fajny link:
http://xxangryxxagain.blogspot.com/
niedziela, 24 lutego 2013
Rozdział 17
- Jak się czuje Kirk? - przytulił ją.
- Okropnie. Martwię się o niego. - westchnęła i posmutniała trochę.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - potarł jej ramię dodając trochę otuchy. Dziewczyna milczała jakiś czas. Jam przerzucił ją przez ramię i zaniósł na górę do sypialni. Położył ją na łóżku. Składał krótkie pocałunki na jej szyi. Miętowowłosa mruczała jak kot. Kilka minut później do ich sypialni wpadł trochę speszony Dave.
- Czego chcesz? - warknął blondyn.
- Rocky no bo... no bo twoi starzy do mnie zadzwonili i powiedzieli, że zostaną tutaj dwa tygodnie bo mają przerwę w podróży. Pytali mnie czemu nie odbierasz tooo.. powiedziałem im, że się kąpiesz. Oni chyba myślą, że my nadal jesteśmy parą. - powiedział na jednym oddechu i zamknął oczy.
- Paskudo co ty ćpałeś? - James popatrzył na niego jak na debila.
- Dzisiaj jeszcze nic. - popatrzył w podłogę.
- Rocky ty chodziłaś z tym pajacem? To przecież... przecież nie dość, że jest rudy to zidiociały chuj i skurwiel. - gitarzysta raz patrzył na swoją dziewczynę, raz na chłopaka stojącego w drzwiach, którego właśnie wyzwał od chujów.
- Nooo.. - zmieszał się trochę.
- a teraz pan Hetfield grzecznie stąd wypierdala i nie będzie dawać oznak życia przez najbliższe dwa tygodnie, kumasz? - Dave prychnął i usiadł na parapecie. Blondyn wymamrotał coś pod nosem.
- Tknij ją to przerobię cię na proszek do pieczenia. - dźgnął go w brzuch.
- Czy ja wyglądam jak ciasto?! Weź już kurwa idź! Jest teraz moja i będę ją dymać ile będę chciał. - zasyczał. Rytmiczny wziął swoją bluzę i wyszedł. Dave głupkowato się uśmiechał.
- Co ci jest? - skarciła go wzrokiem.
- Nic, nic. - przyciągnął ją do siebie i przytulił.
- Masz być grzeczny. - wbiła mu paznokcie w plecy.
- Nie będę grzeczny.- znowu zrobił ten swój głupkowaty uśmieszek. Rocky mocniej wbiła w niego paznokcie. Zasyczał z bólu. - No dobra będę!
- Zero ćpania, chlania, klnięcia i tych sprośnych, zboczonych żarcików. Może będzie nagroda. - poruszyła brwiami i wyrwał się z jego uścisku. - I idziesz mi pomóc sprzątać. - wyszła z sypialni. Zadowolony rudzielec popędził za nią na dół. Rocky wyciągnęła odkurzacz z szafki. - Odkurzaj.
- Ale jak? - zrobił wielkie oczy. Miętowowłosa machnęła na niego ręką i poszła myć okna. Dave został sam na sam z odkurzaczem w przedpokoju. Przez długą chwilę gapił się na niego i myslał jak go złożyć. Kiedy po 25 minutach prawidłowo złożył ten bardzo skomplikowany sprzęt i podłączył go do prądu zastanawiał się jak to uruchomić. Zajęło mu to następne 10 minut. Łącznie walka z odkurzaczem trwała ponad godzinę. Miał już dość sprzątania. Poszedł dumny do swojej ex i oświadczył iż skończył. Dziewczyna wcisnęła mu do ręki szmatkę i pronto. Wkurwił się trochę i podszedł do dużej drewnianej komody. Przyłożył szmatkę do buteleczki z płynem. Psiknął... sobie w twarz. Wytarł twarz w bluzkę z logiem swojego zespołu i zaczął klnąć na pół domu. Poszedł do kuchni. Zrobił się trochę głodny. Rocky coś gotowała. Podszedł do niej po cichu, przytulił od tyłu i pocałował delikatnie w kącik ust.
- Dave jeszcze nie musisz udawać. - westchnęła.
- Ale ja nie udaję. - obrócił ją do siebie przodem i całował po szyi.
- Ja mam chłopaka. - odepchnęła go od siebie.
- To teraz masz dwóch. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie, Dave. Już o tym rozmawialiśmy kilka razy. Nie kocham cię. Najwyżej przyjaźń. - odgarnęła mu włosy z czoła. Nastała kilkunastominutowa cisza.
- Co gotujesz? - chciał wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Rosół. - włożyła łyżkę do zlewu. Dave podniósł pokrywkę od garnka. Popatrzył na nią z ukosa z miną pt.: "Czy ty sobie jaja robisz?". - No o co ci chodzi? - oburzyła się trochę.
- Hmm... Fajny mi rosół. Pięć nie odpakowanych ze sreberek kostek rosołowych i marchewka. Smacznego kurwa. - pokręcił głową i wylał to do zlewu.
- No Dave! - tupnęła nogą. - Mój rosół!
- Idź sprzątać i więcej nie podchodź do kuchenki. - westchnął i zaczął przygotowywać wywar. Rocky poszła dalej wycierać kurze.
***
Po jakiejś godzinie miętowowłosa wróciła do kuchni. Rudy stał przy garach i coś mieszał. Wcale jej nie zauważył.
- I co? - podeszła bliżej.
- Ale co, co? - odwrócił się w jej stronę.
- No jeść. Dave kudły ci wpadły do garnka. - zaczęła się śmiać, urwała kawałek ręcznika papierowego, wyciągnęła jego włosy z rosołu i wytarła je.
- Dzięki. - powiedział przez zęby i wyciągnął łyżkę z szuflady na sztućce. - spróbuj. - podał jej łyżkę do ręki. Spróbowała i zrobiła wielkie oczy.
- Kiedy ty się nauczyłeś gotować? - uśmiechnęła się.
- Zawsze umiałem. Kiedyś pracowałem w restauracji orientalnej jako kucharz. Dawno temu. Jeszcze Metallika nie istniała. - wzruszył ramoionami.
- O ty... Nigdy mi nic nie ugotowałeś chuju - zaśmiała się. Dave bez słowa wyjął dwa tależe. Wrzucił na patelnię pokrojonego w kostkę kurczaka i warzywa. Dolał tam czegoś. Ogień buchnął na cała patelnię. Zdjął ją z palnika i potrząsał nią tak, że jej zawartość trochę podskakiwała, ale nie spadło nic na podłogę. Rozdzielił to na dwie porcje i wcisnął jeden tależ Rocky w ręce.
- Smacznego. - uśmiechnął się po Mustaine'owsku.
Bonus:
środa, 20 lutego 2013
Szatan Się Nudzi.
1:11? ;__;. Dobra już tłumaczę:
List namber łan - Bezsercowy Dawidek - Ze względu na to, że Dave (Jest jeszcze David basista, ale akurat teraz o nim nie gadamy. Znaczy Szatan o nim nie gada. Znaczy się ja. Znaczy się Dave bo to Szatan, a Niko jest też Szatan więc też - Ajem Dejf Mustejn *rzut grzywą i łobuzerski uśmieszek*) to po polsku jest Dawid (Tak Wika ty. To przez ciebie się zaczęło i biedna Nico Szatan vel Dave głowiła się godzinę jak to jest po polsku. Potem jeszcze sobie szukała Mustaine na google tłumacz, ale dupa więc nie rozkminiam mojego nazwiska. Tyle wiem, że jest Szatańskie.) a w piosence A Tout Le Monde Dejf przyznał się, że nie ma serca (Wikaaa naaaasze opooowiaaadaaanie dziaałaa!.xd):
' Jeśli moje serce byłoby wciąż żywe,
Wiem ze byłoby na pewno złamane
I moje wspomnienia pozostawione z tobą
Nic więcej do powiedzenia"
Wię Dejf nie ma serca (chwila.. To ja też nie mam .___.)
List namber tu - Gunz yn' Rołzyz - po prostu Gn'R utwory jako sam bas i solowe kompozycje byłych Gansów.
List Namber Fri - Octavia, Margarita, Herbata and Bass (and Bass nie widać bo się nie zmieściło). - najprościej jak wytłumaczę zdjęciami.
Octavia:
Margarita:
Herbata:
And Bass czyli którykolwiek basista Mety bo mam piosenki i z '82 i z XXI wieku. Dlaczego Octavia, Margarita (chuj z tym, że jest taka pizza... Kirkopizza!!!!! *-*) i Herbata? Strasznie pasują do nich te imiona (Od dzisiaj Herbata to też imię). Szczególnie Margarita do Kirka. Do Jamesa teraz też pasuje Koza albo Koza-Pitagoras.
List namber For - Palant i spółka. - czyli Robert P(a)lant i reszta Led Zeppelin krótko mówiąc.
Sekend list namber Fajf - To by było straszne. - Tak Juśka to przez ciebie. Padło pytanie do kolegi "Wojtek wyślesz mi to AC/DC w końcu? Chociaż Higway." *Niko robi maślane oczka*. Juśka (tak ty! :3) - "To by było straszne? Niko co ty gadasz?". I od tej pory ace/dece jest To By Było Straszne.
Trutututu glany z drutu i oto takim sposobem dotarliśmy do końca posta.
wtorek, 19 lutego 2013
Rozdział 16
- Kirky, Kirky Kirky proszę powiedz coś. Kirky... - potrząsnął nim lekko. On nadal nie reagował. Rocky podeszła do nich.
- Zostaw go. Ja się tym zajmę. - westchnęła. James odsunął się trochę do tyłu i patrzył z zaciekawieniem co robi dziewczyna.
- James dzwoń po pogotowie. - wypaliła ze strachem w oczach.
- C-co? Czemu? - też wyglądał na nieźle wystraszonego.
- On przestał oddychać i serce coraz wolniej bije. James podnieś ta tłusta dupę z podłogi i dzwoń po karetkę! - wrzasnęła. Blondyn szybko wstał, wyciągnął komórkę z kieszeni i zadzwonił po pomoc.
***
- Co ty tu tak siedzisz? Czemu nie wchodzisz? - Rocky popatrzyła na zdołowanego Hetfielda, który siedział na szpitalnym korytarzu.
- Nie chcą mnie wpuścić. Dopiero za godzinę można wejść. -westchnął. Miętowowłosa usiadła obok i wtuliła się w niego. Po kilku minutach w szpitalu zjawili się Lars i Cliff. Patrzyli się na Jamesa i Rocky przez dłuższą chwilę.
- No o co wam chodzi? - warknął wokalista.
- Nic, nic. I co z Hammettem? - mruknął basista i usiadł na wolnym krzesełku obok niego. Lars usadowił mu się na kolanach. Zepchnął go. - Czy ja wyglądam jak krzesło? - fuknął i posłał perkusiście mordercze spojrzenie.
- Tak. Masz kościste kolana, ale chuj z tym. - wyszczerzył się.
- Lars idioto. Rusz dupę i wstawaj z podłogi. - Rocky bardziej wtuliła się w Jama. Bawiła się jego włosami z nudów. Zaplotła mu kilka cienkich afrykańskich warkoczyków i miziała go kosmykiem po twarzy. Chłopak zaczął kichać.
- Przestaniesz kurwa? - skarcił ją wzrokiem. Dziewczyna przestała miziać go włosami po nosie i pogłaskała go po policzku. Po jakiś 15 minutach z sali wyszedł lekarz. Pierwszy doskoczył do niego Lars. Zadawał tysiąc pytań na minutę. Doktorek nie odpowiedział na żadne z pytań. Pozwolił im wejść. Rocky poprosiła Cliffa żeby chwilę posiedział z Larsem na korytarzu bo ten był za bardzo podekscytowany i musi trochę ochłonąć. James pierwszy wszedł do sali w której przebywał ich przyjaciel. Tępo patrzył się w sufit. Był podłączony do tych różnych urządzeń których Jam nazwać nie potrafił. Podszedł do szpitalnego łóżka i przykucnął. Lokowaty nawet nie zwrócił na niego uwagi. Dalej gapił się w sufit.
- Kirk powiedz coś. - popatrzył na niego błagalnym wzrokiem. Ten tylko ciężko westchnął. Nawet się nie poruszył. - Kirk... - powtórzył jego imię. Tym razem trochę głośniej.
- Czego chcesz? - przekręcił się w jego stronę. Miał minę pt.: "odpierdolcie się wszyscy ode mnie".
- Jak się czujesz? - złapał go za rękę.
- Mega okropnie. - zamknął oczy.
- Co tak dokładnie się stało? - zapytał łagodnym tonem i pogłaskał go po włosach.
- W sumie to... Za dużo się stresuję itd. Znaczy to się zaczęło od napadu astmy bo zgubiłem leki i... się prawie udusiłem. Potem zatrzymanie akcji serca bo też choruję. Nienawidzę siebie i tych chorób. Jest tego więcej. - westchnął znowu. Do sali wpadł Lars. Po dwóch sekundach był koło Hetfielda. Patrzył się na lokowatego jakby to był jakiś dziwny eksponat w muzeum albo jak na przybysza z innej planety.
- Zostawcie mnie w spokoju. - zasyczał i schował się całkowicie pod kołdrą. Tylko wystawały mu stopy. Lars nadal się na niego gapił. Kirk wysunął spod kołdry jedną rękę i pstryknął Larsa w nos. Duńczyk stracił równowagę i klapnał tyłkiem na ziemię. Już dzisiaj po raz drugi.
- Ej no weź. Kirk skarbie noo... - udał focha. Hammett prychnął i spowrotem schował rękę pod kołdrę. Cliff podniósł Larsa z podłogi i wyciągnął na korytarz. Za nim wyszedł Jam. Zostaa tam tylko Rocky.
Bonus:
Nie wiem czy było czy nie, ale Dave rozjebuje system. Dzisiaj godzinę myślałam jak jest Dave po polsku .___. Dawid też ładnie. I tak to szatan... Tak jak ja!
Rozdział 15
- Nie jestem idiotą. - podszedł do niej i złapał ją za nadgarstki. Popatrzył w jej piękne oczy. Zielone niczym szmaragd. - Jesteś piękna wiesz? - uśmiechnął się.
- Puszczaj mnie kutasie. - warknęła i próbowała się wyrwać. James był dużo silniejszy. Pochylił się trochę i wpił się w je usta. Rocky uległa i odwzajemniła pocałunek.
- No to jak kochanie? - pogładził ją po włosach.
- Zachowałeś się jak świnia. - skarciła go wzrokiem.
- Byłem pijany. - westchnął.
- To cię nie tłumaczy! - krzyknęła. James zrobił zdziwioną minę i wyszedł z pokoju. Zamknął się w łazience i usiadł na rogu wanny. Patrzył cały czas w kafelki. Wzdychał co jakiś czas i po cichu pytał samoego siebie co zrobił źle? Dlaczego za chował się jak skończony chuj? Po jakimś czasie usłyszał walenie do drzwi. Nie odzywał się. Udawał, że go tam nie ma. Ktoś szarpnął za klamkę.
- Hetfield otwieraj! - wrzasnęła Rocky. Nie odzywał się nadal. - Otwórz no! Proszę cię! James! - zawyła. Blondyn pokręcił głową i poszedł otworzyć drzwi.
- Czego? - warknął.
- Nie skończyłam wtedy. - przytuliła się do niego.
- Więc? - zapytał zniecierpliwiony.
- James kocham cię. - pogładziła go po plecach. Uśmiechnął się trochę i pocałował ją w czoło.
- Tak myślałem skarbie. - rozczochrał jej włosy.
- Ej, układałam je. - lekko szturchnęła go. - Moim zdaniem trzeba iść zobaczyć co u Kirka. -westchnęła i puściła wysokiego gitarzystę. Poszła na dół do kuchni. James poszedł za nią. Lokowaty nadal siedział skulony pod ścianą. Pochlipywał trochę. Rocky podniosła go z ziemi. Był bardzo blady. Upuścił coś. Żyletka w krwi.
- Co to ma być? - posłała mu mordercze spojrzenie i wskazałą na zakrwaioną żyletkę, która upadła na podłogę. On nic nie odpowiedział. Po chwili na podłodze pojawiły się niewielkie plamy krwi. Miętowowłosa zmierzyła go wzrokiem. Miał jedną rękę schowaną za plecami, a u drugiej palce były całe w tej czerwonej mazi życia. - Kirk - warknęła.
- Co? - powiedział cicho półprzytomnym głosem i zamknął oczy.
- Co ty kurwa teraz robiłeś?! - potrząsnęła nim. Kirk otworzył oczy i popatrzył na nią wystraszony.
- N-nic. - powiedział drżącym głosem.
- Jak to nic?! - szarpnęła go za przedramie. Miał całą okaleczoną rękę. - Czy ciebie do kurwy nędzy pojebało?! - uderzyła go z otwartej dłoni w twarz. Lokowaty zachwiał się i upadł na ziemię. Podniósł się. Drżał cały. Ledwo się trzymał na nogach. Zaczął bardzo się dusić i kaszeć. W pewnym momencie...
Bonus:
poniedziałek, 18 lutego 2013
Rozdział 14
- Spieprzaj. - warknął.
- Gadaj. - zeskoczył i usiadł naprzeciwko niego. Kirk nadal wpierniczał swoje chrupki.
- Nie. Odwal się Dave. - wywrócił oczami. Dave przybliżył się tak, że ich nosy dotykały się. Uśmiechnął się szyderczo. - Nie. - powtórzył stanowczym głosem. Rudzielec wyciągnął spod stoły flaszkę wódki i podstawił Jamesowi pod nos.
- Pij. Na zdrowie. - rozczochrał mu włosy.
- Nie. - położył gówę na stole. Dave otworzył butelkę i upił łyka. Znów podstawił ją Jamesowi pod nos. Ten jednak się skusił. Wypił całość jednym tchem i znów położył głowę na stole. Westchnął głośno. Kirk zszedł z blatu i podszedł do Jamesa.
- Dave suwaj ten tłusty rudy tyłek. Ja z nim gadam. - warknął lokowaty.
- Co kurwa powiedziałeś?! - Dave popatrzył na niego wściekłym wzrokiem.
- Spierdalaj gadam z Jamesem. Coś nie pasuje? - wpienił się trochę. Chłopak wstał z krzesła i przycisnął go do ściany.
- Słuchaj mnie chłoptasiu, nikt nie będzie mi mówić co mam robić. Jasne? - podniósł na niego rękę. Kirk popatrzył na niego ze strachem w oczy. Dave wymierzył cios w jego skroń. Lokowaty zapiszczał z bólu. Dostał jeszcze kilka razy w brzuch. Osunął się po ścianie na podłogę. Drżał ze strachu. W tym momencie do kuchni weszła Rocky.
- Co mu jest? - wskazała palcem na Kirka.
- Nic, nic. Chwila słabości. - oznajmił Dave z tym swoim szyderczym uśmieszkiem na twarzy.
- Dave - Podeszłą do niego i popatrzyła głęboko w oczy.
- Meow? - zrobił słodkie oczka.
- Nie. - westchnęła. Rudzielec zaczał się czymś dusić i kaszleć. Po chwili przestał. - Jebane kłaki. -mruknął.
- Nie dziwię ci się jak jesz te włosy. Stary to nie marchewka. - James przewrócił oczami.
- Dużo o mnie nie wiesz skurwysynie...
To zawieszenie to był pic na wode. Hahahahahahahahahahaha! Się nabrałyście .__.
Dobra Rocky masz tu bonusy:
czwartek, 14 lutego 2013
środa, 13 lutego 2013
Rozdział 13
/Perspektywa Kirka\
Ja pierdole jaki kac. Dobra teraz wiem jak to jest. W życiu może prócz tego co wczoraj to wypiłem z 4 lampki wina. Suszy mnie jak na Saharze. I może jeszcze wielbłąd do tego, co? Na blacie nic, z lodówki to można zjeść tylko jogurt, pół cytryny i światło. Nawet jakiś debil zakręcił wodę w całym domu. Dave... To napewno on i gdzieś tu się czai żeby mnie porwać. Nie. Kirk nie myśl o tym. Idę drugi raz do łazienki. Wody nadal brak. Dupa. Oczywiście Rocky ma miliony kosmetyków. Perfumy... Calvin Klein 2U (tak w ogóle to fajne perfumy.). Nie, idioto. Nie będziesz pić perfum. Patrzę w lustro. Jestem paskudny. Trądziku pełno, wielkie brzydkie oczy, usta jeszcze większe no i ten wąs... Muszę się w końcu zacząć golić. Dobra nie ważne. Może Rocky coś wie na temat tych pustych kranów? Pójdę do niej. Albo lepiej nie. No dobra idę. Tup, tup, tup. Jestem na górze. Pukać czy nie pukać? O to jest pytanie. A co jak się pierdolą? No dobra. Pukam.
- Idź doić kucyki! - krzyknął jakiś zachrypnięty głos. Jaaaaames? W sumie to ja też mogę mieć niezłą chrypę. Uznam, że tego nie słyszałem. Chwila... Od kiedy się doi kucyki? Chyba jeszcze z kogoś procenty nie wyparowały. Otwieram drzwi. U hu hu. Się musiało dziać. Ciuchy walają się po całym pokoju, Rocky wtulona w Jama. No nieźle. Niepewnie podeszłem do łóżka i się trochę pochyliłem. Chwilia... Co tak kwa kwuje? Coś chodzi pod kołdrą. Wolę ich nie odkrywać. Spod kołdry wylazł Evil. Moment... Co on ma na głowie. Czapka? Kurwww.... James, byś się wstydził. Tak, tak. Pan projektant Hetfield nakłada małym żółciutkim kaczusiom na łebki zużyte gumki. No normalnie ostatni krzyk mody. Super. Wziąłem Evila na ręce i ściągnąłem mu to o próg łóżka. Próg... Mój wróg. Albo rozcinam o niego głowę, albo się o niego potykam. Nie lubie gościa. Wracając do tematu przytuliłem do siebie mojego zwierzaczka i pogłaskałem. Dźgnąłem Rocky w ramię i szepnąłem jej imię.
- Davy kochanie płatki są w szafce. - pomachała ręką w powietrzu. Nawet nie otworzyła oczu.
- Davy? - zapytałem drżącym głosem. Ona zna Dave'a?! Nie tylko nie to.
- Coś nie tak Davy? Mój rudy misiu. - wymamrotała i wtuliła się w kołdrę. Pobladłem. Ona za dobrze zna M..mustaine'a. Brr... A mnie dreszcz przeszedł. Machnąłem na nią ręką i wyszedłem z jej sypialni. Wpadłem w coś wysokiego. Upadłem na ziemię. Cliff ma rację. Jestem trochę ciotowaty... Trochę bardzo. Popatrzyłem do góry. Przede mną stał mój wróg namber łan of fri. Teraz byłem pewnie bledszy od ściany. Zemdliło mnie. Zawsze jak się boję to mnie mdli. Chyba zaraz rzygnę. Cofnąłem się pod ścianę. Rudzielec, który stał na przedostatnim schodku podszedł do mnie i przykucnął.
- Co jest Kircia? -zaśmiał się. Czuję, że serce wraz z wczorajszymi piankami podjeżdżają mi do gardła. Skuliłem się i drżałem ze strachu. On może mi w każdej chwili przyjebać albo zgwałcić. Boję się cholernie. - No ej. Mały co ci jest? - położył mi rękę na ramieniu. Jego głos był taki... Opiekuńczy? Od kiedy Dave się o kogoś troszczy. Chyba mu trochę zaufam. Mam łzy w oczach. Ciekawe co zrobi jak się pobeczę? Ryknąłem płaczem. Zakryłem głowę rękoma i ryczałem jak mały dzieciak. Miałem taki nie być, ale... Ja nie potrafię być taki jak James czy Cliff. Ktoś mnie przytulił. Dave? Podniosłem trochę głowę. Nadal ryczałem. Rude kłaki... To napewno on. - No nie rycz już. Nie lubie jak ktoś ryczy. - pogłaskał mnie po włosach. Zmiana czy podstęp? Wtuliłem się mocno w niego. Jakiś dziwnie bardzo ciepły. Syszałem jak po cichu liczy do trzech i wzdycha. Uczepiłem się jego koszulki z Black Sabbath i powoli się uspokajałem. Teraz tylko trochę łkałem. Odczepił mnie od siebie i popatrzył w oczy.
- Hm~m? - mruknąłem. - yp! - kurna. Świetnie maaa yp! Mam czkawke. Dave śmiał się ze mnie. Wziął swoją bandanę i wytarł mi twarz. Delikatny to on nie jest (Karen, puci, puci? :3). No, ale Dave jak Dave. Przynajmniej stara się być miły.
- Przestań już. Baba jesteś? Zapisać cię na operację zmiany płci? - westchnął i wywrócił oczami.
- Nie. Chcę yp! Woo yp! Wody chcę. - ta czkawaka mnie zamęczy. Terrible. Dave pociągnął mnie na dół do kuchni. Wyciągnął z szafki mleko, płatki cynamonowe i czekoladowe. Moje oczy wyglądały jak pięć złoty. W końcu coś pić. Rudy wsadził mnie na blat i dał karton mleka. Przyzssałem się do kartonu i chyba wypiłem pół zawartości na raz.
- Ej, zostaw mi trochę. - usiadł koło mnie. Oddałem mu półpełny karton z obślinionym otwarciem. Złapał mnie za róg koszulki i wytarł obśliniony karton. Zjadł garść chrupek czekoladowych i zapił mlekiem. Zrobiłem do niego słodkie oczy żeby też mi dał trochę. Rzucił mi drugą paczkę płatków śniadaniowych. Wpieprzałem jakbym nigdy nie widział jedzenia. Do kuchni wszedł przygnębiony James w samych bokserkach...
Jak się podoba wam perspektywa Kirka? Tak wiem. Jest 3:33, a ja słucham Aerosmith (tak jak James) z fryzem jak Dave i leżę w łóżku z kotem i pykam na telefonie (tak jak Slash). Hmm... No nie wiem... Rocky, tak o tobie mówię, czekam na jakiś meeega koment. Dobra ja tu pitu, pitu. A bonus?†:
Nie ma to jak fajka w pępku nie? .____. W piątek wyjeżdżam. Wracam w poniedziałek. Jeszcze dzisiaj 14 rozdział będzie.
Rozdział 12
- Ej no za co?! - oburzył się jak mały dzieciak.
- Zobacz co zrobiłeś Kirkowi! Jesteś idiotą! Zidiociały chuj! - wrzasnęła mu w twarz i kopnęła kolanem w krocze. Jam złapał się za obolałe miejsce i coś tam jęczał.
- K-kurwa... Ro..rocky... Drugi raz w ciągu tygodnia? - powiedział zdławionym głosem i popatrzył na nią przepraszającym wzrokiem. Machnęła na niego ręką.
- Tak mi cię szkoda. O jej coś cie boli? Tak mi przykro. A TERAZ GO KURWA OBUDŹ! - spiorunowała go wzrokiem. Blondyn wywrócił oczami i przyklęknął przy nieprzytomnym chłopaku. Poklepał go po policzku. Kirk coś mamrotał.
- Obudź się kurwa! - splunął mu w twarz. Kirk otworzł oczy, które po chwili napełniły się łzami. - Przestań ryczeć. - warknął i postawił go na ziemi. Rocky przytuliła wystraszonego bruneta, który prawie płakał. Otarła mu ślinę z twarzy i pocałowała w policzek.
- Będzie dobrze. - pogłaskała go po włosach.
***
- Ej chłopaki napijemy się? - Rocky zeskoczyła z kuchennego blatu.
- Mnie tam pasi. - Jam wyszczerzył się do niej.
- Ja nie piję - wymamrotał w stół nadal zdołowany Kirk. Wyglądał jak mop. Jego włosy rozłożyły się na pół niewielkiego białego stołu z IKEI (nie wiem co ja mam z tą IKEĄ.xd).
- Pijesz. Koniec i kropka. -miętowowłosa wyciąnęła z barku kilka piw, wódkę i Jacka Danielsa. Usiadła między nimi. Hetfield wlał sobie i Rocky po pół szklanki tej zacnej brązowawo-złotej cieczy zwanej Whiskey.
- Habeta a ty co pijesz? - popatrzył na Kirka. Rozwścieczony brunet podniósł głowę.
- Nie jestem żadna Habeta i już mówiłem, że nic nie piję. - wysyczał przez zęby.
- Jak nie Habeta to Wieszak. - zaśmiał się rytmiczny. Miętowowłosa też się zaczęła śmiać.
- Wieszak pije piwo. - podstawiła mu pod nos chmielowy alkohol.
- Żaden kurwa wieszak. Nie piję. - skrzyżował ręce i zrobił wkurwioną minę.
- Pijesz. - James sparodiował jego głos i też skrzyżował ręce na klacie oraz udał jego minę pełną złości i pogardy. Kirk coś tam mamrotał pod nosem i otworzył piwo.
***
Po jakiejś półtorej godzinie James był kompletnie pijany. Hammett był jeszcze bardziej pijany, a wypił zaledwie dwa piwa i kieliszek wódki. Kirk śpiewał jakieś piosenki o Slashu i jebaniu się z Larsem. Jam ze wszystiego się śmiał. Rocky też. Po chwili wstał i wziął właścicielkę tego "w chuj wielkiego domu" - jak to kiedyś określił mr. Ulrich, i posadził ją na blacie.
- Rocky? -trochę bełkotał.
- Co pijaczyno? - rozczochrała mu grzywę
- Kocham cię! -krzynął na pół domu.
- Zamknij się - palnęła go w czoło. Blondas przerzucił ją przez ramię i podreprał do jej sypialni...
Bonus:
wtorek, 12 lutego 2013
No dobra... Dam tego linka .__.
Rozdział 11
- P-puść m-mnie kim kolwiek jesteś. - powiedział cicho wystraszonym i drżącym głosem. Ręka tego kogoś rozpięła mu cienką kurtkę i wjechała pod jego koszulkę. Chłopak patrzył wystraszony na śmiejącego się Larsa. Ten ktoś podrapał go paznokciami po brzuchu w okolicy pępka. Jęknął głośno z bólu i podskoczył do góry. Niewysoka postać obkręciła go przodem do siebie, stanęła mu na stopach i przywarła do jego ust. Wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego, a jego oczy znów zrobiły się wielkie. Po chwili dziewczyna o miętowych włosach przestała go całować bo on nie okazywał żadnych chęci do dalszego całowania się.
- Rocky? - popatrzył na nią.
- Nie wiesz, James - prychnęła, uśmiechnęła się do niego i przytuliła.
- Puszczaj. - warknął. Rocky udawała, że nie słyszy. - No kurwa puść mnie suko! - wrzasnął. Dziewczyna oderwała się od niego i popatrzyła mu głęboko w oczy.
- Suko?! Ja ci dam kurwa sukę! - strzeliła mu z otwartej dłoni w twarz i kolanem w brzuch. Lokowaty zawył z bólu i złapał się za brzuch. Miętowowłosa popatrzyła na niego z pogardą i poszła. Lars patrzył się na kumpla chwilę.
- Iś ty głupi - prychnął i poszedł za dziewczyną. Kirk poatrzył na niego jak odchodzi. Nie wiedział co ma robić - zostać czy ją gonić. Usiadł zrezygnowany na krawężniku i patrzył się tępo na staw w którym pływały łabędzie i kaczki. Podeszła do niego mała żółciutka kaczuszka. Uśmiechnął się trochę. Zwierzątko zacząło skubać jego sznurówkę. Wziął ją na ręce i wstał. Poszedł w kierunku domu Rocky. Zapukał do drzwi. Otworzył mu James. Co u Rocky robi James? Dziwne.
- Czego? - westchnął i popatrzył na niego.
- No bo... Ja do Rocky. Co ty tu robisz?
- A chuj cię to. Przez ciebie teraz ryczy i się zamknęła w sypialni. Dobra właź. - otworzył szerzej drzwi żeby lokowaty mógł wejść. Poczłapał na górę do jej sypialni. Cały czas miał w dłoniach tą małą kaczuszkę. Rocky siedziała pod ścianą i płakała w poduszkę. Podszedł i przykucnął przy niej.
- Hej, Rocky nie płacz. - położył jej rękę na ramieniu. Dalej siedziała skulona. - Skarbie nie płacz. - złapał ją za podbrudek i pociągnął lekko do góry żeby na niego popatrzyła.
- Spierdalaj z mojego życia. - popchnęła jego kolano. Poleciał na dywan jak długi. Mały zwierzaczek wypadł mu z ręki. Wylądował na jego brzuchu. Podreptała na jego czoło. Wplątała mu się w loki. Podniósł się do pozycji płósiedzącej i podpierał się rekoma. Rocky zaczęła się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? - popatrzy się dziwnie.
- Masz kaczkę we włosach. - śmiała się jeszcze bardziej. Kirk chciał się podrapać po głowie. Coś go udryzło w środkowy palec. Popatrzył się na swoją rękę. Wisiała na niej ta mała kaczuszka. Trzymała się mocno dziobem jego palca. Wziął ją w drugą rękę i pomiział ugryzionym palcem.
- Kwa, kwa. - zaczęła się szamotać. Chłopak też zaczął się śmiać.
- Kirk po co ci kaczka? - Rocky przybliżyła się do niego i pogłaskała jego zdobycz po małym żółtym łebku.
- A nie wiem. Fajna jest to sobie wziąłem. - wyszczerzył się.
- Idiota. Maltretuje zwierzaczka. - prychnęła.
- Oj no... Nazwę ją Evil. Rocky gniewasz się jeszcze? Ja... Po prostu się wkuriłem. Nie lubię się przytulać. - westchnął.
- Cicho już. - poczochrała jego włosy. Kirk położył Evila na poduszce i przycisnął Rocky do dywanu. Wpił się w jej usta. Po chwili zjechał trochę niżej i całwał ją po szyi. Akurat w tym momencie do sypialni Rocky wpadł James.
- O ty..o ty chuju jebany - wysyczał przez zęby. Podszedł do Kirka i podniósł go za włosy. Lokowaty zapiszczał jak pies. James strzelim mu tak w twarz, że aż zemdlał.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
To jest beznadziejne... Kurde... Niedługo będzie lepiej, raczej. Mam multum zdjęć Metalliki :3 Niko ma zaciesza. Wiec.. Dzisiaj będą dwa fotosy bonusowe. Wiecie co.. W sumie to od dłuższego czasu chciałam zobaczyć Kirka w okularach bo wiem, że nosił. Kurna.. Widziałam takie zdjęcie Jamesa, że... bez komentarza ,___, No to bonusy:
poniedziałek, 11 lutego 2013
Rozdział 10
- Lars idź sobie. Tu-go-nie-ma! Rozumiesz? - blondyn rzucił mu piorunujące spojrzenie.
- Jest! Kirk no nie chowaj się. O blee.. -wykrzywił się.
- Co ''o blee''? - westchnął i popatrzył na prekusistę.
- Pudełko po pizzy, pół kanapki, skarpetki, bokserki, kostka, klucz francuzki, o blee... Weź ty tam masz składowisko zużytych gumek. - szybko podniósł się z podłogi z kwaśną miną.
- Pierdolisz? - zdziwił się i trochę pobladł. Lars wybuchnął niepochamowanym śmiechem. - No co?! -wpienił się trochę.
- Hahahahahahaha James! Hahahahahahaha! Hahahahahahahahaha! Żebyś widział swoją minę! Hahahahahahahaha! Się kurwa nabrałeś! - śmiał się jeszcze bardziej.
- Zamknij się już i spierdalaj do siebie, a i napraw mi laptopa bo pożałujesz. - westchnął i położył się na łóżko twarzą w poduchę. Lars usiadł koło niego i głaskał po plecach.
- Oooo, Jessica będzie ryczeć? - zaśmiał się perkusista. James przekręcił się na plecy i popatrzył na niego ze złością w oczach. Podniósł się do pozycji półsiedzące i podparł rękoma.
- Kurwa, Larsunia! Jestem James, kumasz?! - położył się spowrotem i skrzyżował ręce za głową. Lars wyszedł z jego pokoju. Szczerzył się. Miał satysfakcję, że znowu wkurzył Jamesa. Ale do czego on dąży? Czy on wie co potem może się dziać?
- Ciff gdzie jesteś?! - zawołał wesoło. Humor mu się trochę poprawił. Całkiem zapomniał, że zgubili Kirka.
- Tutaj. - basista wychodził z tego pustego pokoju. Miał ich mała zgubę na rękach. Młody trzymał kurczowo kocyk który teraz niemal ciągnął się po ziemi. Zaniósł go do swojej sypialni. Lars podreptał za nim. Cliff ułożył śpiącego chłopaka na łóżku. - Tknij g to ci nogi z dupy wyrwę. - pogroził palcem.
- Dobra, dobra. Ej, to mój kocyk. - zrobił oburzoną minę. Wyglądał komicznie. Ktoś zadzwonił na komórkę Larsa. Wziął telefon, wyszedł z pokoju i odebrał. Wrócił po jakiś 20 minutach. Hammett już nie spał. Tępo patrzył się w sufit. Nawet nie zareagował kiedy perkusista wrócił i usiadł koło niego. Pogłaskał go po włosach i odgarnął je z jego twarzy. On nadal patrzył się w ten sufit jakby to była najpiękniejsza rzecz na świecie. Westchnął ciężko.
- Kirk. - wypowiedział cicho jego imię i przejechał delikatnie dłonią po jego policzku. On nic. Powtórzył jego imię. Tym razem głośniej. Nadal nie poskutkowało. Musnął jego usta. Jego kącik ust powędrował trochę w górę. Lars jeszcze raz go pocałował tylko tym razem bardziej namiętnie. Lokowaty przygryzł jego wargę, zamruczał i oblizał się. Złapał szatyna za ramiona i przysunął bliżej do siebie. Całowali się zachłannie.
- Ej... No weź. Może jeszcze się zaczniecie jebać na moich oczach? I to na moim łóżku. - Cliff popatrzył na nich zażenowanym wzrokiem. Przestali. Policzki Kirka trochę porumieniały. Lars też był taki jakiś zmieszany. Miał minę w stylu: "idź już sobie".
- No to... Ja pójdę na spacer. Kirk idziesz? - perkusista patrzył w podłogę i szurał trampkiem po dywanie.
- Po co? - młody podniósł się trochę i oparł plecami o zimną ścianę.
- Tak się przejść. Chodź. Ktoś za tobą tęskni. - pociągnął go za zdrową rękę. Zlecał z łóżka, zrobił fikołka i przywalił głową w kant szafy. Rozciął sobie czoło. Krew lała mu się po nosie i ustach. Cliff mruknął coś pod nosem i wziął go do łazienki. Posadził na parapecie i wyjął apteczkę z szafki. Przemył mu ranę wodą utlenioną, wytarł krew i założył opatrunek.
- Ty naprawdę masz jakiegoś pecha, albo ciamajda jesteś. - westchnął, pokręcił głową i zsadził go z parapetu. - Idź już do swojego Romeo - zaśmiał się i popchnął go lekko w stronę drzwi. Kirk prychnął i wyszedł z łazienki. Po kilkunastu minutach już byli w parku. Jak na luty nie było tak bardzo zimno, ale Hammett jak Hammett - co zawieje to trzęsie się jak galaretka. Lars oddał mu swoją kurtkę, Miał jeszcze pod spodem bluzę więc nie było mu tak bardzo zimno. Ktoś podbiegł do Kirka i mocno, bardzo mocno go przytulił...
++++++++++++++++++
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Ludzie nie mam już siły :E Jest za 12 czwarta, a ja sobie pobieram gify z Metalliką, a co...
Dobra. Jutro dam pełną 1 And She's buying...
Dobra.. Chcecie gifa? Dżizys... żeby zadziała. To mnie dobija. Rocky... ON AŻ SIĘ PROSI O PUCI PUCI ZA POLICZKI :E
No to Gif:
piątek, 8 lutego 2013
Rozdział 9
- Pojebało cię?! Ktoś ci pozwolił?! Nienawidze cię! Taki z ciebie kurwa przyjaciel?! Jebany chuj, a nie przyjaciel! - wymierzył cios między oczy wysokiego blondyna. Jam osunął się po ścianie na podłogę. Lars zaczął porządnie okładać go pięściami. Lała się krew. Po kilku minutach rytmiczny stracił przytomność. Uśmiechnął się trochę. Rozejrzał się za Kirkiem. Siedział na podłodze z podkulonymi kolanami i co trochę przecierał oczy wierzchem prawej dłoni. Przy nim kucał Cliff i tłumaczył mu coś. Podszedł do nich.
- No już. Młody nie maż się jak baba. - basista poczochrał mu włosy i przytulił.
- A-ale.. Ja... - pociągnął nosem.
- Co jest? - Lars przykucnął przy nich.
- C-cliff.. R..ręka. - ugryzł chłopaka w ramię.
- Co ręka? Która? Lars ma przytulić? - basista uśmiechnął się życzliwie i popatrzył mu w oczy.
- B-boli i nie moge ruszać. -położył mu spuchniętą rękę na kolanie. Cliff uniósł trochę do góry kontuzjowaną kończynę gitarzysty. Przyglądał się jej dokładnie przez dłuższą chwilę i poruszał na boki. Kirk syczał i trochę jęczał z bólu. Kość dziwnie wystawała i trochę chrupała. Wszystkie palce też wyglądały dziwnie.
- Jest złamana. Lars piłeś coś? -westchnął.
- Kilka piw. Nie pojadę z nim. Ty z nim jedź. - pogłaskał poszkodowanego po puszystych czarnych loczkach.
- Też piłem. James jest trzeźwy... Ale wściekły. - wstał i podszedł do nieprzytomnego Hetfielda. Przeciągnął go za nogi na starą, zniszczoną sofę.
- Debilu moje włosy to nie miotła! - podniósł się szybko i strzelił mu pięścią w nos.
- Ciebie już do reszty pojebało. To ja Cliff, NIE LARS. Ro-zu-miesz? - pomachał mu ręką przed oczami. James westchnął i posłał mu mordercze spojrzenie.
- Czego chcesz? - podrapał się po głowie.
- Zawieziesz Hammeta do szpitala i wejdź z nim bo się zgubi albo wystraszy czegoś i ucieknie. - podniósł go z sofy i dał kluczyki od vana. Coś tam mamrotał pod nosem i szarpnął lokowatego za zdrową rękę w stronę auta. Zawył głośno. - Albo zamykasz jape cioto, albo zaraz będziesz mieć dwie rączki w gipsie! A może nawet skręcę ci kark i kurwa będzie nam wszystkim wesoło co?! - krzyknął na niego. Gitasta pobladł.
- Nie drzyj się na niego szmato! -Lars zjawił się koło nich. James fuknął na niego i zaciągnął chłopka do samochodu.
***
Wrócili do domu po jakiś dobrych dwóch godzinach. James zamknął się u siebie w pokoju. Było stamtąd słychać wściekłe riffy i ostre nakurwianie na gitarze. Blondyn raz albo dwa razy w miesiącu ma taki dzień w którym jest wściekły na wszystko i wszystkich. Lars i Cliff szybko przywykli do tego, ale Kirk nadal się go boi, bo to właśnie na nim się najbardziej wyżywa. Hammet wziął koc z salon i poszedł do pustego pokoju który miał być przeznaczony właśnie dla niego. Aktualnie stała w nim tylko drabina, skrzynka narzędzi i kilka pustych puszek po farbach. Ściany były szare, a podłoga nie zrobiona. Nierówna, zimna z betonu. Kirk rozłożył koc i położył się na nim. Usnął...
Bonus:
Rozdział 8
- L-lars - załkał.
- Ciii... Mały nie becz. - pogłaskał go po brudnych włosach i delikatnie pocałował. Kirk uśmiechnął się trochę i przestał płakać. Odwzajemnił i obdarzył go słodkim uśmiechem. Lars całował go coraz namiętniej i zachłanniej. Gitarzysta mruczał zadowolony jak kot. Przycisnął go do siebie i objął rękoma.
- Kirk dusisz. - próbował się uwolnić. Puścił go. Lars przyjechał delikatnie ręką po jego brzuchu. Zatrzymał się na bokserkach i popatrzył na chłopaka. Wyglądał na trochę wystraszonego. Odepchnął go nogami.
- Nie zrobię ci krzywdy. - złapał go za kolana. Lokowany stawiał opór. - To jak? Skarbie rozsuń nogi. Nie będzie boleć. Może trochę na początku, ale potem będzie przyjemnie. - uśmiechnął się. Młodszy westchnął i niepewnie rozsunął nogi.
***
- James mógłbyś się kurwa ogarnąć?! Tylko jebiesz jakieś dziwki. - trochę wkurzony basista zapukał do drzwi od sypialni Jamesa. Po chwili drzwi się otworzyły. Stał w nich zaspany Hetfield z rozczochranymi włosami.
- Cz-czego? - westchnął i oparł się o framugę.
- Ty śpisz? - zdziwił się trochę.
- Nie kurwa powieki oglądam! - zażenowany pokręcił głową. Prawie spał na stojąco. - ej co to za jęki? -podrapał się po brzuchu i ziewnął.
- No właśnie ja się o to ciebie kurwa pytam. - złapał go za ramiona.
- T-to chyba u Larsa... Ej gdzie jest Hammet? -strzepnął ręce Cliffa ze swoich ramion.
- No właśnie z nim był. Ty... Oni się jebią - wybuchnęli głośnym niepochamowanym śmiechem.
- Idę to zobaczyć. Kurwa trzeba im zdjęcie zrobić! - wziął swojego zacnego smartfona do ręki i poszedł w stronę sypialni Larsa.
- Czekaj idę z tobą. - brunet zaśmiał się i otworzył drzwi z kopa. Rzeczywiście ich kumple robili to o co och podejrzewali. Lars siedział między nogami Kirka, który zaciskał pięści na prześcieradle i głośno jęczał. James i Cliff znowu zaczęli się śmiać.
- Spierdalaj! -Wkurwiony Lars rzucił w nich poduszką i zakrył siebie i lokowatego kołdrą. Roześmiani muzycy wrócili do pokoju Jamesa.
- Zrobiłeś im zdjęcie? Kurwa widziałeś ich miny? -basista rzucił się na łóżko. Hetfield wziął laptopa, kabel USB i usiadł koło niego.
- Jasne. Kurwa to było mocne. Zaraz będą na facebooku. Już widze okładki gazet z nimi. - uśmiechnął się i wrzucił zdjęcia na facebooka.
- Ej weź trzeba było ich nakręcić z ukrycia. Gwiazdy YouTube... Albo prędzej RedTube. - patrzył z zaciwkawieniem na to co robi James.
- Ty... Jest jeszcze szansa! -wziął telefon i pobiegł pod drzwi perkusisty. Przyłożył obiektyw do dziurki od klucza. Wrócił po kilku minutach roześmiany.
- I co?
- Mam. Na fejsa kurwa! -rzucił się obok przyjaciela i przegrał filmik.
***
Następnego dnia w garażu. Odbywała się próba. Akualnie zrobili sobie małą przerwę.
- Lars słońce przeglądałeś wczoraj facebooka? - James uśmiechnął się złośliwie.
- Nie, a co? -popatrzył na niego.
- A twoja miłość? -zaśmiał się.
- Chcesz w morde?! Dla twojej wiadomości spał. Co ty taki kurwa złośliwy?! -wpienił się trochę.
- Nic, nic. - dał mu swojego laptopa. Lars włączył go. Kirk wpakował mu się na kolana.
- Coooo rooobisz? -popatrzył się na niego tymi swoimi wielkimi oczami.
- A tak jakoś. Sam nie wiem - zalogował się na facebooka. Pierwsze rzuciło mu się w oczy zdjęcie na którym...
Bonus:
czwartek, 7 lutego 2013
Prrr... Szalona!
Dobra diabły. Jak by ktoś miał się zgubić to rozdział 7 i 1 są pod postem ''Chora Niko'. Raczej... To wynika z lichawej przeglądarki Dolphin Broweser i Bloggerdroida na moim zacnie szajsowatym szajsungu galaksi ejs starsza verszyn. Nevermind... Niko językoznawca xD. No to ten teges...no...ten.... Niko kupiła bio Mety ( enter night Metallica - biografia ) więc będzie teraz w chuj dużo rozdziałów Szad bat tró. Dżizas... Co oni tam wyprawiają. No po prostu takie teksty, że śmieje się jak psychopatka. Wkurwiłam się dzisiaj na aplikacje BlogIt bo oczywiście głupia Niko musiała sobie zaaktualizować. A co! I teraz mi nie chce dodawać fotków do postów. Dupa.... Chyba przeleciałam cały Sklep Play w poszukiwaniu czegoś co znośnie obsługuje Bloggera. Teraz piszę na ofiszyl bloger apf. Gówniana jak nie wiem co, ale jedyna dodaje zdjęcia do postów. Tylko jedno.... Chuj z tym. Jedno też coś. W poniedziałek po poprawiam bo będę szam na szam z majn laptop. XD. Tak, tak Niko odjebuje ci już... No cóż.... Siedze 4 dzień sama w domu. Wybaczcie .__. Dzisiaj będzie 8 Sad but true. Samotność bije na mózg.... A nie poprawka - mózg już wypłynął uchem i spoczywał sobie na podłodze, ale brutal zwany odkurzaczem zrobił bziuuuum i go zjadł [szad bat tró bejbe]. Emm... No na czym ja tam? A! No to ze względu mojej dziwnej wyobraźni będzie scenka Lars & Kirk xD lof foreva xD. Dobra Niko zamknij jape bo japońce się boją .___. Bye :P
Ps. Tak, tak bardzo inteligentne zdjęcie... Głodny James zjada Dejfowi ucho.
sobota, 2 lutego 2013
Chora Niko.
Łapcie:
I życzcie mi zdrowia :)
czwartek, 31 stycznia 2013
And She's Buying a Stairway To Heaven - Rozdział 1.
- Nie. Zdradziłeś mnie. Robert jesteś idiotą. - zołapała go za ramiona.
- Julliet, słońce on ma racje. - położyła jej rękę na ramieniu. Zamknęła oczy.
- Wynoście się z mojego domu! - wrzasnęła i wyrzuciła nas za drzwi. Usiedliśmy na dość wysokim krawężniku przy ulicy. Było zimno. Drżałam trochę z tego powodu. Blondyn dal mi swoją bluzę. Ogrzałam się trochę. Nie ważne, że była o wiele za duża. Pachniała drogimi perfumami.
- Dzięki. - popatrzyłam w jego oczy. Były piękne. Niebieskie jak morze. Zawsze chciałam takie mieć. Rozmarzyłam się...
***
Siedziałam tak z pół godziny, a może i więcej. Kiedy powróciłam myślami na ziemię zauważyłam. że machał mi ręką przed oczami.
- Przepraszam. - skuliłam się i schowałam glowę między kolana. Położył rękę na moim ramieniu.
- Hej, co ci jest? - popatrzył na mnie wzrokiem z nutą ciekawości.
- Nic takiego. Dzięki, że się martwisz yyy... - spojrzałam na niego.
- Robert. Odprowadzić cię do domu? - zaproponował z uśmiechem na twarzy.
- Nie. Ja tu dzisiaj zostaję. Jak mi się chce spać - ziewnęłam i przetarłam oczy wierzchem dłoni. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i przytulił tak żebym mogła się oprzeć o jego klatkę piersiową. Pogłaskał mnie po włosach.
- Jak chcesz to możemy iść do mnie, ale dopiero za godzinę.
- Jasne, ale to nie problem? - wtuliłam się jego ciepły tors. Objął mnie rękoma. Odpłynęłam do krainy Morfeusza...
***
Miałam bardzo niespokojny sen. Śniły mi się koszmary. Po jakimś czasie przebudziłam się. Poczułam, że Robert mnie podnosi. Bałam się trochę. Nie lubię jak ktoś mnie nosi. Po kilkunastu minutach byliśmy w jego domu. Bynajmniej mnie się tak wydawało. Nawet nie miałam siły żeby otworzyć oczy. Powieki były strasznie ciężkie. Udawałam, że śpię. Ułożył mnie na miękkim i wygodnym łóżku.
+++++++++++++++++
+++++++++++++++++++++
Trutututu Niko zdrowieje! *kaszle* No jeszcze nie do końca. Srututu umiem zagrać Knocking heaven door. Tratatata to jest demo rozdziału pierwszego.... Dopisze potem. Bonus:
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Rozdział 7
Obudził się w całkiem nie znanym mu miejscu. Śmierdziało alkoholem i stęchlizną. Było całkowicie ciemno. Miał okropną migrenę i bolało go wszystko. Był całkiem nagi i związany sznurem. Bał się okropnie. Usłyszał stukanie butów. Jakby ktoś schodził po schodach. Otworzyły się drzwi. Stanęła w nich wysoka postać z nożem w ręku. Na oko miał tak gdzieś 1,80m. Podszedł do wystraszonego chłopaka. Serce podjechało mu do gardła. Wysoki, długowłosy mężczyzna przyklękną przy nim. Poświecił mu latraką po oczach i popatrzył na niego wzrokiem pełnym nienawiści.
- Ostatnie życzenie panie Hammet. - zasyczał i przyłożył mu nóż do gardła.
- P-puść... Wypuść mnie. - wyjąkał drżącym głosem.
- Nie ma mowy. Za Metallikę i Nico tak prędko stąd nie wyjdziesz skurwilu! -przyłożył mu z pięści w skroń. Kirk stracił przytomność.
***
- Lars daj mi już spokój. Jest zimno. Wracajmy do domu. - James przewrócił oczami i dorównał perkusiście kroku.
- Ale wiewiórka! Ona tam była. Ja ją chcę. No chodź. - pociągnął go za rękę. Po chwili stanął i cicho przeklnął. Znowu złapał Jamesa za rękę i pociągnął w stronę krzaków. Leżał tam jakiś chłopak w samyc bokserkach. Miał długie, czarne loki. Leżał na brzuchu. Miał całe plecy w ranach. - myślisz, że to Kirk? - podrapał się po głowie i popatrzył na blond przyjaciela.
- Ta... Zgona zaliczył. Sam wróci. - westchnął.
- Ale... Ale James on nie pije. - przyklęknął przy nieprzytomnym chłopaku. Przewrócił go na plecy. Był cały podrapany i wyglądał jakby ktoś go ostro katował. Oddychał nierówno. Lars poklepał go po policzku i kilka razy powtórzył jego imię. Nie zareagował. - James pomóż mi. - powiedział zrozpaczonym głosem. Wokalista wziął lokowatego na ręce i kazał wstać Larsowi z trawy. Poszli szybkim krokiem do domu. Drzwi były otwarte. Cliff spał u siebie. Zanieśli Kirka do sypialni Jamesa i ułożyli go na łóżku. Chłopak obudził się po jakiejś godzinie. Nie wiedział gdzie jest, ani co tu robi. Lars mocno go przytulił.
- Puść mnie - powiedział cicho mocno wystraszonym głosem. Perkusista puścił go i popatrzył w oczy.
- Kirk kochanie gdzieś ty się szlajał? - pogłaskał go po pozlepianych krwią włosach.
- N-nie wiem... A...ale D-dave. -zaszlochał.
Bonus:
czwartek, 24 stycznia 2013
Rozdział 6
- Pracoholiku. Starczy ci tego. - zamknął jej laptopa i uśmiechnął się. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i wstała z sofy. Przytuliła go.
- Myślałam, że kopnąłeś w kalendarz. Ile można spać? - poczochrała jego włosy. Loki były przetłuszczone i nie były już takie puszyste jak wcześniej. Nie wyglądął najlepiej, ale nie tak tragicznie jak dzień wcześniej.
- Jak ja spałem krótko... po trasie koncertowej potrafię spać 7 dni. - Odsunął się i wrócił do pokoju. Wziął ubrania, ręcznik i poszedł się wykąpać.
***
- Gdzie oni wszyscy są? - zapytał wchodząc do kuchni. Rozejżał się. Rocky coś gotowała.
- Nie ważne...gdzieś napewno. Dać ci instrukcje obsługi suszarki? - zapytała oschle i popatrzyła na jego mokre włosy.
- Nie suszę włosów. Dostanę kawy? - uśmiechnął się życzliwie.
- Nie jestem twoją służącą. Sam sobie zrób. - westchnęła i zajęła się krojeniem sałaty.
- Mogę wiedzieć co cię ugryzło? - posłał jej pytające spojrzenie.
- Nic... Nic takiego, - prychnęła, wzięła salaterkę z różnymi pokrojonymi warzywami i poszła do salonu. Chłopak nie za bardzo wiedział o co chodzi. Założył brudne stare trampki i poszedł do parku. Siedział na ławce i rozmyślał o życiu. Nie wiedział co ze sobą teraz zrobić. Wolał nie wracać do domu. Rocky jest wściekła. Naprzeciw na krawężniku siedziała przydołowana blondynka. Postanowił do niej odejść i zapytać co się stało. Stchórzył.
Siedział tak bardzo długo. Rozpadało się. Przemoczyło go całkiem. Włosy miał prawie proste, a koszula przykleiła się do jego pleców. Tamta blondynka też nadal siedziała na krawężniku. Teraz siłowała się z zapalniczką która nie chciałą się zapalić. Rzuciła nią za siebię i podeszła do gitarzysty.
- Masz może ognia? - wymusiła uśmiech na twarzy.
- Nie palę. - mruknął. -ale zapałki mam. - podał jej pudełko zapałek. Dziewczyna usiadła obok niego i odpaliła papierosa. Siedzieli w ciszy kilka minut.
- Co ty tu robisz o takiej porze i do tego w deszcz? - popatrzyła na niego.
- Nic takiego.. Tak sobie siedzę. - westchnął.
- Wracaj do domu. Pewnie się rodzice o ciebie martwią. - odgarnęła mu mokre włosy z czoła.
- Ja... nie mam rodziców. Znaczy się nie pamiętają mnie. Naprawdę wyglądam na dziecko? - posłał jej mordercze spojrzenie. Nie nawidził jak ktoś mówi, że wygląda jak dzieciak.
- Tak. Ile ty masz? Z 14-15 lat góra nie? Biedactwo, mieszkasz sam? - przytuliła go. Zadrżał.
- Puść. - wysyczał. Blondyna nie posłuchała go. Wtuliła się mocniej. - Proszę, puść mnie. Nie lubię się przytulać. - warknał. Dziewczyna zaśmiała się. Pocałowała go w policzek.
- A tak lubisz? - popatrzyła mu w oczy i pocałowała namiętnie w usta. Usiadła na nim okrakiem i całowała dalej. Przejechała ręką po jego brzuchu. Syknął z bólu.
- Złaź. Nie będę cąłował się z jakąś obcą lafiryndą. - połozył jej ręce na ramionach i popatrzył w oczy. Była naćpana - tym bardziej jeśli to ćpunka.
- Jesteś chujem. Nie wiem jak można nie lubić się całować. Zachowujesz się dziwnie. - prychnęła i ugryzła go lekko w nos.
- Zachowujesz się jak dziwka. Nie szanujesz się wcale. Zejdź ze mnie do cholery! - Odepchnął ją od siebie. Przewróciła oczami.
- Nie. Fajnie się na tobie siedzi. Pewnie masz fajny kaloryferek. - rozpinała mu koszulę. Złapał ją za nadgarstki.
- Nie. Wybij to sobie z głowy. Pod żadnym warunkiem nie bedę sie z tobą kochać, a teraz złaź. - zepchnał ją z kolan i poszedł przed siebie. Przypadkowo spotkał swojego wroga - Dave'a. Rudzielec westchnął i poszedł dalej. Kirk tym się za bardzo nie przejał. Też poszedł. Po jakimś czasie dostał kamieniem w głowę. Stracił przytomność...
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Nie jestem z siebie zadowolona. Krótkie jak cholera. No dobra. W rekompensacie dwa bousy:
piątek, 18 stycznia 2013
Rozdział 5
- James chyba coś znalazłem. - brunet przykucnął przy sporej wierzy stereo. Nie miał zielonego pojęcia jak to włączyć. Powciskał wszystkie przyciski. Nic się nie stało. Hetfield wyśmiał go, podłączył urządzenie do prądu i właczył. W całym domu rozbrzmiała jakaś popowa muzyka. Beznadziejna. ( autorka ma na myśli te popowe piosenki jak jakieś kal mi mejbi itd. )
- Jaaaaaaaaaaaames! Weź! Weź o wyłącz! To jakiś chłam, a nie muzyka! Wyłącz! - Lars kopnął z całej siły w głośnik. Coś zasyczało i poszedł dym.
- Idioto! Zepsułeś to downie! - wokalista dał mu z liścia. Chłopak zawył głośnho z bólu i obrażony poszedł do kuchni.
Po jakiś dwóch godzinach zaczęła się impreza. Istne party hard. Było pełno ludzi i alkoholu. Połowy pewnie nie znali. Slash "upolował" sobie jakąś dziewczynę i zniknął z nią w swojej sypialni. Szczegłów opisywać nie trzeba...
Rocky wróciła nad ranem. Była zaszokowana stanem swojego domu. Całkowita demolka. Z sofy wystawały sprężyny, krzesła poprzewracane, telewizor spadł ze ściany, głośniki rozwalone. Zaklneła pod nosem i rozejżała się dalej. Pod stołem lezał najebany Lars w samych bokserkach, a na nim Clif z ręką pod bokserkami perkusisty. Wszędzie walałły się puste butelki i puszki. Zauważyła jeszcze Jamesa który spał twarzą w kociej kuwecie. Rozbawiło to ją trochę. Poszła na górę. Bała się, że na piętrze bedzie gorzej. O dziwo było tam całkiem czysto. Jej pokój był nienaruszony. Obok u Larsa nie było drzwi. Nevermind. Weszła do pokoju Hudsona, ale szyko z niego wyszła. Spał z jakąś dziewczyną. Zapukała do sypialni Kirka.
- Proszę - powiedział ostro zachrypnięty głos. Weszła do środka. Pokój wyglądał na pusty. Na pościeli lezał czarny kot i mruczał, a spod niej wystawały dwie brudne stopy.
- Żyjesz jeszcze? - usiadła na rogu łózka. Usłyszała cichy jęk. Podniosła się. Zauwazyła, że usiadła mu na ręce. Wygrzebał się spod pościeli przypadkiem zrzucając kota na podłogę. Wyglądał bardzo marnie; był strasznie blady, miał rumieńce na twarzy i przekrwione oczy. Powieki same mu się zamykały. Opadł na poduszkę. Ciężko, nierówno oddychał. Rocky gdzieś znikneła, ale po chwili wróciła z termometrem. Wetknęła go Kirkowi do ust i kazała leżeć spokojnie. Miał dość mocną goraczkę.
- Jak z dzieckiem. - westchnęła i poszła po zimny okład. Reszta nadal spała, albo udawała. Odgarnęła mu włosy z twarzy i położyła mu okład na czole.
- Rocky, ja.. nie rób tego. Jak się wyśpie będziesz dobrze. Nie potrzebuję pomocy. - podniósł się torchę na łokciach.
- Potrzebujesz. Leż i nie marudź - popchnęla go lekko żeby się spowrotem położył. Westchnął i zamknął oczy. Usnął.
Bonus (starych zdjęć na komputerze brak więc ja dać to. Nowa postać będzie):
sobota, 12 stycznia 2013
Rozdział 4
- Strasznie mi głupio. -westchnęła. On nic nie odpowiedział. Nawet nie poruszył się. Tylko oddychał i patrzył się w ścianę. - Kirk przepraszam. Boli cię? - dalej milczał. Siłą przekręciła go na plecy i zdjęła mu ręce z brzucha. Otworzyła usta ze ździwienia. W okolicy pępka miał spore szycie. Wokół skóra miała kolor czerwony. Z jednej strony szew trochę puścił i ropiało i paprało się.
- Nic nie mów. Nie masz co się nade mną litować. Poprostu idź. - przymknął oczy.
- Kirk ja... Nie chciałam. Myślałam, że ty też chcesz mnie przelecieć jak tamci. Przepraszam. Moim zdaniem lekarz cię powinien obejrzeć. - złapała go za rękę.
- Przyszdłem tylko zapytać czy ci nie pomóc i czemu Hetfield tak sie drze. Ja do żadnego doktora nie idę. - wyszarpnął się z jej uścisku. Znów złapał się za brzuch i podkulił nogi.
- Pójdziesz bo ja ci karzę. W sumie to jak byś chciał to... Mogę ci się dać, ale tylko raz. - powiedziała cicho.
- Niech ci będzie. Dać to mi możesz coś przeciwbólowego. Nie chcę seksu. - westchnął ciężko.
- Zaraz ci przyniosę. Jak to nie chcesz? Wszyscy faceci zawsze chcą, a rockmani tymbardziej. Choćby nawet zgwałcić. - zdziwiła się trochę i pomiziała go po policzku.
- Ja nie jestem wszyscy. Dzięki, ale naprawdę nie nalegaj bo i tak tego niezrobię. Nawet jeśli się tu i teraz rozbierzesz do naga. - przeturlał się na bok. Teraz obejmował kolana przyciskając je do siebie. Rocky prychnęła pod nosem i wyszła. Kilka minut później wróciła ze szklanką wody i opakowaniem leku przeciwbólowego. Podała mu je.
- Weź sobie całe bo mam jeszcze jedno i idź spać to ci się polepszy. Chcesz koc? Mogę tu spać? Będzie nam raźniej. - uśmiechnęła się.
- A rób co chcesz. - machnął ręką i wszedł pod kołdrę. Dziewczyna westchnęła i położyła się obok gitarzysty. Wtuliła się mocno w niego. Zadrżał. Pocałowała go w policzek.
- Albo się odsuwasz albo wracasz do siebie. - warknął. Puściła to mimo uszu. Uszczypnęła go w pośladek i przewróciła na plecy. Obserwował każdy jej ruch. Ocierała się o jego męskość. Chciała mu ściągnąć bokserki, ale złapał ją za nadgarstek.
- Nie rób z siebie dziwki. Nie chcę tego. Rozumiesz? - wyszedł z pokoju. Resztę nocy spędził w łazience.
***
Rozległo się pukanie do drzwi. Rocky poszla otworzyć. To była jej koleżanka Vicky. Zaprosiła ją na kawę. Później poszły do pokoju w którym aktualnie mieszkał mr. Hammet. Nadal spał.
- Wstawaj śpiochu. - szturchnęła go lekko. Zamruczał coś i powierzgał nogami. Szturchnęła go jeszcze raz. Tym razem trochę mocniej. Leniwie się podniósł do pozycji siedzącej. Zasyczał i przymknął oczy. Położył się spowrotem.
- Kirk to ty słońce? - zdziwiła się brunetka widząc swojego przyszwanego brata.
- Vicky? - otworzył oczy i uśmiechnął się blado.
- Mam cie zbadać leż spokojnie. - dziewczyna zrzuciła kołdrę na podłogę. Chłopak dostał rumieńcy bo był w samych bokserkach które trochę z niego zjechały, ale nie pokazał za wiele. Z jego brzuchem było jeszcze gorzej. Szew popękał całkiem, a z rany sączyła się krew i trochę ropy. Wyglądało to nie za ciekawie. Vicky wyciągnęła mu resztki szwów i zdezynfekowała ranę. Zszyła go na nowo. Zaciskał pięści z bólu przeszywającego cały brzuch.
- Gotowe. Masz się nie nadwyrężać i leżeć w łóżku, a i nie bierz długich kąpieli, gorących tymbardziej. - przykryła go kołdrą.
- Dziękuję - powiedział cicho i uśmiechnął się trochę. Przymknął powieki i usnął.
Dżizys... New postać będzie. Beznadziejny rozdział. Bonus:
piątek, 11 stycznia 2013
Rozdział 3
- Jaki ty masz w chuj wielki dom! - wykrzykną podekscytowany Lars kiedy dziewczyns oprowadziła ich po swojej wielkiej rezydencji. Teraz byli na piętrze.
- To są dla was pokoje. Tamten ostatni jest mój. Niech no zobaczę, że się któryś chce do mnie dobrać to osobiście wykastruję. Gotujecie sobie sami, sprzątacie po sobie, żadnych dziwek. Zrozumiano?- pogroziła im palcem. Rozpoczęła się wielka bitwa który ma spać przy dziewczynie. Szarpali się w czwórkę. Tylko Kirk poszedł do pokoju najbardziej oddalonego od niej. Wszyscy ci co zostali na korytarzu dostali po twarzy od Rocky. Sama ustaliła który gdzie ma mieć pokój. Zapytała Kirka czy nie zechciały być w pokoju obok niej. Bez słowa się tam przeniósł. Napaleni rockmani byli strasznie zazdrośni i wściekli na Hammeta.
***
Rocky siedziała na dole i pracowała przy laptopie. Lars, James i Clif udawali obrażonych i cały czas siedzieli ze Slashem w jego pokoju. Najmłodszy zszedł na dół z zamiarem pójścia na spacer. Chwilę przyglał się pracującej dziewczynie.
- Co to? - zapytał i oparł się łokciami o stół.
- Laptop. Taki komputer przenośny. - posłała mu życzliwy uśmiech.
- Nauczysz mnie kiedyś? - dosiadł się do stołu.
- Jasne. To nie takie trudne. Patrz. - zaczęła mu pokazywać różne aplikacje i tłumaczyć. Po godzinie wróciła do pracy. Chłopak poszedł na miasto. Na górze odbywały się jakieś wrzaski i śmiechy. Rozwścieczona dziewczyna poszł sprawdzić co tam się dzieje. Wparowała do pokoju gitarzysty. Slash tarzał się po podłodze ze śmiechu. Reszta tak samo. Postać z miętowymi włosami pokręciła głową i dalej poszła pisać. Siedziała tak do wieczora.
***
Było po północy. Rocky udawała, że śpi. Chciała sprawdzić czy któryś z nich będzie chciał ją wykorzystać. Drzwi od jej pokoju otworzyły się po cichu. Weszli Lars ze Slashem. Bruten szepnął śpi. Gitarzysta rozchylił jej nogi i powoli ściągał dziewczczynie spodenki. Kopnęła go z całej siły w krocze. Głośno zawył z bólu.
- a ja mówiłam, że się doigracie. Ojej, bolało? Tak mi cię szkoda. - zrzuciła go z łóżka. Poszli zrezygnowani. Kilkanaście minut później szczęścia poszedł spróbować basista. Dostał z pięści w twarz. Wrócił wkurzony. Później przyszedł James. Dostał trzy razy mocniej kopa w krocze od dziewczyny niż Slash. Wrzasnął na pół domu. Do pokoju wszedł zaspany Kirk. Rocky zapaliła lampkę nocną i podeszła do chłopaka.
- Ty też? Wszyscy jesteście tacy sami! - uderzyła go w twarz i łokciem w brzuch. Ciemnowłosy osuną się po ścianie na podłogę i trzymał się za brzuch.
- Kobieto o co ci chodzi? - popatrzył na nią smutnym wzrokiem.
- Chcesz mnie przelecieć, prawda? - zasyczała. Kirk wstał z podłogi rzucił krótkie myślałem, że masz inne zdanie o mnie i wyszedł trzaskając drzwiami. Dziewczynie zrobiło się strasznie głupio...
Bonus